Mam wrażenie, że istota egzorcyzmów to ciągle temat tabu. Nie uświadczyłem nigdy informacji w codziennych wiadomościach, która informowałaby mnie o cudownych uzdrowieniu czy chociażby uwolnieniu od złowrogiego nękania czy wykorzystywania konkretnego człowieka. O takich sytuacjach się nie mówi albo są na tyle niepotwierdzone że nikt nie ma odwagi by puścić je w eter, albo też śledzę nieadekwatne do tematu stacje. W każdym razie, jeśli cofnę się pamięcią do książek z udziałem małżeństwa Warrenów (świeckich demonologów), na drodze bardzo często pojawia się drobna przeszkoda – kościół i jego przedstawiciele. Kościół, tak bardzo ostrożny w swoich decyzjach i wbrew pozorom, mocno powątpiewający w czynne działania zła. Wszystko rozumiem, bo nie dajmy się zwariować – zatrzaskujące się przed nosem drzwi, to nie zawsze demon, a zwykły przeciąg. Koniec końców, tematy Warrenów to jedna sprawa ale tu przecież głos zabierają, ku mojej uciesze, właśnie przedstawiciele jednego z głównych nurtów chrześcijaństwa.
Jak się okazuje istota opętania nie jest w tym kręgu niczym szczególnym, a przedstawione przypadki sięgają bardzo blisko naszego, obecnego czasu. Fabio Marchese Ragona – włoski dziennikarz i watykanista – świetnie skonstruował tę podróż, zarówno po latach jak i względem formy walki ze złem. Sam będący świadkiem jednego z przerażających spotkań, postanawia zgłębić podobne, by jednocześnie odzyskać odwagę, która pozwoli mu uchylić przed czytelnikiem karty swojego pamiętnika. W tych okolicznościach rozpoczyna się ta historia.
Wbrew pozorom i nadal z zachowaniem delikatnego podejścia do tematu egzorcyzmów, Fabio Ragona spotyka na swojej drodze wielu duchownych – egzorcystów – którzy dzielą się z nim swoją, bogatą wiedzą i przytaczają przypadki ze swoich wspomnień. Pierwsze co mnie uderzyło, to właśnie czas ich występowania. Tak jak Warrenowie często poruszają w książkach tematy z lat 70-90’ tak tutaj mamy do czynienia z wydarzeniami z okresu pontyfikatu Jana Pawła II, Benedykta XVI czy obecnego Franciszka. Jeśli trzymamy się postaci to równie często pojawia się tu nazwisko – Gabriele Amortha – dobrze znanego z jednej ostatnich pozycji Wydawnictwa Replika „Wspomnienia egzorcysty…”.
Przechodząc do konkretnych przypadków, zauważymy duży rozstrzał rodzaju ingerencji względem opętanej osoby. Czasem będzie to tylko stawiennicza modlitwa, czasem jedynie gest nałożenia na głowę ofiary rąk kapłana po bezpośredni dialog z ukrytym w ciele demonem. W rezultacie, obraz prezentowanych wydarzeń bardzo różni się od tego spotykanego w kadrach z dużego ekranu. Nie ma efektownego obracania głową jak w Egzorcyście reżyserii Williama Friedkina, czy „kroczącą” po schodach dziewczyną rodem z „Ju-on” reżyserii Takashi Shimizu. Tak, to wyszukane sceny, ale i nawet posiłkując się przykładami z badań małżeństwa Warrenów, historie jakie prezentuje Fabio Ragona są zdecydowanie inne, delikatniejsze. Nie chodzi mi nawet o dialogi jakie występują podczas egzorcyzmów, w których ma się rozumieć, nie uświadczymy dosłownego cytowania ale jesteśmy poinformowani o stopniu wulgarności ich odpowiedzi. Autor, mimo przypadków ludzkiej tragedii, przekazał w tym tekście niebywały spokój. Jakby wszystko miało swój porządek. Jakby od chwili pierwszego kontaktu z powołanym egzorcystą, wszystko działało według z góry ustalonego planu.
Kolejny aspekt, to mocno rzucająca się w oczy to właśnie samoświadomość kościelnych egzorcystów. U Warrenów, można było momentami wyczuć obawę, że coś może pójść nie tak. W historiach opisywanych przez Fabio Ragona poniekąd czuje się już na starcie przewagę dobra nad złem. Całe zastępy Aniołów, Świętych, które przywoływane są „do tablicy” w bezpośrednich spotkaniach czynią demony marnymi istotami, które mimo czasem długiej, wieloletniej pracy duchownego w końcu ustępują i odchodzą.
„Mam na imię Szatan” to zaspokajająca moją ciekawość praca. To w końcu mocno brzmiący głos kościoła, który choć na moment unosi kurtynę milczenia i odkrywa okoliczności walki jakie prowadzi poza codziennymi nabożeństwami. To szereg wywiadów, retrospekcji z czołowymi egzorcystami ostatnich lat oraz wspomnienie o tych, którzy dawno odeszli, mimo to, ich duchowe wstawiennictwo ciągle jest wykorzystywane.