Po lekturze pierwszej części Domu ziemi i krwi, który okazał się całkiem dobry, lecz nie do końca satysfakcjonujący, przyszła pora na część drugą. Przyznaję, podchodziłam do niej z niemałym strachem. Z jednej strony miałam nadzieję na coś lepszego i zdecydowanie bardziej wciągającego, jednak z drugiej wolałam trzymać swoje oczekiwania na wodzy – wiecie, żeby uniknąć ewentualnego rozczarowania. Czy w ostateczności książka okazała się dobra? Czy jej zakończenie zachęciło mnie do szybszego poznania tomu drugiego serii? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w tej opinii.
Bryce jest mieszańcem. W jej żyłach płynie krew zarówno fae, jak i człowieka. Dziewczyna kocha swoje życie: za dnia pracuje w antykwariacie i sprzedaje nie do końca legalne przedmioty (magiczne oczywiście), a nocami podbija miasto wraz z grupką przyjaciół. Pewnego razu dochodzi do brutalnej zbrodni, która wstrząsa całym miastem i życiem Bryce. Czy dziewczynie uda się odkryć prawdę o tym, co wydarzyło się tamtego dnia?
Pozwólcie, że tym razem znów rozpocznę swoją opinię od swoich oczekiwań. Jeśli czytaliście moją opinię na temat poprzedniej części, to wiecie już, że od połowy zrobiła się ona dość nużąca. Dlatego też marzyłam o tym, by ta część dostarczyła mi więcej rozrywki i wciągnęła. Czy to dostałam? No cóż, pierwsza połowa tej pozycji okazała się po raz kolejny niezbyt fascynująca, choć już od pierwszej strony dało się wyczuć, że akcja zaczyna ciut przyspieszać i obiecywać coś wielkiego. Nie można było oczekiwać tego wszystkiego już od razu, bo przecież pozycja ma ponad sześćset stron. Przyznaję, druga połowa książki okazała się dość sporym zaskoczeniem - oczywiście pozytywnym.
Główna bohaterka nie zmieniła się wcale, no ale na to dam jej jeszcze szansę w kolejnym tomie serii. Nadal odgrywała rolę tej nieustraszonej, upartej i chcącej zbawić cały świat, no, a to nie dość, że w pewnym momencie zrobiło się nudne, to jeszcze wzbudzało tylko moją irytację. Mam szczerą nadzieję na to, że w końcu postać ta pójdzie po rozum do głowy i w drugim tomie okaże się, że jestem w stanie ją tak po prostu polubić.
Druga część Domu ziemi i krwi ostatecznie przypadła mi do gustu bardziej niż pierwsza. Tutaj, mimo wszystko, bawiłam się o wiele lepiej i byłam po prostu ciekawa tego, w jaki sposób rozwiąże się główna sprawa. Bardzo spodobała mi się Sarah J. Maas w wydaniu bardziej kryminalnym, bo tego jeszcze u niej nie było. No, a że ja za kryminałami wszelakimi przepadam, to i mój zachwyt wydaje się chyba całkiem uzasadniony.
Cieszę się, że mogłam poznać Bryce, Hunta i innych bohaterów tej historii. Może nie jest to powieść i świat wykreowany idealny, ale ma w sobie pewną magię, którą bez wątpienia będę poznawać dalej. Czy tom drugi przypadnie mi do gustu? No cóż, mam na to ogromne nadzieje i liczę, że się nie rozczaruję.
Jeżeli szukacie czegoś z gatunku fantastyki, co pomoże Wam oderwać myśli od codzienności, to myślę, że ta książka przypadnie Wam do gustu. Nie obiecujcie sobie jednak nic wielkiego, bo tak jak ja, możecie się rozczarować.