Od bardzo długiego czasu szukam jakiegoś dobrego kryminału. Gatunek ten jest dla mnie niezwykle schematyczny i naprawdę rzadko jakiś kryminał mi się podoba. Co jakiś czas jednak pojawiają się dobre książki- przykładem takiej sytuacji jest z pewnością „Gray Man” Marka Greaney’a.
Tutaj od razu jednak chciałbym złożyć sprostowanie, ponieważ powieść ta w zasadzie nie jest kryminałem. Moim zdaniem lepiej byłoby zaklasyfikować ją jako powieść akcji albo sensację. Nie ma pomiędzy tymi gatunkami jakichś dużych różnic, ale w moim przypadku te małe różnice grają dużą rolę, bo o ile wolne śledztwa kryminalne mnie nudzą, o tyle w „Gray Manie” działo się bardzo dużo, co do mnie zdecydowanie przemówiło. Było to moje pierwsze spotkanie z powieścią akcji, ale już teraz wiem, że się polubię z takimi książkami.
Już na wstępie zaznaczę, jak bardzo jestem pełen podziwu dla autora. W podziękowaniach czytamy, że Greaney włożył naprawdę dużo pracy w research. Lekkość i wręcz nonszalancja w wymienianiu nazw broni zachwyca i sprawia wrażenie autentyczności i profesjonalizmu ze strony autora.
Przechodząc do fabuły, podobał mi się wstęp, a dokładniej miejsce akcji- Syria, Irak, tereny misji natowskich. Dobrym pomysłem wydaje mi się umiejscowienie tam powieści akcji z wiadomych względów- jest to przecież od wielu lat teren sporów militarnych. Trochę szkoda, że autor nie postanowił zostać przez całą albo większość książki na tym terenie, natomiast to ciągłe przemieszczanie się głównego bohatera i podróż po Europie na pewno nie nudziła. Gray Man cały czas był w ruchu, akcja pędziła przez Czechy, Szwajcarię, Francję. Nie uraczyliśmy jakoś bardzo zmiany kulturowej, natomiast pojawiły się pewne smaczki, na przykład była wzmianka o języku retoromańskim, o którym dotąd nie wiedziałem, więc oprócz przyjemności książka też uczy.
Co mnie jeszcze zachwyciło we wstępie, że postanowiłem czytać dalej? Pewien bardzo ciekawy zabieg, mianowicie jedna scena była pokazywana czasami z dwóch różnych, wrogich perspektyw. Oprócz wniknięcia w umysł Gray Man’a, wnikaliśmy też w umysły jego przeciwników. Wprowadzało to dwa różne obrazy i pozwalało chociaż trochę zrozumieć stronę, której nie kibicujemy, dzięki czemu stała się ona dla nas bliższa, bardziej ludzka i pomimo tych wszystkich złych rzeczy, w jakiś sposób można było jej współczuć. Sprawiało to też wrażenie obiektywizmu. Nie spotkałem się nigdy wcześniej z czymś takim w jakiejkolwiek książce, więc za to należy się ogromny plus.
Zostając jeszcze przy różnych perspektywach, warto wspomnieć, że zdecydowanie mocnym punktem książki jest również perspektywa dziecka- zawsze z przyjemnością i z pewnym zdziwieniem(bo narrację z perspektywy dziecka naprawdę trudno napisać) czytałem te fragmenty.
Nie jest to oczywiście książka idealna, zdarzyły się pewne nielogiczności, które co prawda wywoływały u mnie sporo facepalm’ów, ale nie psuły jakoś bardzo przyjemności czerpanej z czytania.
Autor w jakiś sposób osiągnął też coś takiego ciekawego, że w zasadzie współczułem i kibicowałem zawodowemu zabójcy- co prawda z zasadami, ale jednak. Zazwyczaj w kryminałach jest odwrotnie, więc dosyć oryginalny zabieg.
Polecam! Powieść dobra nawet na wakacje ;).