Ostatnie dni Władimira P. Michaela Honiga to powieść satyryczna obiecująca salwy śmiechu. Pokazuje społeczeństwo rosyjskie w krzywym zwierciadle, i jest to obraz zupełnie nieśmieszny. Choć tytuł kieruje uwagę na prezydenta Federacji Rosyjskiej, to jest on postacią drugoplanową.
Narratorem Ostatnich dni Władimira P. jest Szeremietiew, pielęgniarz, który zajmuje się byłym prezydentem. Władimir jest samotnym staruszkiem z demencją i nie potrafi odnaleźć się w normalnym życiu. Mieszka w jednej ze swoich daczy z ludźmi zatrudnionymi po to, by mógł funkcjonować – gospodynią, pokojówkami, ogrodnikami, kierowcami, kucharzem i ochroniarzami. Nie odwiedzają go starzy znajomi ani nikt z rodziny. Zdarza mu się rozmawiać z nieobecnymi osobami, które coś znaczyły w jego przeszłości. Tych, którzy otaczają go na co dzień, nie rozpoznaje. Nawet Szeremietiewa, który opiekuje się nim już od sześciu lat. Dlatego budzi raczej litość niż jakiekolwiek inne uczucia.
Szeremietiew został wybrany na towarzysza ostatnich dni byłego prezydenta, ponieważ jest na wskroś uczciwym człowiekiem. Nigdy nie brał łapówek, traktował wszystkich z równą atencją i należycie wykonywał swoje obowiązki. Mało tego – jest ślepy na wszelką nieuczciwość, która dzieje się wokół niego. Jego współpracownicy opowiadają mu o wszystkim, co dzieje się na daczy, i nie dowierzają, że pielęgniarz wcześniej niczego się nie domyślał.
Ostatnie dni Władimira P. opowiadają o społeczeństwie rosyjskim, w którym pieniądz rządzi nad uczciwością i moralnością. Powszechna korupcja sprawia, że bez łapówki nie można załatwić absolutnie niczego. Każdy szuka tylko okazji do oszustwa, kombinuje, by zdobyć pieniądze. Życie na daczy Władimira pokazuje nieuczciwie procedery jak w soczewce. Tutaj każdy kradnie i kręci własne interesy. Kierowcy wypożyczają auta na godziny, ogrodnicy sprzedają wyhodowane warzywa, kucharz kombinuje przy dostawach żywności, a ochroniarze wyłudzają haracze za fikcyjną ochronę obiektów w pobliskim mieście. Kiedy w domu pojawia się nowa gospodyni, od razu wybucha wojna pomiędzy nią a kucharzem o wpływy i możliwości dodatkowych dochodów, przy czym oboje uciekają się do mafijnych metod.
Zdaję sobie sprawę, że taki obraz rosyjskiego społeczeństwa przedstawiony w powieści jest mocno przerysowany. Jednakże nawet jeśli jest tylko odrobinę prawdziwy, to życie w takich warunkach musi być nieznośne. Zwłaszcza w kontekście ochrony zdrowia. Autor pokazał to na przykładzie żony Szeremietiewa, która zmarła z powodu niewydolności nerek. A można było ją uratować, gdyby lekarze dobrze wykonywali swoje obowiązki albo… dostali łapówki. Rodzina oskarża Szeremietiewa o nieudolność i przyczynienie się do jej śmierci, bo nie nagiął swoich zasad, by jej pomóc.
Ostatnie dni Władimira P. to powieść, w której wybrzmiewa pytanie o odpowiedzialność rządzących za stworzenie społeczeństwa ludzi chciwych, skupionych na własnych potrzebach i skorumpowanych. Jednostki uczciwe nie są w stanie w takich warunkach przetrwać. Kiedy ostatecznie Szeremietiew decyduje się na wykorzystanie możliwości zdobycia bogactwa, które daje mu opieka nad byłym prezydentem (w dodatku zupełnie nieświadomym tego, co się wokół niego dzieje), traci niemal wszystko, w tym dobre imię i szacunek do siebie.
Ostatnie dni Władimira P. to fikcja literacka, która w oparach absurdu, groteski i czarnego humoru pokazuje zmagania jednostki uczciwej z chorym systemem społecznym. To nie Władmir Władimirowicz jest tu głównym bohaterem, ale jego pielęgniarz i jego niezłomne zasady moralne. Za ich przestrzeganie zapłacił wysoką cenę.
Prawdę mówiąc, podczas czytania nie uśmiechnęłam się ani razu. Jeśli coś w tej powieści wywołuje rozbawienie, to jest to śmiech przez łzy. Sięgając po książkę, nie spodziewajcie się rozrywki. Jej klimat i wydźwięk są raczej dramatyczne. Jednakże zaskoczyła mnie ta powieść, bo choć okazała się czymś innym, niż oczekiwałam, to i tak nie zawiodła.