„Dotyka… Poderwać gęsią skórkę do lotu” Autor Nieznany.
Z Autorem Nieznanym. zetknęłam się tylko informacyjnie rok temu, przez przyjaciółkę, która opowiadała mi, że jest ktoś taki, napisał świetną książkę „Nawiść”, ale nie miałam przyjemności czytać. .
„Dotyka… Poderwać gęsią skórkę do lotu”, wygrałam w konkursie "Kostnicy", odpowiadając na pytanie: "czym jest dla mnie starość". W odpowiedzi na tak postawione pytanie, coś napisałam odruchowo, tak jak wtedy czułam i naszły mnie pierwsze myśli, ale gdy teraz się nad tym zastanawiam, to dwoje uśmiechniętych staruszków na ławce przed domem, trzymających się za ręce, to dla mnie najpiękniejszy obrazek, jaki zapamiętałam z dzieciństwa. Pamiętam, jak myślałam, aby zestarzeć się tak jak moja babcia - z uśmiechem na twarzy. Tym bardziej ciekawa byłam książki o starości.
Okładka intrygująca. Gdy ją zobaczyłam, uświadomiłam sobie, że gdzieś ją na pewno już widziałam wcześniej i to nawet w telewizji - albo w programie u Agaty Passent „Xięgarnia”, albo gdzie indziej - na pewno okładka znajoma. Książka przyszła pięknie spakowana, taka doceniająca czytelnika (a czytelnik lubi, gdy traktuje się go w taki poważny sposób). Na pewno piasek i druciki zastanawiają, co jest treścią, że akurat takie atrybuty reklamują książkę. A książka zawinięta w piękne, szklane płótno - wydaje się drogocennym skarbem, na miarę księgi przeznaczenia. Wzbudza to szacunek do Autora Nieznanego., ktokolwiek ukrywa się za takim pseudonimem - skoro tak szanuje książki, to szanuje ludzi, można się domyślać. Ma u mnie już na starcie duży kredyt zaufania. Opis z tyłu też jest zaproszeniem, więc wchodzę w jego świat zaciekawiona, z otwartym umysłem, chcąc się dowiedzieć, co on o tej starości ma mi do powiedzenia.
I tu zaczynam dusić się piachem, czytanie idzie mi tak pięć stron na pierwszy raz i nie bardzo mogę się w tym odnaleźć. O co chodzi? Dlaczego tak? To jest SF a ja przecież myślałam, że baśń. Nie znam się na Lemie, pokornie przyjmuję wszystkie nowinki i tę całą wymyśloną przyszłość. Tak, książka Autora Nieznanego. zmusza do myślenia. Trzeba naprawdę wysilić umysł, postawić mózg na baczność, aby nadążyć za autorem. Nie można czytać szybko, bo to jakiś nowy język jest, a odczucie jest takie, jakby się mimo powolnego czytania biegło. Myślę sobie jednak, że skoro Autor Nieznany. stawia tak dużo kropek, to chyba ma coś do powiedzenia. Wie lepiej. Tylko, w jakim celu pisze w formie scenariusza? Tak, reżyser ma tu gotowy materiał, wszystko jest tak dokładnie opisane.
Najpierw obrażam się na to, że Autor Nieznany. traktuje mnie jak kogoś, komu trzeba powtórzyć po kilka razy te same słowo, znaczenie słowa, tylko w innej formie, synonimie, porównaniu itd. Tu jedno sowo wynika z poprzedniego, a czasami jeszcze z poprzedniego. Słowa są dobitne. Czuje się, że Autorowi Nieznanemu. zależało, aby właśnie nie przebiec po tych kartkach, a zastanowić się głębiej nad tym, co się czyta. Pomału Autor Nieznany. idzie do przodu, niespiesznie, jakby miał czas (tylko, że ja go tak dużo nie mam). Ale autor "Dotyka..." jest niestrudzony, jakby chciał nam powiedzieć: czytelnicy…pomału…książkę pisze się tak długo, a wy byście chcieli tak szybko, tak od razu poznać tajemnicę STAREGO. No, więc z szacunku do tak pięknie opakowanej książki, w sumie do Autora Nieznanego. też, bo przecież jakieś ręce musiały to zapakować, dochodzimy do…tak, w końcu pojawia się "ale". Jak już przyzwyczaimy się do tego języka (tak od strony 43 w moim przypadku), zaczyna robić się przyjemnie w obcowaniu z jego piaskowymi słowami. Tylko trzeba mieć w pobliżu wodę, bo jakoś tak sugestywnie pić się chce...
Dużo nowych słów pojawia się w książce, zmienionych, rozczłonkowanych, zespolonych - bardzo to inne, ciekawe. Te słowa są jak puzzle, które tak rozsypane, tworzą całość. Inaczej nie da się przedstawić najpierwotniejszych potrzeb w kontekście jedynego życia.
Oczywiście nie napiszę, o czym dokładnie jest książka, bo o tym każdy sam musi się przekonać. Wyobraźcie sobie jednak świat, gdzie nie ma tego co widzicie dookoła, co znacie od urodzenia. Nie ma też ludzi, roślin i prawie żadnych zwierząt. Nie ma też elektryczności, światła i jakichkolwiek urządzeń. Cała dotychczasowa wiedza została tylko…w pamięci starych ludzi. Świat zaczyna się od nowa i stary człowiek jest jego fundamentem. Wiedza starych ludzi jest bezcenna i raptem role odwracają się – młodość już nie jest na pierwszym planie. Tu starość jest w cenie i trzeba o nią dbać, aby zdążyć poznać tajniki przetrwania. Głowni bohaterowie to Stary, An i Adm.
Książka sięga jestestwa, tego, co w życiu najważniejsze. Opowieść oparta jest na trzech słowach - na wierze, na nadziei i na miłości. I przewijają się wszystkie emocje, wszystkie uczucia. Jak pokona się ten piach, można zobaczyć, że w życiu tak niewiele potrzeba, tak niewiele rzeczy jest ważnych. Gdybym miała zdecydować, na którą półkę postawić książkę w księgarni, musiałabym ją rozczłonkować. Pasuje i do baśni, i do SF, i na półkę psychologiczną. Jest też dowcipna, czasami bardzo, tak, że doprowadza do łez(cytat w tytule rozbawił mnie bardzo i długo był moim faworytem).
To, co jeszcze jest ważne - to Autor Nieznany. rozprawia się z technologią, z tym, co zabiera nam dużo czasu a pokazuje mądrość starszych ludzi. Tak pięknie ich opisuje, że człowiek od razu ma ochotę porozmawiać z nimi - nie na chwilę, nie zdawkowo, ale tak na dłużej, tak naprawdę. Sami wiecie, że nasi rodzice często nie mieli czasu nas wychowywać, a dziadkowie, którzy też dobrymi rodzicami nie byli, dla nas wnuków mają czas, są skarbnicą wiedzy, są często jak ratujący okręt, są jak opoka, jak żagiel, jak niewidzialna ręka.
Wkurza, co prawda wszechwiedzący narrator, wszędobylski taki, co wszystkie rozumy pozjadał. Wie najlepiej, on rozdaje karty, jemu wolno. Osacza nas, dotyka tak, że czujemy się jak na sądzie ostatecznym. Skąd to wszystko wie? Kto dał mu prawo pisać takie rzeczy. Chciałoby się wręcz krzyknąć: Narratorze! Who you are? Skąd tak dobrze znasz psychikę An? Jeśli jesteś mężczyzną, nie możesz wiedzieć tyle o kobiecie, a jeśli kobietą, nie możesz wiedzieć tyle o Adm! Nie możesz tyle wiedzieć o mężczyznach. Ale on zdaje się wiedzieć wszystko. I prowadzi pokorne owieczki swoje na tym druciku do miejsca, gdzie wszystko staje się jasne… Zapomniał tylko o jednym, ale niech rzuci kamieniem, ten, co jest idealny. Czy on sam ma tak upragniony przez wszystkich czas?
Końcówka przepiękna. Końcówka rozwala najpierw na kawałki, aby później scalić. Scalić dobrym klejem. To książka o pragnieniach, o wyobrażeniach jak mogłoby być, jak chciałoby się, aby było.
Podsumowując, książka niezwykła, oryginalna. Autor Nieznany. pisze niby o podstawowych prawdach życiowych, niby pierwotne sprawy, a każde słowo jakby święto. Przez wiele książek przemyka się i nic po nich nie pozostaje. U Autora Nieznanego. delektujemy się słowem, czujemy ruch martwych rzeczy, razem z bohaterami, jak ludzie pierwotni, odkrywamy wszystko od nowa…i cieszy nas to. Ja na przykład gram na gitarze, tak byle jak, ale po lekturze książki od razu wyciągnęłam stare pudełko. I ognisko rozpalę sobie na działce w sylwestra, a co - spróbuje jedną zapałką, bo przecież nie czym innym...
Czytając książkę, przewinęły mi się przed oczami takie filmy, (kto widział, będzie wiedział, z jakiego rodzaju dziełem mamy do czynienia), jak:
„Gunda” Viktor Kosakovskiy - opis uczuć zwierząt sprawia, że od razu mięsożerca chce być wegetarianinem.
„Obywatel Jones” Agnieszki Holland - opisany głód bohaterów jest taki jak...nie, nie napiszę tego, po prostu obejrzyjcie.
„Księga Ocalenia” Albert Hughes /Allen Hughes– stary człowiek jest jak Biblia.
”Czarne stopy” Waldemar Podgórski – i tu pewnie zaskoczenie u większości – a co to za film? A byliście harcerzami, zuchami? No, to już wiecie.
I wiele innych filmów, bo też np. „Błękitna Laguna” i już widzę jak Autor Nieznany. rzuca we mnie, czym popadnie, że jak mogłam, ale takie przyszło do mnie skojarzenie na sceny miłosne. No nie przepraszam. Mogę, bo to moja opinia.
To jest takie pierwsze wrażenie po przeczytaniu pierwszy raz. Drugi raz pierwszy nie będzie (już zaczynam myśleć jak Autor Nieznany. - uważajcie, to jest zaraźliwe:)). Sami zobaczycie, że to jest tego typu oryginał, że będziecie do niej wracać. Ja w każdym razie odkładam książkę na półkę obok Szostaka i za jakiś czas na pewno sobie o niej przypomnę. Ciekawe jak wtedy będzie piaskować...?
A teraz idźcie wszyscy do swoich najbliższych, dajcie im czas, dajcie im swój dotyk, spojrzenie.
Poukładajcie swoje życie tak, aby była harmonia i równowaga.
AleBabka AleBabka
PS Tak czytając tę książkę, mam wrażenie, że STARY poprzez czas, chce nam pokazać, że podobieństwa bardziej się przyciągają - bo czas jest już STARY, a może się mylę?
PS 2 Chciałabym poznać opinię Michała Nogasia, albo Mariusza Szczygła na temat tej książki - myślę, że zaciekawiłby ich nie tylko nowy styl pisarski, jaki wymyślił Autor Nieznany, ale historia sama w sobie.
Baśń postapokaliptyczna. O starym człowieku. Tylko on wie, jak mieć i być. Bo umie używać, oderwanych od technologii, dłoni. Po pyłowym potopie jedynym ocalałym wynalazkiem ludzkości są… dłoni...
Wielkie dzięki, droga Iwono! <3 Przede wszystkim za czas, który poświęciłaś na przeczytanie, a potem opisanie swoich wrażeń (w jakiej formie!). Dzięki za gamę tego, co czułaś - od wkurzenia (narratorzy lubią się mądrować, hehe) do wzruszenia. Za potrzebną podczas czytania szklankę wody. Za różność półek, na których można by te piaskowe literki postawić. Za wszystko! Dzięki wielkie i wielkie ukłony! :) <3
Drogi@nieznany. Przeczytałam książkę drugi raz i muszę zwrócić honor...bo drugi raz jest tak samo dobry jak pierwszy:). Też była mi potrzebna szklanka wody, bo piasek zaduszał, też wkurzał mnie przemądrzały narrator, też słowa mnie zachwyciły a kropki za każdym razem przypominały o ciekawym autorze, który ma dużo do powiedzenia.
Być może teraz napisałabym tę recenzję inaczej, może głębiej, bo wzruszenie też się pojawiło. Ale niech zostanie ta pierwsza...
Dziękuję za możliwość obcowania ze słowem autora i niech książka się niesie w świat. Jej treści bardzo przydają się w życiu, tym, na co dzień/słowa autora dają skupienie, zastanowienie, prowokują do rozliczenia się z odkładanymi sprawami/. Czyta się ją bez presji i pośpiechu, tak jak lubię.
Szybko do niej wróciłam i odstawiłam na półkę, ale tę na widoku, naprzeciwko oczu:)
Ooo, pierwsza recenzja wystarczy, a komentarz... jest jak ta druga, której nie napisałaś! ❤️ To ja dziękuję, za te wszystkie słowa. I za drugie przeczytanie. I za odstawienie książki, ale w zasięgu wzroku. I za przemądrzałego narratora :) Bardzo dziękuję! ❤️ PS Piękne są te słowa: ...czyta się ją bez presji i pośpiechu...
Baśń postapokaliptyczna. O starym człowieku. Tylko on wie, jak mieć i być. Bo umie używać, oderwanych od technologii, dłoni. Po pyłowym potopie jedynym ocalałym wynalazkiem ludzkości są… dłoni...
Przyjacielu Słowa Pisanego, usiądź wygodnie i podaruj mi chwilę swojego cennego czasu. Zapraszam Cię do świata autora nieznanego. Zarezerwuj sobie czas na lekturę. Czytanie "Dotyki..." to nie wyści...
Przyszłość, która już przyszłością nie jest. Staje się już tylko przeszłością. Pył i niepokój ogarnęły wszystko dookoła. A siła burz piaskowych odrzuca w głąb nieznanego. Taki jest już los, który opi...
@w.bookss
Pozostałe recenzje @ale.babka
Paniutka i Łowika - moje nowe koleżanki!
@Obrazek BAJKOLORY na dobranoc, na śnienie Ilustarcje: Nina Peret Bajanki: Autor Nieznany. Specjalnie czekałam z moją recenzją Bajanek do wieczora…, a tu jeszcz...
Stanisława Brejdyganta pierwszy raz zobaczyłam w serialu Klan. Pamiętam, że pomyślałam, dlaczego tak dystyngowany, dobrze ubrany i mający coś do powiedzenia człowiek nie...