Rewolucja Francuska to okres w historii kraju znad Sekwany, który doprowadził do głębokich zmian społeczno - politycznych i obalenia monarchii w tym kraju. Po tych wydarzeniach Georges Danton powiedział: “Rewolucja jest jak Saturn, pożera własne dzieci”.
Nie zdradzając zbyt wielu szczegółów ujawnię tylko, że zakończenie trylogii Suzanne Collins jest dość nietypowe, zwłaszcza jak na literaturę dla młodzieży. Niestety można odnieść wrażenie, iż oprócz przysłowiowych dzieci, w tych ważnych wydarzeniach zagubiła się również autorka.
Poprzednie dwie części cyklu były dla mnie bardzo satysfakcjonującą lekturą. Autorka świetnie łączyła wątki problemów typowych dla nastolatków takich jak: samoakceptacja, poczucie własnej wartości, pierwsza miłość z dylematami życia w państwie totalitarnym, w którym występują ogromne nierówności społeczne, a uboga w wartości intelektualne propagandowa telewizja, której ramówka oparta jest na programach reality-show pokazujących ludzi w skrajnych okolicznościach podczas igrzysk śmierci jest główną, a może nawet jedyną rozrywką dostępną w fikcyjnym państwie Panem.
Dwunasty Dystrykt z którego pochodzi nasza główna bohaterka zostaje całkowicie zniszczony przez Kapitol. Szczęśliwie Katniss wraz ze swoją matką, siostrą i wciąż uważanym tylko za przyjaciela Gale’m znajdują bezpieczne schronienie w Trzynastym Dystrykcie, którego istnienie było ukrywane przez rządzących państwem Panem, w obawie przed wybuchem buntu i w dalszej perspektywie potencjalnej zmianie władzy. Obawa ta spowodowana jest tym, że ostatni dystrykt, którego obywatele mieszkają w dosłownym tego zwrotu znaczenia - Państwie Podziemnym - znajduje się całkowicie pod powierzchnią i dysponuje potężnym arsenałem nuklearnym, który jest w stanie zagrozić obecnej władzy.
Taki stan rzeczy pozostawia czytelnika w bardzo ciekawym położeniu. Zostaje nam przedstawiona bardzo ciekawa mieszanka gatunkowa science fiction z konwencją post-apokaliptyczną, która była zarysowana przez autorkę już wcześniej, natomiast dopiero w tej części cyklu wybrzmiewa pełnym echem. Dodatkowo twórczyni nie zapomniała o jednym z głównych wątków napędzających fabułę od samego początku cyklu. Jest nim walka z propagandą Kapitolu, gdzie po raz kolejny pokazuje telewizje jako co najmniej nieszczere źródło informacji. Drugim ważnym fundamentem o którym nie zapomniano są emocjonalne napięcia i wątpliwości moralne pomiędzy trójką Katniss - Gale - Peeta. Ten ostatni tym razem (przynajmniej tak się wydaje) będzie działał w opozycji do pierwszej dwójki. Spłycenie tych relacji poprzez nazwanie ich miłosnymi rozterkami nastolatków byłoby daleko idącą ignorancją. To przede wszystkim próba stworzenia normalnego życia w nienormalnych czasach gdzie nawet główna bohaterka będąca tytułowym Kosogłosem - inspiracją, symbolem i nadzieją na lepsze jutro nie jest wstanie zmienić życia swojego i swoich bliskich na lepsze, gdyż nawet ona ulegnie bezduszności politycznej machinie reprezentowanej przez teoretycznie dobrych (Plutarch i przywódczyni Trzynastego Dystryktu - Coin) i tych najokrutniejszych (Prezydent Snow).
Jak przystało na finał sagi, ostatnia części cyklu obfituje w wiele fabularnych niespodzianek i zwrotów akcji. Ostatni, trzeci akt książki pełen jest brutalnej akcji, podczas której umiera wiele osób, w tym osoby z otoczenia Katniss. Niestety finał wydaje się niespójny. Opisy lokacji i wydarzeń dziejących się wokół bohaterów są nieczytelne, w niektórych momentach wręcz nielogiczne. Ponadto autorka wymyśla coraz to nowe zagrożenia przypominające mieszankę słabej jakości filmów akcji (wybuchające i strzelające kokony) z horrorem. Wprowadzenie zmiechów - przerażających bestii które pojawiły się w pierwszej części i dodały wówczas pewnego elementu grozy, tym razem wydają się być prostym elementem mającym na celu w mało wyszukany i prosty sposób pozbycie się części bohaterów powieści. Mało wiarygodna wydaje się również fizyczna przemiana Katniss, która wydaje się zbędnym podkreśleniem wewnętrznych lęków i przeżyć głównej bohaterki.
Ostatnie strony powieści pozostawiają czytelnika otwartym zakończeniem. Jednak największym problemem “Kosogłosa” nie jest jego zakończenie, a sposób w jaki autorka do niego prowadzi.
Maciej Grzyb.