Dziewczyna bez makijażu to książka, o której było dosyć głośno w zeszłym roku, a ja dopiero teraz wzięłam ją w swoje łapki.Jakoś tak nie było nam po drodze, a i teraz sięgnęłam po nią przez zupełny przypadek. Przeglądając Legimi wpadła w oko okładka i opis:
" W niewielkim mieście matka w skrajnej biedzie wychowuje cztery córki. Pewnego dnia najstarsza oznajmia, że wychodzi za mąż. I to już w najbliższą sobotę.
Kim okaże się mąż Angeliki ? Dlaczego oferuje krocie za nazwisko młodej żony?
Historia o kobietach, które jak lwice walczą o każdy dzień, aby godnie żyć i zapewnić najlepszą przyszłość dzieciom.
Jaką cenę trzeba za to zapłacić? Co można kupić, a co nie jest na sprzedaż?
Matka i córka zadają sobie te pytania.."
Przyznaje bez bicia, że mam mieszane uczucia po przeczytaniu Dziewczyny bez makijażu, bo z jednej strony czytało się jednym tchem, a z drugiej tyle tu się działo, że spokojnie można by stworzyć nie jedną, a trzy powieści.
Zacznijmy jednak od początku, gdy poznajemy naszą bohaterkę, która boi się oznajmić matce, że wychodzi za mąż. Może nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że małżeństwo to czysto handlowy układ, w którym Angelika w zamian za swoje nazwisko dostaje byt i utrzymanie nie tylko dla siebie, ale i dla matki i trójki młodszych sióstr. tak Angelika wychowuje się w domu, w który brakuje dosłownie wszystkiego, bo szanowny tatuś przepija wszystko co wpadnie mu w ręce. matka staje dosłownie na rzęsach,żeby mieć co włożyć do garnka i zapewnić dziewczynkom odrobinę normalności. Dorabia gdzie może, korzysta z pomocy opieki, ale to wszystko kropla w morzu potrzeb dla dorastających dzieci. Ojciec jest w stanie wynieść z domu wszystko byle tylko dostać parę groszy na wymarzony alkohol. Doszło do tego, że matka w obawie przed ojcem jedzenie trzyma w piwnicy. Dramat normalnie i nie jestem w stanie nawet sobie tego wyobrazić
Układ, na który zgodziła się dziewczyna to wybawienie dla nie tylko dla Angeliki, ale i dla jej sióstr i matki. Kim jest mężczyzna i dlaczego potrzebuje nazwiska dziewczyny? Tego dowiecie się sięgając po Dziewczynę bez makijażu.
Nie umiem jednoznacznie powiedzieć o tej książce czy to dobra pozycja, bo jak napisałam czytało ja się znakomicie to... wszystkiego było zdecydowanie za dużo, bo jak jestem w stanie zrozumieć, że każdy chce poprawić swój byt to już zastanawiająca dla mnie była reakcja szkoły, która nie tylko nic nie powiedziała na zmianę stanu cywilnego Angeliki to jeszcze nauczyciele jej gratulowali. Cóż za moich czasów było to nie do pomyślenia i nie wiem czy to teraz tak się odbywa w liceum?? Za dużo się tu działo jak dla mnie. Mąż Angeliki mieszka pod jednym dachem nie tylko z młodą małżonką, ale i z kochanką, są bajecznie bogaci Rosjanie i porwania, tajni agenci i opowiadanie fantasy plecione w treść, jest i próba gwałtu i zatargi sprzed lat.
To nie jest zła książka, ale jak dla mnie działo się tutaj za dużo i za szybko. Być może taki był zamysł autorki, która poruszyła niezmiernie ważny temat przemocy domowej. Pokazała w bardzo dobry sposób co alkoholizm robi z człowieka. Wiem, wiem alkoholizm to choroba, ale choroba, która prowadzi do destrukcji nie tylko samego pijącego, ale i całą jego rodzinę. Bo czy można nazwać kogoś rodzicem kto dla alkoholu jest w stanie sprzedać dosłownie wszystko?
Autorka nie przebiera w słowach i nazywa rzeczy po imieniu, pokazuje w interesujący sposób historię Angeliki i jej matki, niezwykłą wieź miedzy bohaterką i resztą rodzeństwa, ale jak dla mnie niektóre wydarzenia były tu zupełnie niepotrzebne i wprowadzały chaos. Być może się czepiam, ale jak dla mnie wszystkiego tu było za dużo.
Dawno nie miałam takich rozterek jak ocenić książkę jak w przypadku Dziewczyny bez makijażu. Autorka sugeruje kontynuację losów Angeliki i z pewnością po nią sięgnę ze zwykłej ciekawości.
Mam nie lada orzech do zgryzienia