Są takie książki, które tuż po przerzuceniu ostatniej strony chce się zacząć od początku. Mimo, że fabuła jest już wiadoma, zagadka rozwiązana (może właśnie z tych powodów), zacząć od pierwszej strony i sprawdzić czy "to" się na pewno wydarzyło.
Po powieść sięgnęłam z powodu licznych pozytywnych opinii, które okazały się prawdziwe. To był strzał w dziesiątkę! Ten thriller psychologiczny jest rewelacyjny. Duszny, gorący, budzący niepokój klimat towarzyszy przez całą mroczną historię. Dodatkową stymulację dają również malownicze opisy Australii, które mają dokładnie taką samą aurę.
O samej fabule nie można zbyt dużo powiedzieć, gdyż wszystko byłoby olbrzymim spoilerem.
Fabuła zbudowana jest głównie z retrospekcji opisującej wydarzenia od momentu poznania się Ellie i Martina, a poprzeplatana przebiegiem śledztwa oraz toczącym się wNowejPołudniowejWalii procesem wsprawie morderstwa.
Walczącą z traumą po stracie dziecka ilustratorka książek dla dzieci oraz dziedziczka fortuny, Ellie, poznaje Martina Cresswell-Smith. Ciepły, empatyczny, charyzmatyczny deweloper budowlany szybko zyskuje zaufanie kobiety. Para bardzo szybko zbliża się do siebie, podróżuje, aż w końcu biorą szybki ślub. Ma to też pomóc w realizacji lukratywnego projektu budowlanego w Australii. Dzięki Martinowi, pasywno-agresywna Ellie, stara się wyrwać z otchłani lęku, bólu i żałoby, które znieczulała lekami psychotropowymi i alkoholem. Jednak kobieta ugrzęzła między traumą sprzed dwóch lat, a rzeczywistością. Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne nie dają o sobie zapomnieć, a Ellie coraz częściej zdarzają się zaniki pamięci.
Drugą perspektywą, z trzecioosobową narracją, jest proces o zasięgu międzynarodowym w sprawie morderstwa Martina, w którym żona musi sprzedać sędziom wizerunek słabej ofiary zamiast bezwzględnej morderczyni męża. Tu świadkami są śledczy. Obrońcy zależy na zdyskredytowaniu osoby najbardziej zaangażowanej w sprawę - starszej posterunkowej Laurel „Lozzy” Bianchi.
Autorka starannie wprowadza czytelnika w głębię fabuły i odczuć Ellie. Jej skrupulatnie dopracowana kreacja, prowadzona pierwszoosobowo, pozwala na zrozumienie złożonej osobowości oraz ukazuje walkę między logiką a emocjami.
Doskonale ukazane manipulowanie iluzją, a może iluzoryczna manipulacja, już od pierwszych stron budzi niepokój, a tempo akcji jest utrzymane do końca na wysokim poziomie. Podszyta smutkiem, żałobą, odrzuceniem, ale i nadzieją.
-Jak kiedyś powiedział Houdini, El, coś widzisz, ale tonie jest to, comyślisz.
Choć fabuła dostarczyła wszystkie puzzle tej intrygi, nie potrafiłam jej poskładać w jeden obraz. Ukazując coraz to nowe szczegóły wydarzeń, autorka, zwodzi czytelnika, odciąga uwagę, by w finale zburzyć cały zarys domysłów. To już nie była karuzela doznań, a wypadnięcie rollercoastera z torów.
Mistyfikacja i ujawnienie gorzkiej prawdy, że manipulacja budzi w umyśle podprogowe zaufanie i tak naprawdę sami sprowadzamy na siebie oszustów, by móc budować iluzoryczną rzeczywistość zmusza do refleksji. Jasne, że każdy zaprzecza i wypiera swoją naiwność.
Polecam tą powieść, choćby po to by zmienić swoją percepcję.