Dziewczyna w czerwieni w mieście pełnym pełnym wilków, gdzie ulice skąpane są w krwi i świetle księżyca. To następna odsłona Sagi Księżycowej - tym razem sekrety skryte są w szkarłacie. I choć wilki wyją, zwracając się do księżyca, to on sam przecież jest już pod panowaniem jednej osoby. Jeszcze straszniejsze historie o Lunarach usłyszymy tylko w lasach południowej Francji.
Autorka korzysta z furtki, sprytnie pozostawionej jeszcze w pierwszym tomie, do której wówczas czytelniki nie przywiązywał aż tak dużej uwagi. Wiele jest wersji przeszłości, kolejne jej osłony poznają zarówno Scarlet jak i Cinder.
Marissa Meyer potwierdza, że doprawdy posiada niesamowity talent do tworzenia bohaterów.
Scarlet jest równie odważna i nieugięta jak Cinder. Obie dziewczyny to silne bohaterki z jeszcze trudniejszymi zadaniami do wykonania. Choć mamy wgląd na innych bohaterów, to do dziewczyny w czerwieni należy, także wedle tytułu, ten tom. Scarlet zdecydowanie dostało się najwięcej narracji.
Śledzimy również losy Ziemi i Luny z perspektywy Cinder. Będzie i Iko (w nowej odsłonie) oraz dwóch ujmujących panów, każdy z nich na swój sposób. Kai dostał najmniej miejsca, lecz to nadal nasz osamotniony książę w tej międzyplanetarnej baśni. Młody cesarz przypomina jeszcze bardziej Kaja, który dał się zwieść baśniowej Królowej Śniegu. Jest już więc książę, jest i Królowa Lunarów, kim okaże się Gerda, która ochroniła bohatera ? Może to znana już nam Lunarka, podwładna królewskiej cudotwórczyni, ostrzegająca Cinder jeszcze przed pamiętnym balem ?
Czy Wilk podejdzie Czerwonego Kapturka, a Królowa Śniegu zwiedzie ponownie Kaja ? Czy baśnie wydarzą się raz jeszcze, tak wiele lat później... w przyszłości ?
Choć znamy fabułę tych baśni, to z prawdziwą fascynacją patrzymy raz jeszcze jak rozgrywają się w przyszłości... i tylko kapitana Rampiona tak jakoś mocniej jednak do Gwiezdnych Wojen można by dopasować ;)
To baśń i przyszłość jednocześnie, świat pełen nowych wynalazków, które dla bohaterów sagi są elementami codzienności: androidy towarzyszące, cyborgi, osobowości zapisane w czipie czy przejażdżka koleją magnetyczną-lewitacyją.
Jeśli jakaś historia zasługuje na miano najlepszego debiutu ostatnich dwóch lat - to dla mnie jest to właśnie Saga Księżycowa. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co przeważa o sukcesie serii, bo zawarto tutaj praktycznie wszytko: bohaterowie zapadający w pamięć, wciągająca akcja, odwołania do klasycznych baśni i wizja świata przyszłości. Parę cytatów przykuwa uwagę swoim szczególnym stylem, ale to całość historii nie pozwala się od Lunarskich Kronik oderwać.
Teraz Scarlet polubiłam równie mocno jak Cinder, więc tym bardziej nie mogłam się doczekać przecięcie losów obu tak odważnych bohaterek. Niestety następuje to dość późno. Dokładny moment zdradzają pierwsze zdania zapowiedzi tej części. Jest to bardzo duży (ogromny!) spoiler dla akcji drugiego tomu, więc nie czytajcie opisu na odwrocie okładki. Zamiast tego śmiało zabierzcie się bezpośrednio do lektury. Saga Księżycowa niezaprzeczalnie trzyma poziom.
Nie należy się spodziewać już jakiejś większej krytyki. Zakochani fani (czyli ja) podchodzą do kolejnego tomu serii z nadzieją, a po jego lekturze (która w tym wypadku przypieczętowała sukces części pierwszej) nie nadają się już do bardziej logicznej argumentacji... można usłyszeć tylko pochwały i niecierpliwe odliczania do trzeciego już spotkania z Sagą Księżycową.