Dziś zacznę od tego, co mi się w ,,Hazardzistach'' nie podobało, i od tego, co sprawiło, że odjęłam im jedną gwiazdkę chociaż większość tego reportażu jest dobra. Mianowicie: zacznę od gier komputerowych.
Rozdział poświęcony uzależnieniu od internetu i gier komputerowych (które to uzależnienie NIE JEST tożsame z uzależnieniem od hazardu) był pisany pod tezę - że coraz więcej, coraz młodszych osób uzależnia się od hazardu. I wszystko byłoby fajnie, gdyby autorka odrobiła pracę domową i zrobiła porządny risercz w tym temacie, zamiast pisać to, co jej się wydaje.
A co wydaje się Beacie Biały?
Ano tak: po pierwsze wydaje jej się, że Fortnite jest grą typu pay-to-win (nie jest).
Po drugie: wydaje jej się, że mechanizmem pay-to-win jest kupowanie kolorowych skinów, nowej broni albo wyglądu postaci (nie jest).
Po trzecie: wydaje jej się, że jeśli ktoś się uzależnił od gier komputerowych, to jest to uzależnienie od pewnej formy hazardu (nie jest).
I chociaż wypowiadający się w tym temacie psychologowie wskazywali na to, że uzależnienie od hazardu i uzależnienie od gier komputerowych to są dwie różne rzeczy, to jednak naciągana teza autorki przewijała się cały czas gdzieś w tle.
Poza tym, występując już w roli autorytetu (twórcy, dziennikarza, reportera) wypadałoby rozeznać się w temacie i sprawdzić, które gry są grami typu pay-to-win i w jaki sposób ten mechanizm działa. A także dowiedzieć się czym są lootboxy (faktycznie uznawane w niektórych krajach za formę hazardu), bo o tym akurat nie wspomniała Beata Biały tylko jeden z psychologów udzielający jej wywiadu.
Możecie pomyśleć, że to w zasadzie tylko drobne potknięcie, coś nieznaczącego, przecież w końcu dzieciaki (i dorośli) faktycznie uzależniają się od internetu i gier komputerowych, i trzeba ten temat poruszać i omawiać, ale mnie, jako gracza i mnie, jako socjologa szczególnie uraziło to powierzchowne i nierzetelne podejście do tematu. I mieszanie go z hazardem.
Na resztę książki składają się wypowiedzi hazardzistów, psychologów leczących uzależnienia, właścicieli kasyn, krupierów, zawodowych pokerzystów i samych rodzin hazardzistów. I o ile są to faktycznie opowieści niemieszczące się w głowie - jak wygrywane i niemal natychmiast przegrywane kwoty (rzędu tych, których prawdopodobnie większość z nas nie zobaczy na oczy), jak opowieści o wyciąganiu pijanego męża z kasyna, albo o przegraniu mieszkania, które miało się zostawić dzieciom w spadku, o tyle w pewnym momencie ogrom tego nieszczęścia zaczyna nas przytłaczać i w pewien sposób nużyć.
Bo jak w przypadku każdego uzależnienia mamy tu do czynienia z pewnym powtarzalnym schematem - zerwanie z nałogiem, chwila przerwy, powrót, powtórka z rozrywki. I cały czas mamy też świadomość tego, że hazardzistą - tak jak alkoholikiem - zostaje się do końca życia. Zwłaszcza takim, który grał i przegrywał przez internet, a nie na żywo, w kasynie. Bo kasyno i punkty gier można omijać. A internetu ominąć nie sposób. Nie dzisiaj. Nie teraz.
Powtarzalne są również rozmowy z psychologami - w pewnym momencie wszyscy mówią to samo, ale innymi słowami. Kto zostaje graczem, jakie są mechanizmy uzależnienia, jak przebiega ten proces, czy są jakieś zewnętrzne/wewnętrzne czynniki sprzyjające uzależnieniu się od hazardu? Rozumiem zamysł, który stał za tym zabiegiem, ale moim zdaniem trochę nie wyszło.
Plusem jest to, że książkę czyta się szybko. I że jest to reportaż emocjonalny - nie wypełniony suchymi faktami i liczbami, ale oddający głos uzależnionym hazardzistom.
Minusem jest wspomniana już powtarzalność i rozdział o grach komputerowych pisany pod tezę.
Mimo tego wydaje mi się, że warto książkę przeczytać, chociażby po to, żeby zrozumieć czym uzależnienie od hazardu jest (i czym nie jest), i jak radzić sobie z hazardzistą (przede wszystkim nie pomagać mu spłacając jego długi!).
* Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl