Lubicie pokazy iluzjonistów? Lubicie tę „prawie magię”?
We mnie zawsze takie pokazy wywołują spore emocje. Zmuszają do zastanowienia i zmuszają do pytań o funkcjonowanie mózgu, widzenia świata i wszystkie filtry przez które postrzegamy rzeczywistość. Dziś o książce, która jest niezwykłą sztuczką iluzjonistki, jaką jest Lereth Anne White.
Książka „Nasze idealne małżeństwo” zachwyciła mnie i w niebywały sposób, przez 400 stron roztaczała sieć złudzeń, w które wpadłam bez reszty. Sieć kłamstw bohaterów, wykreowanych światów, pragnień i lęków… utkana z tak niezwykłą precyzją, że nawet się nie zorientowałam… jak bardzo się zaplątałam.
Ofiara, oprawca i wybawiciel… jasny podział ról, ale czy na pewno? Czy proces morderczyni, żony Martina Cresswell-Smitha może nas zaskoczyć? Czy sprawa żony w przemocowej relacji może mieć drugie dno? Czy idealne małżeństwo może nie być takie idealne jak się wydaje?
Ona rozpaczliwie łaknie miłości, uwagi, troski… On jej to wszystko ofiarowuje… a może to tylko pozory? Może Ona nie jest tak bezbronna, a On wcale nie jest pełen empatii.
Tu nie ma jednowymiarowych masek, to są maski pełne ornamentów z kłamstw, haftów wyrachowania i kamieni szlachetnych przez miesiące szlifowanych przez najznamienitszych oszustów.
Ta książka to rewelacyjna czytelnicza przygoda, niezwykle gęsta, pełna lęku atmosfera, genialny thriller, którego nie da...