Autor analizuje stosunkowo nowy fenomen urynkowienia różnych aspektów życia. Ostatnio bowiem wszędzie tam gdzie można, wprowadza się cenę, popyt i podaż; ekonomiści zacierają ręce, bo według nich mamy wtedy efektywny rozdział dóbr. Niemniej tryumfalizm rynkowy, oparty na ideologii neoliberalnej doznał silnego uszczerbku w czasie kryzysu 2008. Drugi cios nastąpił obecnie, w czasie pandemii, niemniej myślę, że ideologia urynkowienia wciąż ma się dobrze.
Analiza autora dotyczy raczej etycznych konsekwencja urynkowienia. Podkreśla on negatywne implikacje wprowadzenia rynku w różnych dziedzinach życia; pierwsza to wzrost nierówności: w społeczeństwie w którym wszystko jest na sprzedaż. Po drugie rynek wypiera wartości nierynkowe, co dzieje się ze szkodą dla różnych aspektów życia społecznego. Po trzecie wprowadzenie rynku nie jest obojętne moralnie: zmienia się nasz stosunek do rzeczy i ludzi.
Książka zawiera masę przykładów amerykańskich, ale przydatnych i dla nas. Przykład polski który mi przychodzi na myśl to częściowe urynkowienie usług medycznych: rano lekarz cię przyjmuje w przychodni publicznej i zachwala kurację po południu w przychodni prywatnej. Powszechna praktyka, której chyba każdy doświadczył. A prowadzi rzeczywiście do wzrostu nierówności i do niszczenia pewnych wartości, ale zauważmy, że wszyscy tak do tego stanu rzeczy przywykli, że już się o tym nie dyskutuje.
Autor podaje masę przykładów różnych dziedzin życia gdzie wprowadza się rynek, lub postuluje się go wprowadzić, niektóre z nich są wprost niesamowite: polisy ubezpieczeniowe na życie (osoba A. może kupić polisę dla osoby B. i gdy B. umrze, zgarnąć gotówkę), donoszenie ciąży przez indyjską matkę zastępczą (kosztuje ok. 6 tys. dolarów), wynajęcie przestrzeni reklamowej na własnym czole lub innej części ciała (to już robią bokserzy, ale w niektórych krajach mogą tak zarabiać na życie zwykli ludzie), rynek dzieci przeznaczonych do adopcji (to tylko propozycja, ale kto wie...), wprowadzenie rynku na ludzkie nerki (także propozycja...) płacenie dzieciom w szkole za czytanie książek, i tak dalej i tym podobne. Sandel wspaniale pokazuje negatywne konsekwencje owych koncepcji; w wielkim skrócie prowadzą do erozji moralności i niszczenia więzi społecznych.
Przedstawiłem tylko ułamek zagadnień przedstawionych w tej świetnej książce, doskonałej podstawy do dyskusji na tematy społeczne i ekonomiczne. Charakterystyczne, że w naszym kraju przeszła ona praktycznie niezauważona. Uważam że książkę tą winni przeczytać przede wszystkim ekonomiści, choćby po to aby zapoznać się z argumentami filozoficznymi czy etycznymi związanymi ze zjawiskami ekonomicznymi. Ale tak naprawdę jest to rzecz dla każdego.
Książka została wydana w 2012 roku, ale jest wciąż niepokojąco aktualna. Poza tym jest znakomicie napisana, jasno i przejrzyście, czyta się świetnie. Z tym, że jej prostota jest trochę zwodnicza, bo rzecz jest dosyć trudna, wymaga uważnego, wielokrotnego czytania, i przemyślenia argumentów autora (nie ze wszystkimi się zgadzam). Polecam.