Wszytko zaczyna się dosyć smutno. Mały pluszowy zając leży poniszczony na stercie śmieci w śmietniku. Jeszcze niedawno miał wspaniałego przyjaciela, chłopca, który go uwielbiał, bawił się nim, przytulał. Niestety chłopiec ten dostał w prezencie prawdziwego pieska, a ten natomiast pogryzł biednego zajączka i właśnie w taki sposób wylądował on na śmietniku... Jednak jego los wcale nie został do końca przesądzony. Pewien kangur odbywał właśnie próbny lot saniami, kiedy stanął w jakieś uliczce zobaczył w śmietniku zniszczonego zajączka. Zabrał go więc ze sobą do Tajnej Kwatery Świętego Mikołaja. Tam go naprawili i ożywili. Kiedy zając się obudził mógł nie tylko obserwować otoczenie tak jak dotychczas. Teraz mógł się ruszać, mówić i biegać! To ostatnie zdecydowanie sprawiało mu największą radość. Został nawet nazwany najszybszym zającem świata :) Od razu przydzielili mu prawdę gońca. W końcu do roznoszenia wiadomości po bazie potrzebny był ktoś naprawdę szybki. Zając poznał wiele rzeczy, o których dotychczas nie miał pojęcia. We wszystko wprowadził go Pancerplusz - przesympatyczny miś, który zamiast nóg miał czołg. Oprowadził on naszego szybkiego przyjaciela po kwaterze, wytłumaczył co gdzie się znajduje oraz do czego służy, poznał go nawet z wielkim szefem czyli Świętym Mikołajem :) Zając dość szybko dostał nawet swoje pierwsze bardzo poważne zadanie. Dzięki niemu fabryka zabawek nie została odkryta przez ludzi...
Nasz długouchy przyjaciel nawet w najśmielszych snach nie marzył, że może spotkać go tak fajne życie. Choć uwielbiał swojego chłopca to jednak potem znalazł się na śmietniku, był pewny, że zostanie wywieziony w śmieciarce na wysypisko i już na zawsze tam zostanie. A tu proszę, wylądował przy boku samego Świętego Mikołaja :) Ale tęsknota za Piotrusiem jest naprawdę wielka...
Dużo się tutaj dzieje. Możecie sobie wyobrazić jak wielka musi być fabryka zabawek? Jak wiele rzeczy się tam tworzy, ile to wszystko zajmuje czasu i pracy? No właśnie dlatego podczas czytania tej książeczki nie da się po prostu nudzić! Poznamy tutaj mnóstwo ciekawych osób, rzeczy, zabawek. Dowiemy się co to są trolle-robolle, durnostojki, nitro-turbo-berek, klockopompa, trzeszczypiętro i wiele wiele innych jakże dziwnych nazw :)
Książka ta jest dosyć gruba, ale za to niezwykle ciekawa i wciągająca! Opowieść ta jest naprawdę niezwykle pomysłowa, takie nazwy, tacy pomocnicy, takie przygody. Autor ma naprawdę wspaniałą wyobraźnię :) Czytałam z Nikodemem już nie jedną jego książkę i za każdym razem oboje jesteśmy bardzo zadowoleni z lektury. Dzięki temu Panu nie da się nudzić!
Ale skoro pozachwalałam już autora to teraz czas także pozachwycać się książką ;) A sądzę, że jest czym, ponieważ nie tylko jej treść jest godna uwagi, tutaj muszę zwrócić również uwagę na jej wygląd. Twarda okładka, zszywane strony, duża i czytelna czcionka, wszystko bardzo przejrzyste idealnie nadające się dla dzieci czytających samodzielnie. Rozdziały nie są zbyt długie co również jest tutaj plusem. Do tego wszystkiego śliczne, kolorowe i wesołe ilustracje, które pasują tutaj idealnie i za które również należą się brawa dla ilustratora. Obrazków jest tutaj sporo, jednak nie znajdziemy ich na każdej stronie, co z pewnością sprawia, że na lekturę tej książki z dzieckiem musimy poświęcić z pewnością kilka wieczorów ;) My z Nikodemem nie raz się przy niej uśmialiśmy, choć były tutaj i poważniejsze momenty. Jednak całość jest naprawdę świetna i uważam, że warto chwycić po tę pozycję :)