Mam wrażenie, że „Bezduszna” to jedna z tych książek, obok których ja nie przeszłabym obojętnie. Sama okładka przyciąga wzrok i wpada w pamięć, więc na sklepowych półkach mimochodem, zawsze ją zauważałam. Dodając do tego ciekawy opis, to cóż mogę powiedzieć – wpadłam po same uszy! Klimaty steampunk nie są mi zbytnio znane, więc tym bardziej miałam ochotę sprawdzić czy ten gatunek, to coś co mnie pochłonie. Główną bohaterką jest Alexia, dwudziestosześcioletnia stara panna, której ojciec był Włochem. Mało tego, Alexia nie ma duszy, a atakujący ją wampir zdaje się o tym nie wiedzieć. Nieszczęśnik, nie pochodzi z żadnego z londyńskich uli, przez co nie wie, jak Alexia działa na stworzenia, takie jak on. Ku nieszczęściu Alexi, ta zabija wampira i od tamtego momentu wszystko zaczyna się walić. No może niezupełnie, bo do akcji wkracza lord Maccon, alfa sfory wilkołaków, agent Biura Ultranaturalnych Rzeczy. Alexia, chcąc nie chcąc, musi liczyć na jego pomoc w rozwiązaniu zagadki owego ataku na jej osobę, oraz sprawę zaginięć wampirów i wilkołaków. Cięty język Alexi wpakowuje ją w coraz to większe tarapaty, z których wyciągnąć ją może tylko zakochany w niej Maccon. Jest to tytuł interesujący, jednak spodziewałam się po nim o wiele więcej. Sam początek, który zapewne miał być intrygujący i ciekawy, wyszedł nijako. Zresztą podobnie prezentuje się cała akcja, co kilkakrotnie doprowadziło do tego, że książkę odłożyłam na bok, bo byłam nią zmęczona. Na szczęście całość ratują dialogi między Alexią i lordem Macconem, które momentami doprowadzały mnie do śmiechu. Sam klimat panujący w książce jest imponujący. Jak przystało na steampunk, XIX wiek obfituje we wspaniałe wynalazki. Nad Londynem unoszą się sterowce, a powozy obfitują w przeróżne urządzenia. Sam styl i język, którymi autorka posługuje się w książce, niesamowicie pozwalają się wczuć w tamta epokę. Mimo że na początku mnie to irytowało, z czasem stało się dla mnie sporym atutem. Należy wspomnieć, że same stworzenia nadprzyrodzone typu: duchy, wampiry czy wilkołaki, są częścią śmietanki towarzyskiej oraz nieodzownymi współpracownikami samej królowej. Same postacie są bezbłędne. Alexia jest wręcz mistrzynią ciętej riposty i nad wyraz nowoczesną kobietą. Autorka poświęciła jej postaci naprawdę dużo uwagi. Niewątpliwie to Alexia ratuje w moich oczach całą tę książkę. W momentach, kiedy tylko dane było zetknąć się jej z lordem Macconem, powietrze było wręcz naelektryzowane, a ja nie mogłam powstrzymać się od cichego chichrania pod nosem. Maccon, jak na alfę stada wilkołaków przystało, to mężczyzna przystojny i dobrze zbudowany, który w obecności Alexi, po prostu tracił głowę. Jest to para naprawdę wybuchowa. Nie mogę też zapomnieć o barwnej postaci lorda Akeldamy. Wampir ten, ilekroć się tylko zjawiał wywoływał na mojej twarzy szczery uśmiech. Zabawny, o ciekawym charakterze, jest wiernym przyjacielem Alexi, na którym ta niewątpliwie może zawsze polegać. Książka jest ciekawa, jednak mnie nie zafascynowała. Zdecydowanie za mało akcji, a całość ratuje tylko i wyłącznie końcówka książki, która mnie wciągnęła aż do ostatniej strony. Liczę, że kolejna część mnie bardziej porwie i autorka jeszcze nie jednym mnie zaskoczy. Polecam osobom, które mają ochotę na drobny powiew świeżości, gdyż z literaturą steampunk ciężko się zetknąć na naszym rynku.