Pani Dorota Katende to otwarta na ludzi oraz świat osoba, tryskająca energią. Jej głowa pełne jest szalonych pomysłów, które stara się wcielać w życie. Osiągnęła coś, o czym wielu z nas marzy - przezwyciężyła strach i wybrała się w egzotyczną podróż, która odmieniła jej życie. Kiedy wróciła z Afryki założyła biuro podróży, zajmujące się organizacją wyjazdów na safari. Od tamtej pory praca stała się jej pasją. Pani Dorota jest matką trójki dzieci i szczęśliwą żoną, posiadającą aż dwa domy - w Polsce i na Zanzibarze.
Życie Doroty dawno straciło już na wartości. Jeden, z pozoru nic nie znaczący, jesienny wieczór zmienia jednak rzeczywistość samotnie borykającej się z problemami i starającej się uporać z rozczarowaniem po rozpadzie małżeństwa kobiety. Oczarowana historią "Pożagnania z Afryką" Dorota postanawia za wszelką cenę wybrać się na Czarny Ląc. Coraz częściej marzy o bezkresnych sawannach i palącym słońcu, jednakże paraliżujący lęk o dzieci, pracę i fundusze powstrzymują ją przez wyjazdem. Wkróce jednak znajduje korzystną ofertę wyjazdu na safari. Dorota rzuca wszystko i wybiera się w podróż swojego życia, na Czarny Ląc.
Rzeczywistość onieśmiela Dorotę, przewyższając jej wyobrażenia. Zauroczona dzikością, tajemniczością i pierwiastkiem pierwotności Czarnego Lądu kobieta postanawia odmienić swoje życie. W Kenii, kraju Masajów i dzikich zwierz at, odkrywa że Afryka jest jej przeznaczeniem - miejscem, którego tak długo szukała, odpowiedzią na dręczące ją wątpliwości i niespełnione nadzieje. Stawiając wszystko na jedną kartę, Dorota porzuca swoje poprzednie życie i zakłada w Polsce biuro turystyczne organizujące wyjazdy na safari.To jednak nie koniec zmian jakie następują w jej życiu, Afryka daje jej bowiem jeszcze jeden, cenny prezent - miłość o której zawsze marzyła.
Marzenia są po to by je urzeczywistniać. Podobne stwierdzenie nikogo chyba nie dziwi. Człowiek, który naprawdę czegoś pragnie jest w stanie poświęcić wszystko byle tylko dotrzeć do wyznaczonego przez siebie celu. Tyle, że w rzeczywistości sprawa znacznie się komplikuje. Dążąc do realizacji marzeń, spoglądamy na nie przez pryzmat naszej codzienności, nieświadomie rzucając sobie kłody pod nogi - rodzina, problemy w pracy, chwilowy brak funduszy... Dorota Katende zapomina jednak o wszelkich przeciwnościach. Nie bacząc na przeszłość, ani tym bardziej przyszłość realizuje swoje ukryte pragnienia i w końcu osiąga to o czym wszyscy skrycie tak naprawdę marzymy - spełnieniu. Gdybym miała w jednym zdaniu powiedzieć o czym opowiada "Dom na Zanzibarze", tak właśnie brzmiałaby moja odpowiedź - to opowieść o spełnianiu własnych marzeń; o wyrzuceniu ze słownika słowa niemożliwe i zastąpieniu je innym, bardziej optymistycznym wyrażeniem "mogę, jeśli tylko bardzo się o to postaram".
Jak to zwykle bywa w podobnych historiach, fabuła nie zachwyca nagłymi zwrotami akcji. Wręcz przeciwnie, zapominając na chwilę o głównej myśli, którą niesie ze sobą utwór, doprawdy trudno dopatrzyć się jakiś znaczących wątków. "Dom na Zanzibarze" jest chaotyczną, pełną sprzeczności historią opierającą się na skrawkach wymieszanych ze sobą wspomnień, co sprawia, że powieść staje się jednak znacznie bardziej autentyczna w oczach czytelnika. Autorka nie stara się niczego "upiększać". Od początku nie twierdzi, że realizacja jej marzeń jest łatwym przedsięwzięciem i w owym przekonaniu utwierdza nas aż do samego końca lektury. Z zaskakującą szczerością opisuje trudności z którymi musi liczyć się każdy muzungu (biały człowiek) pragnący osiąść się na Czarnym Lądzie i początkową nieprzychylność miejscowych ludzi, z którą musi się zmierzyć.
Ani krzty słodkości nie możemy dopatrzeć się również w kreacji bohaterów. Pani Dorota dla własnego spełnienia opuszcza dom i swoich bliskich i wcale nie boi się powiedzieć tego na głos. Nie pada ani jedno zdanie, w którym autorka w jakikolwiek sposób próbowałaby usprawiedliwić swoje zachowanie, pozostawiając ostateczną ocenę w rękach czytelnika. Chyba właśnie dlatego łatwiej było mi zaakceptować to co zrobiła. W moich oczach pani Dorota jest silną i zadziwiająco upartą kobietą, która "po trupach dąży do celu". Kobietą, która dźwigała na swoich barkach zbyt ciężki bagaż doświadczeń i która zasłużyła na to by odnaleźć szczęśie i bezpieczeństwo.
To co wyróżnia historię pani Katende od innych jest styl jakim posługuje się autorka. Polska pisarka z łatwością przywołuje kolory, zapachy i dźwięki z otaczającego ją świata. Jej styl jest prosty, ale za to niezwykle plastyczny. Profesjonalizm autorki sprawia, że w trakcie lektury czytelnik niemal dostrzega pod powiekami stworzony przez nią obraz. Dorota Katende doskonale poradziła sobie z wyważeniem emocji. Jest czas na łzy, chwilę refleksji nad własnym życiem, ale również i radość.
W swojej powieści autorka w przyjemny, nienachalny sposób przybliża nam życie i zwyczaje mieszkańców Czarnego Lądu. Nie jestem miłośnikiem literatury podróżniczej, nie zaczytuję się w takich autorach jak choćby Beata Pawlikowska czy pan Wojciech Cejrowski, mimo to poznanie kultury Afrykańczyków sprawiło mi niemałą radość. Dorota Katende nie atakuje nas niepotrzebnymi detalami. Skupia się na najistotniejszych faktach, pomijając to co nieistotne.
"Dom na Zanizibarze" to wciągająca opowieść o podróży, która w efekcie odmieniła życie autorki. To historia, która bawi, wzrusza i zmusza do zastanowienia się nad tym czego oczekujemy od życia. Powieść ta może okazać się wartościowa nie tylko dla wielbicieli podróżowania czy miłośników Czarnego Lądu. "Dom na Zanzibarze" zawiera bowiem wiele uniwersalnych prawd, które tyczą się każdego z nas i właśnie dlatego serdecznie zachęcam Was do lektury.