Po bookazinie Grzegorza Drukarczyka „Bogowie są śmiertelni”, miałam bardzo wygórowane oczekiwania wobec kolejnej książki proponowanej przez Wydawnictwo Almaz. „Bogowie...” to od pewnego czasu jedna z moich ulubionych książek, z dużą więc ochotą i wyostrzonym apetytem podeszłam do kolejnej powieści, jaką był „Księżyc prawdopodobieństwa” Nancy Kress.
„Księżyc...” to pierwszy tom trylogii „Prawdopodobieństwo”, która powstała jako rozwinięcie noweli nagrodzonej Nebulą, czyli jedną z najważniejszych w świecie literatury science-fiction nagród. Jej autorka Nancy Kress z kolei, to niezwykle popularna w USA pisarka, myślę że zasłużenie, bo jej powieści są fascynujące od pierwszej, do ostatniej strony. W Polsce Kress znana jest przede wszystkim z cyklu „Żebracy” i miejmy nadzieję, już niedługo jej nazwisko trafi pod strzechy, dzięki cyklowi „Prawdopodobieństwo”.
Co może wyniknąć z ekspedycji badawczej Ziemian, wysłanych na Świat? Tak, tak, na Świat. Świat bowiem, jest obcą planetą, którą zamieszkuje monolityczne społeczeństwo zacofane w stosunku do mieszkańców innych planet (w tym Ziemian). Nie to jednak zaskakuje badaczy w dobie rozwoju cywilizacyjnego, podróży kosmicznych, rozwoju nauki itp. Fascynujące, a zarazem przerażające u Światan jest ich „dzielenie rzeczywistości”, sposób społecznego współżycia, który może wykluczyć z grupy jednostki nie potrafiące dostosować się do panujących na Świecie realiów, a nawet wyeliminować je fizycznie. Ten, kto nie dzieli ze Światanami rzeczywistości jest nierzeczywisty, każdy zaś nierzeczywisty skazany jest na śmierć.
Jakie niespodzianki kryje planeta, na której głównym zajęciem i punktem honoru jest uprawa kwiatów? Czy grupa Ziemian pod dowództwem antropologa Ahmeda Peka Bazargana będzie w stanie wywiązać się z misji obserwacji Światan i przekonać ich, że dzielą z nimi rzeczywistość?
W końcu, jakie niespodzianki dla Ziemian mają ich pobratymcy i jaki los zgotować potrafi człowiek – człowiekowi?
To wszystko kryje w sobie książka Nancy Kress, a to dopiero początek historii, w której wszystko nieomal jest zaskakujące.
„Księżyc prawdopodobieństwa” zawiera dużą porcję terminologii biologicznej, która choć trudna, absolutnie nie przeszkadza w czytaniu. Co więcej, jest wpasowana w powieść wręcz doskonale, nadając jej niepowtarzalny charakter i wydźwięk. Choć zawsze drżałam przed lekcjami biologii, czując do tej nauki niezrozumiały wstręt, tutaj odczuwa się idealny ład, wszystko ze sobą współgra i widać, że każdy element znajduje się na właściwym miejscu, a autorka dobrze przemyślała każdy detal. Doskonale koresponduje to z treścią książki, gdzie z jednej strony czytelnik zetknie się z wojną Ziemian z Fallerami, okupioną śmiercią wielu Ziemian, w której szala zwycięstwa przechyla się na stronę obcej cywilizacji, z drugiej strony śledzić będzie losy wspominanej juz ekspedycji naukowej z Bazarganem na czele, na dziwnej planecie Światan, istnym „raju na Ziemi”, gdzie jedni szpiegować będą drugich, a drudzy pierwszych.
Urzekające w prozie Kress jest połączenie ciekawych wątków science – fiction z sensacją i dramatem. Autorka opisała w sposób przykuwający uwagę i przejmujący do szpiku kości wydarzenia z punktu widzenia nas – Ziemian dramatyczne i nie do zaakceptowania, dla Światan z kolei jako naturalne i powszednie. Majstersztyk w łączeniu przeciwności.
Sama akcja powieści to istne szaleństwo, wydarzenia pędzą z prędkością światła, ale jak mogłoby być inaczej, skoro akcja rozgrywa się w przestrzeni kosmicznej?
Mam tylko nadzieję, że kolejne części „Prawdopodobieństwa” już niebawem trafią do mojej biblioteczki, bo tego, że przeczytam je błyskawicznie, jestem w stu procentach pewna.