Dwudziestodziewięcioletnia Klaudia od dłuższego czasu śni o starym dworze, otoczonym wysokim murem. Jak to jednak z marami nocnymi bywa, kobieta nie przywiązuje do tego wielkiej wagi. Skupiona jest na swojej pracy w galerii sztuki, a także na pasji jej życia- malowaniu obrazów. Tego dnia została postawiona przed ścianą przez swoją szefową- otóż klientka zamówiła obraz, a to właśnie Klaudia będzie musiała przejechać wiele kilometrów, by go jej dostarczyć. Choć do pewnego momentu trasa mijała bohaterce bez większych problemów, tak nagle, gdzieś pośrodku niczego, jej auto odmówiło posłuszeństwa. Klaudia musiała ruszyć na krótki spacer do najbliższego domostwa, gdzie bardzo uczynni mieszkańcy nie tylko pomogli jej w przywróceniu samochodu do życia, ale również zaoferowali nocleg. Tam okazuje się, że stary dwór z jej snów istnieje naprawdę...
Klaudia nie zastanawia się długo- chce poznać tajemnice zniszczonego domostwa. Nie wie, dlaczego śni o nim co noc, skoro nie ma z nim jakiegokolwiek związku. A skoro okazja do amatorskiego śledztwa nadażyła się sama, musi to wykorzystać.
Czy głęboko ukryte w naszej podświadomości wspomnienia mogą przyciągać nas do miejsc, których teoretycznie nie znamy? A może kryje się za tym znacznie więcej... ?
Nie ma nic lepszego, niż mroczny, rozsypujący się dwór, który w swym martwym wnętrzu skrywa niejedną tajemnicę, a okoliczni mieszkańcy czują dreszcz na plecach, mówiąc o nim. To głównie enigmatyczny opis oraz obietnica licznych sekretów skusiła mnie do przeczytania Zagubionego ptaka. Zresztą, czas od czasu muszę odpocząć od thrillerów, tak więc ta pozycja wydawała się idealnym wyborem. A jak było w rzeczywistości? O tym już za chwilę...
Klaudia ma dwadzieścia dziewięć lat, a malowanie to jej pasja. Wszystko byłoby doskonale, gdyby nie czuła się tak samotna wśród otaczających ją ludzi. Każda z dawnych znajomych założyła już rodzinę, więc jedynym tematem było życie rodzinne. Do tego matka, która nie rozumie, że malarstwo nie jest fanaberią córki, lecz życiem. Wyjazd do klientki był co prawda poniekąd przymusem, ale pozwolił również głównej bohaterce na złapanie oddechu. A gdy przypadkowo trafiła do miejscowości, w której znajdował się dwór z jej snów już wiedziała, że zostanie tam na dłużej. Że może to właśnie jej miejsce na ziemi...
Jej prywatne śledztwo nie tylko przybliżyło ją do uzyskania odpowiedzi na nurtujące pytania, lecz także sprawiło, iż w mieszkańcach domu, gdzie wynajmowała pokój -Annie, Ewie i Andrzeju- odnalazła prawdziwych przyjaciół. Nie zdawała sobie sprawy, jak wiele dobrego może sprawić samą swoją obecnością. Szczególnie, że jest ktoś, kto od dłuższego czasu wodził za nią wzrokiem...
Wszystko pięknie, ale mam wrażenie, że wątek pojawiającego się w snach Klaudii dworu był jedynie "podstawką" do kolejnych, standardowych wydarzeń, czyli odnalezienia prawdziwej miłości przez naszą bohaterkę. Owszem, Klaudia wytrwale ściga nieuchwytny cień Róży Jaskólskiej, artystki w jakiś sposób powiązanej z niszczejącym domostwem, lecz to wszystko pachnie... schematem. W toku śledztwa poznajemy losy dawnych mieszkańców dworu, a przede wszystkim chorą relację między siostrami: Anielą i Emilią. A jednak wszystkie rewelacje, które z założenia powinny czytelnika zaszokować, nie wnoszą nic nowego do lektury, a są poniekąd przewidywalne.
Wśród bohaterów na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Klaudia, która od dawna ma poczucie, że nie pasuje do Miasta (zaznaczmy, że autorka nie podaje nam jego nazwy, określając właśnie w ten sposób), w którym przyszło jej żyć. Tuż za nią plasuje się Artur, właściciel stadniny, z którym być może połączy kobietę coś więcej. Reszta postaci staje się jednolitym tłem, nie wyróżniają się niczym, są niczym swoje własne kalki. Mili, uczynni gospodarze, bez jakichś większych problemów (może prócz Ewy), nie zapadający w pamięć na długo. Trochę szkoda, gdyż poniekąd cierpi na tym historia. Lubię wyraziste postacie i wcale nie muszą to być główni bohaterowie, bym mogła po zakończeniu lektury ich wspominać. Tutaj niestety tego zabrakło.
Wydarzenia toczą się swoim rytmem, wszystko jest bardzo spójne i realistyczne, nie mamy w głowie myśli: "Przecież to zupełnie niedorzeczne". Za to, oczywiście, plus. Szkoda tylko, że w żaden sposób nie przyciągają naszej uwagi. Tak jak wspomniałam- wątek dworu, choć wystarczająco rozwinięty, stanowi swego rodzaju podkładkę pod rodzące się uczucie.
Zagubiony ptak jest książką pełną tajemnic, acz niezaskakującą; dobra lektura na spokojne wieczory, niewymagająca i jednocześnie nieporuszająca serca. Po prostu dobra książka do oderwania myśli od spraw codziennych.
Książkę znajdziecie u wydawnictwa MG :)