Linda Howard- jest autorką około czterdziestu powieści, które były bestsellerami New York Timesa, USA Today, czy Publishers Weekly. Jest także laureatką wielu nagród w kategorii literatury kobiecej, między innymi RITA Award oraz Romantic Times Magazine Award.
David jest chirurgiem i razem z kolegami postanowił założyć mały, darmowy szpital w biedniejszych rejonach Meksyku. Tuż przed wyjazdem okazało się, że jego żona- Milla jest w ciąży, ale pomimo to postanowili wyjechać. Wkrótce urodził im się chłopczyk, któremu dali na imię Justin. Któregoś dnia David jak zwykle spieszył się do szpitala. Ucałował na pożegnanie żonę i synka, po czym szybko wyszedł. Nawet się nie domyślał, że jest to ostatni raz, kiedy widzi swoje dziecko...
Po wyjściu męża do pracy Milla zabrała sześciomiesięcznego Justina na targ. Jak zwykle planowała zrobić małe zakupy i wrócić do domu. Niespodziewanie napadło ją dwóch mężczyzn, którzy zamierzali odebrać jej dziecko. Zszokowana Milla próbowała bronić syna, rzuciła się na porywaczy i walczyła. Udało jej się nawet wydrapać jednemu oko, jednak została pchnięta nożem w plecy i straciła przytomność. Mężczyźni uciekli z jej ukochanym synkiem, a nikt z tłumu ludzi zgromadzonych dookoła nawet nie zareagował, nie próbował jej pomóc.
Pchnięcie nożem okazało się na tyle groźne, że Milla musiała być operowana i długo dochodziła do zdrowia. Kiedy jednak odzyskała siły jej głową i sercem zawładnęła jedna myśl: odnaleźć syna. Z dnia na dzień szczęśliwe i idealne małżeństwo Milli się rozpadało. Coraz bardziej oddalała się od męża i choć w głębi serca kochała go, to nie wyobrażała sobie by mogli być razem jak dawniej. Była zrozpaczona i wiedziała, że dopóki nie odnajdzie własnego dziecka, nie będzie mogła normalnie żyć i być szczęśliwa.
Mija dziesięć lat. David po rozwodzie z Millą ułożył sobie życie z inną kobietą. Milla natomiast wszystkie te lata spędziła na poszukiwaniach syna, które okazały się bezskuteczne. Założyła też organizację zajmującą się poszukiwaniem zaginionych osób, przede wszystkim dzieci. Chociaż udało jej się pomóc tysiącom ludzi w odnajdywaniu bliskich, to sama nie potrafiła znaleźć żadnego tropu, który zaprowadziłby ją do syna. Chwytała się każdej nadziei, każdego najmniejszego śladu, ale każdy prowadził donikąd. Powoli kobieta traciła nadzieję, jednak na jej drodze pojawił się niejaki Diaz. Samo imię tego mężczyzny wzbudzało strach i respekt, uchodził bowiem za człowieka bezwzględnego i zawsze doprowadzającego sprawy do końca. To właśnie on pomógł Milli dotrzeć do prawdy i odkryć tajemnice związane z porwaniem syna. Powoli też rodziło się pomiędzy nimi uczucie. Diaz, choć skryty i małomówny, na początku przerażał Millę, to mimo to w jakiś sposób ją pociągał. Kobieta jednak odsunęła od siebie to uczucie i skupiła się na myśleniu o Justinie. Wiedziała, że nie może się poddać, będąc u kresu poszukiwań. Musiała dowiedzieć się co czy wszystko z nim w porządku. Chciała wiedzieć, czy jest kochany i jakich ma rodziców. Tylko czy będzie mogła pogodzić się z myślą, że nigdy nie odzyska Justina tak naprawdę? Po tylu latach nie może zabrać go od przybranych rodziców, bo to zburzyło by mu cały świat. Jak w takim razie potoczy się jej dalsze życie, które nagle zostało pozbawione celu?
Zawsze duże wrażenie robili na mnie ludzie, którzy pomimo wszystko potrafią dążyć do wyznaczonego celu. Mają na tyle silną wolę, żeby się nie poddać w połowie drogi, nie zrezygnować, kiedy wydaje się, że wszytko jest stracone, nie zniechęcić. Milla- główna bohaterka książki jest właśnie przykładem takiej kobiety- wytrwałej i pomimo beznadziejne sytuacji, niepoddającej się aż do samego końca. Jej determinacja i wytrwałość wydają się czasem wręcz absurdalne, ale pomagają jej w odnalezieniu szczęścia. Od pierwszych stron czytelnik towarzyszy bohaterce w poszukiwaniach i razem z nią przeżywa stratę syna. Książka jest przy tym napisana lekkim i przyjemnym językiem. Pomimo, że fabuła jest dosyć przewidywalna, to urozmaicają ją zaskakujące wątki poboczne. tworzą one zagadkę, która zostaje rozwiązana dopiero pod koniec książki. Jedyne co mi się nie spodobało, to "amerykański klimat" powieści, który dało sie odczuć w niektórych momentach. Nie stanowiło to jednak zbyt wielkiego problemu. Ogólnie przyjemna lektura, chociaż we mnie wzbudziła też pewnego rodzaju przerażenie. Porwania dzieci zdarzają się przecież nie tylko w książkach, a ja nawet nie chcę się zastanawiać, jak w takich sytuacjach czują się rodzice i jak wygląda ich późniejsze życie.