Intrygującytytuł i opis sugerujący ciekawą lekturę, te dwie rzeczy przyciągnęły mnie do książki Anny Lubczyk "Dom z niebieskiego szkła". Aktualna sytuacja dodawała tylko swoistego smaczku. Książka liczy sobie niewiele ponad 200 stron, jej przeczytanie zajęło mi dwa popołudnia, w zasadzie, gdybym się uparła i gdyby sprzyjały mi okoliczności przeczytałabym w jeden dzień.
***
Głównymbohaterem tej historii jest młody student David. Przyszło mu żyć w czasach po wojnie atomowej, lecz to nie jej skutki stanowią największy problem, ale tajemnicza choroba, której pochodzenia nikt nie zna. Nikt nie zna także na nią lekarstwa, zarażeni są izolowani w specjalnych sektorach, gdzie mogą wieść takie samo życie jak dotychczas. Nie wolno im jednak utrzymywać kontaktów z osobami zdrowymi. Choroba objawia się między innymi zmianami w wyglądzie zewnętrznym. Co ciekawe, w świecie A. Lubczyk prestiżem cieszą się zawody związane z medycyną.
***
Pomysłna tę powieść jest niezwykle interesujący i nie powiem, wiodła mnie ciekawość co to za choroba, czy Davidowi uda się o niej dowiedzieć czegoś zaskakującego, czy też fabuła będzie toczyła się w jej tle, czy będzie ona stanowiła główną oś. Jak się okazało cała akcja związana jest bezpośrednio z chorobą. Przy okazji licznych, zbyt licznych - mówiąc szczerze, opisów dowiadujemy się jak funkcjonuje rzeczywistość głównego bohatera, dowiadujemy się również istotnych faktów dotyczących jej pojawienia się oraz objawów. Widać było, że autorka niezwykle dokładnie opracowała mechanizm pojawiania się choroby i jej rozwoju, a także świat, w którym umieściła akcję swojej powieści. Momentami czułam się przytłoczona ilością informacji, które częściowo zmuszona byłam przyswoić, by w pełni docenić fabułę i nie mieć poczucia poruszania się po omacku.
***
Styl, jakim prowadzona jest narracja, nie do końca przypadł mi do gustu. Bywały takie momenty, gdy treść wydawała mi się pisana na siłę, bez emocji. Nie wiem czy dobrze rozumiecie co mam na myśli, ale autorka opisując niektóre momenty, w których pojawiał się David, wydawało mi się, że czytam o kimś kompletnie obcym.
Sama historia jednak wciągnęła mnie na tyle, że niecierpliwie czytałam dalej. Zakończenie było zaskakujące, ale odczuwam duży niedosyt jeśli chodzi o samą opowieść. Książka liczy sobie niewiele ponad 200 stron. Autorka skupiła się głównie na samej chorobie i przedstawieniu świata, zabrakło mi czegoś co by mnie emocjonalnie związało z bohaterami. Szkoda. Dzięki temu, powieść zyskałaby w moich oczach.
Akcja toczy się szybko, pojawiają się nowe pytanie, na które chcemy poznać odpowiedzi. Sam świat, w który wprowadza nas historia jest intrygujący i przerażający jednocześnie. To o czym czytamy w "Domu..." jest także zatrważająco realistyczne (szczególnie jeśli chodzi o drugą część powieści) i nie trudno wyobrazić sobie podobne praktyki także w realnym świecie.
Uniwersum stworzone przez Annę Lubczyk aż prosi się o rozwinięcie, o umieszczenie w nim kolejnej opowieści. Jedno, do czego w tym przypadku mam zastrzeżenia, jest skupienie się tylko i wyłącznie na terenie zamkniętego miasta. O całym zewnętrznym świecie, który przecież jest, ale który kompletnie zdaje się nie interesować nie tylko bohaterów - lecz także samej autorki, praktycznie nic nie wiadomo. Właściwie, gdyby nie opis, nie przyszłoby mi do głowy, że świat jest po wybuchu wojny atomowej.
***
"Domz niebieskiego szkła" Anny Lubczyk to warta uwagi pozycja. Ma ogromny potencjał, który moim zdaniem nie został należycie wykorzystany. Historia tajemniczej choroby jest bardzo ciekawa i to ona w głównej mierze trzymała mnie przy lekturze.
Czy polecam? Jeśli lubicie historie postapo, skupione głównie na akcji to myślę, że się nie zawiedziecie. Ja odczuwam niedosyt i niewykorzystany potencjał.