W "Okupie drapieżców" Emily Diamand roztoczyła przed nami swoją wizję świata na rok 2216, w której większość lądu znalazła się pod wodą, a nad powierzchnią znajdowały się Ostatnie Dziesięć Hrabstw pod panowaniem anglików, Większa Szkocja i Rodziny Drapieżców. Ludzie wierzyli, że do Upadku doprowadziła technologia, więc żyją w strachu przed nią. Jednak nie wszyscy. Niektórzy za wszelką cenę pragną zdobyć ostatni działający plutter, który należy do młodej angielskiej rybaczki Lilly. Efektem walk o komputer była przyjaźń, która narodziła się między Lilly i Zephem, a także głową i Lexy, którą Lilly uratowała z rąk drapieżców.
"Dzieci potopu" rozpoczynają się w momencie prób ucieczki Lilly i Lexy z czarnych wód należących do Rodzin. Nie wychodzi im to za dobrze, jednak z pomocą przychodzi szkocka badaczka, która całe życie poświęciła nauce technologii. Zabiera dziewczynki, kota i głowę do Cambridge, gdzie powinny w końcu być bezpieczne, a plutter otrzymałby w końcu należytą opiekę techniczną. Niestety i tu czekają ich niespodzianki, gdyż zjawia się ich stara znajoma, a przy okazji przypadkowo zostaje uruchomiony SBN - System Bezpieczeństwa Narodowego. W między czasie w Angel Isling nie dzieje się najlepiej, gdyż pozostałe rodziny próbują podzielić ją między siebie. Dodatkowo pozycja Zepha, jako szefa rodziny jest podważana przez Robę. Na plan wysuwa się rada rodzin, która ostatecznie stawia im ultimatum: albo doprowadzą ich do pluttera albo cała ich Rodzina zostanie wymordowana lub zmieniona w niewolników. Suma sumarum Zeph znalazł się w ciężkiej sytuacji, w której albo zdradzi rodzinę albo przyjaciół.
Akcja cyklu ani na chwilę nie zwolniła, a nawet odrobinę przyśpieszyła. Emily Diamand nie pozwala nam się nudzić nawet przez chwilę przez nieustanne zwroty akcji i zaskakujące rozwiązania. Mimo natłoku przygód, fabuła jest klarowna i nie sposób się w niej pogubić. W dalszym ciągu wydarzenia są przedstawione z dwóch perspektyw: Lilly i Zepha. Relacja tej dwójki bohaterów jest pogmatwana i przyznam, że liczyłam na jej rozwinięcie. Co do samej konstrukcji bohaterów nie mogę narzekać. Właściwie nie wiele się zmienili od czasów pierwszej części, jedynie trochę dojrzeli, a Lilly odrobinę zmądrzała, co wyszło jej na zdrowie. Ogólnie rzecz ujmując bohaterowie są sprytni, zaradni i dobrze wykreowani. Najbardziej urzekający jest kot morski, który swoją intuicją, inteligencją i odwagą przebija pozostałe postacie razem wzięte.
„Dzieci potopu" z pewnością zasługują na naszą uwagę i czas, bo są kawałem porządnej literatury przygodowej, która umili czas nie tylko młodzieży, ale także dorosłym czytelnikom, którzy dadzą się wciągnąć w ten niesamowicie zaskakujący świat.