„A miłość jest delikatna, jak nasiona dmuchawca. Jeden niepotrzebny ruch i wszystko porywa wiatr”.
Dmuchawiec to żółty kwiat dominujący na łąkach, który po pewnym czasie przekształca się w biały, kulisty puszek, który można zdmuchnąć w cztery strony świata. Wszyscy znają tego mlecza i tego dmuchawca. Z czym się on Wam kojarzy? Mnie od tej pory, będzie się kojarzył z najnowszą powieścią Magdaleny Witkiewicz – Listy pisane szeptem. Z przecudną okładką tej książki, która doskonale komponuje się z wnętrzem powieści, w której dmuchawce pełnią rolę swego rodzaju metafory i są wszechobecne. Listy pisane szeptem to przepięknie wydana książka, perełka, która w mojej biblioteczce i sercu znalazła szczególne miejsce.
Magdalena Witkiewicz w swojej książce przeanalizowała dylematy pary z wieloletnim stażem, która tuż po opuszczeniu domu przez dorosłe dzieci, zastanawia się, czy coś ją jeszcze łączy.
To nie jest typowo rozrywkowa powieść, którą czyta się jednym haustem, to książka, którą należy czytać bardzo powoli, z wielką uwagą i delektować się każdym zdaniem i każdym słowem. Czytać powoli, żeby nic z tego tekstu nie uronić. Moim zdaniem, powinny ją przeczytać wszystkie pary, te z długoletnim stażem, ale także te, które są dopiero na początku drogi, która słowo "ja" zmieniła w słowo "my". Można ją potraktować, jako swoisty poradnik dla par lub jako własny rachunek sumienia. Gwarantuję Wam, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Każdy zapewne coś innego, bo to zależy od nastawienia i od tego, na jakim etapie życia jesteśmy.
Każda para w swoim wieloletnim związku ma wzloty i upadki. Kłopoty przychodzą i odchodzą. Łatwiej jednak pokonać wszystkie problemy, gdy ma nam, kto pomóc, podać rękę, gdy upadniemy i pocieszy, gdy nam ciężko. A czasem wystarczy, że jest.
„Listy pisane szeptem” to opowieść z dwóch punktów widzenia tej samej pary małżeńskiej Karoliny i Sławka. To są dwie niezależne relacje, które przedstawiają historię ich małżeństwa przechodzącego kryzys, a raczej przeżywającej syndrom pustego gniazda, opowiadana z perspektywy żony i jej męża. Oboje zastanawiają się, kiedy coś zmieniło się w ich relacjach, że tego nawet nie zauważyli, a teraz martwią się, czy będą w stanie nadal być razem.
Oboje są niczym ogień i woda. „On dokładny i precyzyjny do bólu, a ja wolny ptak, niezwracający uwagi na drobiazgi. Jednak, gdy się czegoś uczepiłam, nie mogłam odpuścić”.
Życie Karoliny nieustanie kręciło się wokół dzieci i teraz nie potrafi pogodzić się z faktem, że są już dorosłe i wyjechały studiować daleko od domu. Trudno jej nawiązać jakiekolwiek porozumienie z mężem. Dostrzega, że zawsze mieli z tym problem, a teraz brak dzieci w domu boleśnie to uzewnętrzniło. Chociaż zawsze nawet w chwilach niezbyt miłych, próbowała doszukiwać się pozytywów, to teraz jest coraz bardziej rozgoryczona i zawiedziona takim stanem rzeczy. Żyją razem, ale jakby obok siebie i każdego dnia, jak się jej wydaje, coraz bardziej od siebie się oddalają. Rozmowy się nie kleją, każde z nich zaangażowane jest w swoją pracę i coraz mniej ich łączy. Często wraca do chwil, kiedy się poznali „Wspaniale się czułam, idąc z nim polną drogą, ubrana w jego koszulkę. Pachniała nim, jeziorem i lasem. Pachniała beztroską”. Czy po tylu latach dałoby się to powtórzyć i też byliby tacy szczęśliwi?- Zadaje sobie pytanie Karolina
Sławek, jako młody mężczyzna, potem mąż nie zdawał sobie sprawy, że pojawienie się dziecka na świecie przewróci ich całe życie do góry nogami. Cały świat, który mieli poukładany, rozsypał się niczym domek z kart, a on sam będzie zmuszony do zmiany swoich planów. „Nie wiedziałem wtedy, że wychowywanie dzieci to jest ciągła jazda na życiowym rollercoasterze. Wiele radości, ale też największe troski. Szczęście, ale też zmartwienia. Raz w górę raz w dół. Raz do góry nogami, a z rzadka stabilnie na nogach w pozycji zgodnej z grawitacją” – myśli Sławek, który nie lubił zmian, ale rozumiał, że to naturalna kolej rzeczy, chociaż trudno mu było się z tym pogodzić. Teraz lepiej znosi nieobecność dzieci w domu, ale dopiero po jakimś czasie zrozumie, że Karolina nie była gotowa, by się pogodzić z pewnymi sprawami.
W ich relacje wkradły się niedomówienia. A one nigdy nie są dobre. Karolina próżno czekała, że jej mąż się domyśli, co siedzi w jej głowie, a on nie mógł tego zrobić, bo niby skąd miał wiedzieć, czego od niego oczekuje, skoro mu nie powiedziała. Karolinie wydaje się, że tylko ktoś obcy ją zrozumie i zaczyna nocami pisać listy do nieznajomego mężczyzny. Listy pisane szeptem, żeby nikt nie usłyszał, a przede wszystkim mąż.
Przysięgamy sobie trwać ze sobą w zdrowiu i chorobie, być ze sobą na dobre i złe. Gdy się poznajemy, to tak bardzo się staramy, żeby pokazać się od jak najlepszej strony. Dopiero po latach, w domu jesteśmy sobą. Umówiliśmy się, że będziemy zawsze razem, a potem to ślicznie opakowane wnętrze nagle przestaje nam się podobać. Nosiliśmy maski, a teraz jesteśmy sobą i właśnie teraz powinniśmy się starać bardziej, dla tych, których kochamy, z którymi chcieliśmy być do końca, do śmierci. „Myślę, że o miłości można mówić, dopiero gdy komuś pokażemy się bez tej maski. Bez maski, bez pudru, bez zbędnej charakteryzacji. Kiedy staniemy się kimś, obnażając wszystkie słabości i wady, pokażemy prawdę”.
Autorka boleśnie z całą mocą uświadamia, że brak porozumienia i rozmów prowadzi prostą drogą do rozpadu związku. Milczenie nie jest dobre, tworzy niepotrzebny mur, który coraz trudniej zburzyć. Zamiast my znów pojawia się ja. Moje oczekiwania, moje potrzeby. Rozumienie się związku po latach bez słów jest mitem, bo w życiu codziennym się to nie sprawdza. Nie chwalimy się swoimi sukcesami, mąż tego też nie robi i tak przestajemy ze sobą rozmawiać. Zaczynamy żyć obok siebie, zamiast ze sobą. Kiedy dzieci są małe, tak bardzo koncentrujemy się na rodzicielstwie, że lekceważymy problemy i nie staramy się ich rozwiązać, a one wciąż się nawarstwiają. Coraz częściej się mijamy i coraz mniej mamy wspólnych tematów do rozmowy. Zamiast rozmawiać, wolimy się obrazić. Myślę, że gdybyśmy mogli napisać takie listy, zapewne dowiedzielibyśmy się o sobie dużo ciekawych rzeczy, których partner nam nie powie z obawy przed awanturą. Woli mieć święty spokój, tak jest przecież dobrze. A może nie?
Relacje w związku powinny być przede wszystkim przyjacielskie. Pełne zrozumienia, tolerancji i nieustannych kompromisów. Nie trzeba zapewnień o miłości, wystarczy sama świadomość, że zawsze możemy liczyć na swego partnera. Może nas czasem denerwuje okropnie, ale kocha i tego nigdy nie kwestionujmy. Nie szukajmy dziury w całym.
Życie jest niczym rejs statkiem po oceanie, a tylko od nas zależy, jaki ten rejs będzie. Każdy okręt ma swoją kotwicę i każdy człowiek ją powinien mieć, coś, co utrzyma go w pionie, żeby nie odpłynął zbyt daleko i by nie porwał go wiatr zmian. „Każdy potrzebuje pewnego rodzaju stabilizacji”. Autorka pisze w posłowiu, że trzeba mieć życiowe kotwice, żeby funkcjonować dobrze. Pani Magdalena napisała na końcu, że ta powieść w niej coś zmieniła. Czuję, że we mnie także. Mogłabym tak rozważać bez końca i tak naprawdę nie wiem, co jest najważniejsze w tej książce, i który przekaz warto podkreślić najbardziej. Chyba jednak najważniejsza zdaniem autorki, a także moim, jest miłość. Pięknie jest starzeć się razem i w swoim partnerze/partnerce, mimo upływu lat widzieć chłopaka/dziewczynę z okresu, kiedy roziskrzonym wzrokiem wpatrywaliśmy się w siebie niczym w obrazek. Życie jest pełne zakrętów, trudności, ale we dwoje dużo łatwiej jest pchać ciężki wózek.
Powieść pełna spostrzeżeń i pytań, na które sami musimy udzielić sobie odpowiedzi. Po wielu latach wspólnego życia każda para powinna zastanowić się, czy zdała egzamin z miłości, chociaż jeszcze nie ma napisu koniec, bo historia wciąż się tworzy.
„I często rozmowy małżeńskie przypominają takie sprzeczki o rysunki z iluzją. Patrzymy na to samo i widzimy zupełnie coś innego. Nie chcemy spojrzeć na nasze problemy i nasze życie oczami drugiej osoby, a gdyby się nam udało, byłoby z pewnością łatwiej się dogadać”.
Za możliwość przeczytania książki i piękną dedykację dziękuję autorce i Wydawnictwu Flow.
Listy pisane szeptem to opowieść o miłości. O miłości nieco zapomnianej, takiej, którą przez lata przykrył kurz niedopowiedzeń, smutki i milczenia. Aż trudno poznać, co pięknego kryje się pod nim... ...
Listy pisane szeptem to opowieść o miłości. O miłości nieco zapomnianej, takiej, którą przez lata przykrył kurz niedopowiedzeń, smutki i milczenia. Aż trudno poznać, co pięknego kryje się pod nim... ...
"- Ale miłość jest tak delikatna jak nasiona dmuchawca. Jeden niepotrzeby ruch i wszystko porywa wiatr. - Ale porywa po to, by były kolejne kwiaty i kolejne dmuchawce." Czym tak naprawdę jest miłość...
"I często rozmowy małżeńskie przypominają takie sprzeczki o rysunki z iluzją. Patrzymy na to samo i widzimy zupełnie coś innego. Nie chcemy spojrzeć na nasze problemy i na nasze życie oczyma drugiej ...
@Zwiazana_z_ksiazkami
Pozostałe recenzje @gala26
𝗘𝗰𝗵𝗼 𝘇𝗯𝗿𝗼𝗱𝗻𝗶
Małgorzata Starosta to moja niekwestionowana królowa komedii kryminalnych i powieści wszelakich. To autorka zdolna, empatyczna i otwarta na ludzi. Kobieta o wielu twarza...
𝐾𝑖𝑚 𝑗𝑒𝑠𝑡𝑒ś, 𝑀𝑖𝑘𝑜ł𝑎𝑗𝑢? to była niezwykła przygoda – autorka oczarowała mnie wzruszającą historią, która miejscami była pełna niewymuszonego humoru. To piękna, pełna refle...