Efekt Rosie recenzja

Don Tillman, główny bohater książki "Projekt Rosie" powraca w wielkim stylu, a do tego musi odnaleźć się w zupełnie nowej, trudnej i nieprzewidywalnej rzeczywistości.
Po ślubie Don i Rosie wiodą dość zwyczajne życie. Don pomimo tego, że jest mężczyzną innym niż przeciętni panowie, w roli męża radzi sobie zaskakująco dobrze. Czytelnicy pierwszego tomu trylogii, którzy zdążyli wcześniej poznać tego szalonego, zorganizowanego i niezwykle oryginalnego profesora genetyki z zespołem Asprgera już wiedzą, czego można się po nim spodziewać. Po ślubie Tillman zachowuje się nadal jak typowy Tillman, jednak w jego życiu małymi kroczkami pojawia się coraz więcej niespodzianek.
Niespodzianką, która przewraca wszystko do góry nogami jest informacja o ciąży, która wymusza totalną reorganizację życia tej nietuzinkowej pary i zmianę priorytetów . Takim oto sposobem Don rozpoczyna kolejny ze swoich projektów, a do ojcostwa przygotowuje się naukowo- najlepiej jak to tylko możliwe. Niestety umysł Dona jest bardzo zadaniowy, a okazywanie uczuć jest dla niego dużym problemem, dlatego jak nietrudno się domyślić- między Donem i Rosie zaczynają pojawiać się mniejsze i większe zgrzyty.

"Efekt Rosie" to ciekawa, zabawna i pełna absurdalnych sytuacji historia, która pokazuje jak do roli ojca przygotowuje się mężczyzna (a do tego mężczyzna totalnie zadaniowy!). Mamy tu sporo zawirowań oraz bardzo dziwnych sytuacji, ale całość utrzymana jest w stylu z pierwszej części przygód Dona i Rosie.

Książkę czytało mi się rewelacyjnie, chociaż od samego początku spodziewałam się takiego obrotu spraw i zakończenia. Nie zabrakło tu śmiesznych sytuacji generowanych przez nie do końca trafione pomysły Dona, oraz jego zakręconych przemyśleń, ale jeżeli miałabym wybrać faworyta- to tom pierwszy podobał mi się bardziej. Wiem, że wydawnictwo Media Rodzina już szykuje premierę trzeciego tomu, więc z niecierpliwością czekam na "Finał Rosie", bo jestem ogromnie ciekawa, jak Don Tillman poradzi sobie z wychowaniem syna.