Dziecko śniegu to debiutancka powieść autorstwa Eowyn Ivey, pisarki urodzonej na Alasce, która otrzymała swoje imię po jednej z bohaterek Władcy pierścieni. Jak możemy przeczytać na okładce, autorka otrzymała za tę książkę nominację do nagrody Pulitzera, nagrodę 2013 Indies Chioce w kategorii powieść debiutancka, 2012 UK National Book Award w kategorii Autor Roku oraz 2013 Pacific Northwest Booksellers Award. Całkiem sporo jak na debiut, nieprawdaż?
Bohaterami Dziecka śniegu są Mabel i Jack - małżeństwo w średnim wieku, które na starość postanawia przeprowadzić się na Alaskę i żyć z dala od cywilizacji. Codzienność nie jest usłana różami, na wszystko ciężko muszą zapracować własnymi rękami harując na gospodarce, aby mieć co włożyć do garnka. Przyroda nie jest pomocna - klimatu Alaski nie da się porównać do rajskiej wyspy. Na myśl nasuwa się pytanie: po co w ogóle zdobyli się na taki krok, podjęli taką decyzję i zmienili diametralnie swoje życie przeprowadzając się wiele kilometrów od najbliższych? Odpowiedź z jednej strony jest prosta, a z drugiej strony wręcz przeciwnie - Mabel i Jack nie mogą mieć dzieci, kobieta przed laty urodziła martwe dziecko i od tamtej pory czuła się niepewnie w towarzystwie, a w pewnym sensie nawet wykluczona z niego. Pewnego zimowego wieczoru Mabel i Jack lepią ze śniegu dziewczynkę, która następnego dnia znika. Po niedługim czasie okazuje się, że w lesie żyje dziecko, które zna go jak własną kieszeń i ukrywa pewną tajemnicę. Dziewczynka całkowicie odmienia szare życie małżeństwa i wprowadza do ich domu miłość, ciepło i szczęście. Czy zamieszka z nimi? Czy może jednak okaże się, że rzeczywiście jest magiczną istotą? Odpowiedź na te i inne pytania poznacie, jeśli sięgniecie po Dziecko śniegu.
Małżeństwo Mabel i Jacka od lat wypełnia pustka wywołana brakiem potomka. Zatracili gdzieś radość życia, skupiają się wyłącznie na egzystowaniu z dnia na dzień, nie przytulają się i rzadko ze sobą rozmawiają. Pojawienie się śniegowej dziewczynki wypełnia tę pustkę i przywraca im umiejętność cieszenia się z małych rzeczy i beztroskę - znów są szczęśliwymi ludźmi, którzy radują się z tego, co mają, znów się śmieją, a nawet tańczą nucąc pod nosem. Nie jest to oczywiście zmiana, która zachodzi w nich z dnia na dzień. Nie zaczynają się też zachowywać jak dzieci, co to to nie. Zachodzi w ich sercach i umysłach powoli i rośnie wraz z każdym pojawieniem się dziewczynki.
"Czy wciąż będziesz mnie całować gdy siwizną skrzy się głowa i czy wciąż majową siłę będzie miała w grudniu miłość?"
Muszę też wspomnieć o przyjaźni, która rodzi się między nimi a rodziną Bensonów. Esther i George to przyjaciele, których w obecnych czasach należy szukać ze świecą, a jeśli się takowych znajdzie, to każdego dnia trzeba pielęgnować tę relację. To ludzie, którzy zawsze pomogą w potrzebie, bez względu na wszystko, nie oczekując niczego w zamian. Nie potępiają Mabel i Jacka, lecz wspierają na każdym kroku, pomagając im odnaleźć się w trudnej sytuacji, gdyż zwyczajnie nie są przyzwyczajeni do życia na Alasce i wszystkiego muszą uczyć się od nowa. Sytuacja, w której Esther wraz z synem na kilka tygodni wprowadziła się do chatki naszego małżeństwa, by pomóc w niezwykle trudnym wydarzeniu, które ich spotkało, poruszyła mnie do głębi.
Powieść Eowyn Ivey to debiut, jednak ja nie odczułam, by była w jakimś stopniu niedopracowana, czy niekompletna. Uważam, że autorka zasługuje na wszystkie nagrody o których wspomniałam powyżej, gdyż czyta się ją naprawdę dobrze. Posiada ona niezwykły talent do opisywania przyrody, co dla mnie jest bardzo ważne i zawsze zwracam uwagę na to, jak pisarz opisuje miejsce akcji. W Dziecku śniegu możemy przeczytać multum opisów, które są niezwykle barwne i ciekawe, podczas lektury w mojej głowie tworzyły się obrazy namalowane słowami autorki. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że zimny, surowy, okrutny i nieustępliwy klimat Alaski oraz wszystkie zwierzęta, które tam żyją czyli cała natura jest bohaterem powieści, ponieważ zostało jej poświęcone niemal tyle samo uwagi co bohaterom. Z nimi również zżyłam się, wspólnie przeżywaliśmy wszystkie smutki i radości. Podobało mi się również to, że Eowyn Ivey nie skupiła się wyłącznie na głównych bohaterach, ale także na rodzinie Bensonów i dziewczynce, która do końca pozostanie dla mnie tajemnicą.
"Aby w coś uwierzyć, należało zaprzestać poszukiwania wyjaśnień i skupić się na ochranianiu tej iskierki wiary, nim prześliźnie się nam przez palce."
Poza tym książka została przepięknie wydana, za co należą się ogromne brawa dla wydawnictwa. Została dopracowana w najmniejszych szczegółach i gdyby nie to, iż wypożyczyłam ją z biblioteki, z pewnością byłaby ozdobą w mojej biblioteczce. Okładka jest miękka w dotyku i idealnie oddaje klimat powieści. Natomiast papier, czcionka i cała jej zawartość również są na najwyższym poziomie, więc z pewnością książka ta długo będzie służyła czytelnikom.
"Moja najdroższa Mel, nigdy nie możemy być pewni tego, co nam się przydarzy. Życie zawsze miota nami na różne strony. Ale na tym właśnie polega przygoda: nie wiesz, jak to się skończy i dokąd zajedziesz. Ktokolwiek mówi, że życie jest czymś innym niż tajemnicą, okłamuje samego siebie."
Dziecko śniegu nie jest wyłącznie historią o ludziach, którzy lepią sobie dziewczynkę ze śniegu. To opowieść o trudach życia codziennego, o tym, ile pracy kosztuje utrzymanie gospodarstwa, jak ciężkie jest polowanie na zwierzęta, bycie z dala od cywilizacji i dostosowanie się do natury rządzącej się swoim prawami. To także przepiękna opowieść o nieszczęśliwych ludziach, którzy zaczynają doceniać każdą małą rzecz, jaką przynosi im los, o niezwykłej sile przyjaźni i miłości. To magiczna historia, którą polecam wszystkim, ponieważ myślę, że każdy odnajdzie w niej coś, co mu się spodoba. Myślę jednak, że lepiej czytać ją w zimie, ponieważ wtedy właśnie lepiej możemy utożsamić się z bohaterami, którzy po ciężkiej pracy wracają zmarznięci do domu i ogrzewają się kubkiem gorącej herbaty.