Z Rumunią mam piękne wspomnienia. Zjeździłam ją wzdłuż i wszerz. Dzięki "Dzieciom nocy" Dan Simmons sprawił, że moja wiedza o tym postkomunistycznym kraju bardzo się pogłębiła, a na miejsca, które odwiedzałam jako zachwycona turystka, Sighisoarę, Braszów, Timisoarę czy Bran spojrzę teraz zupełnie inaczej. W historię kraju, na którym piętno wywarł reżim Ceausescu wypełniając sierocińce setkami tysięcy sierot autor wplótł transylwańską legendę o najsłynniejszym wampirze Vladzie Draculi. A może jest w niej więcej prawdy niż mogłoby się wydawać?
Na los wegetujących w sierocińcach, głodujących i chorujących w wyniku wstrzykiwania zakażonej krwi dzieci patrzymy z perspektywy amerykańskiej hematolożki Kate Neuman, której ogrom okrucieństwa i znieczulicy wobec tych bezbronnych istot nie mieści się w głowie. Sama adoptuje maleńkiego chłopca z niespotykaną chorobą, dla którego szansę na życie widzi tylko w Stanach. Szybko okazuje się, że jego przypadłość może być szansą na wyleczenie nieuleczalnych dotąd chorób i nie tylko ona ma wobec niego swoje plany.
Simmons zupełnie inaczej kreuje pojęcie wampiryzmu. Daleko mu do sztampowego wgryzania się w szyję i przemiany w nietoperze. Podejmuje próbę naukowego wyjaśnienia tego zjawiska i muszę przyznać, że czyni to bardzo przekonująco. Nadmiar terminologii medycznej ma z pewnością za zadanie uwiarygodnić tę teorię, to jednak pierwsza część powieści jest nią przesycona. Dla laika, jak ja, okazało się to nieco męczące w odbiorze.
Rekompensuje to zdecydowanie część druga, w której Kate wraz z zaprzyjaźnionym kapłanem wyrusza ponownie do Rumunii, by odzyskać porwanego synka. Opisy rumuńskich realiów pełnych beznadziei, w których przyjdzie im walczyć o przetrwanie są równie przerażające, jak wciągająca okazuje się pogoń za porywaczami chłopca i walka z czasem.
Najciekawsze jednak dla mnie okazały się fragmenty zwierzeń Vlada Palownika, w których odkrywa przed nami swoją mroczną duszę, przywołując makabryczne wspomnienia i pełne okrucieństwa życie. Jeśli jeszcze nie wiecie skąd wziął się przydomek Palownik i co tak naprawdę oznacza Dracula, to koniecznie przeczytajcie.
Znakomitym dodatkiem, niemal równie porywającym jak sama powieść jestsię przedmowa autora, który opisuje swoją podróż do Rumunii, zetknięcie się z jej realiami i podążanie śladami Vlada Draculi.
Powieści nie można zamknąć w jednym gatunku. Znajdziemy tu elementy thrillera medycznego i horroru, powieści sensacyjnej, a nawet romansu. Targające mną podczas lektury emocje zmieniały się jak w kalejdoskopie, również przez świadomość, że część zawartych tu wydarzeń zdarzyła się naprawdę. Od bezbrzeżnego współczucia i oburzenia ogromem okrucieństwa wobec rumuńskich sierot, przez zaintrygowanie wyjaśnieniem medycznym zagadnienia wampiryzmu, po śledzenie z zapartym tchem poczynań bohaterów, których sam James Bond by się nie powstydził. I choć może nie jest to dzieło równie mroczne jak „Pieśń bogini Kali” i równie monumentalne jak „Terror”, to jednak czuć tu znakomite pióro Dana Simmonsa.