Zaciekawiła mnie bardzo tematyka, jak też spodobała mi się okładka tej książki. Od razu wiedziałam, że to coś dla mnie. Przeglądałam zdjęcia zamieszczone na końcu "Pamięci...", czytałam i czułam się niemalże tak, jakbym wraz z autorką przysłuchiwała się opowieściom mieszkańców tych czterech regionów, w których powstały obozy pracy przymusowej, jakbym była tuż obok niej, jakbym widziała te miejsca z bliska. Więźniowie nie byli tylko Rosjanami, nasi rodacy również tam ginęli, byli tu i polityczni, i kryminalni, i społecznie niepożądani. Wszyscy ginęli, nie zawsze przez drugiego człowieka, czasami większym wrogiem okazywał się mróz. Jakie to straszne...
Jak wyjaśnia nam autorka dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych świadomość wśród mieszkańców tych miejsc wzrosła, dopiero wtedy zaczęli rozumieć, jak wielka tragedia rozegrała się tuż obok. W tamtym okresie zaczęto stawiać pomniki, znaki pamięci, krewni zamordowanych mogli odwiedzić byłe obozy, pomodlić się, pobyć tam, gdzie zginęli ich przodkowie. Jednak niektórzy mieszkańcy nie chcieli, by Wyspy Sołowieckie na przykład kojarzyły się tylko z takimi dramatycznymi, tragicznymi wydarzeniami, jak jednak mogli myśleć, że cokolwiek będzie w stanie przyćmić, przytłumić to, co tam się stało? Na pewno z jednej strony mieli wiele racji, chcąc żyć normalnie, zapomnieć o przeszłości, iść ku przyszłości, bez zmartwień, bez tego niechcianego bagażu, jednak z drugiej strony ogrom tamtych wydarzeń, to, jak wielu ludzi tam zginęło, nigdy nie powinien być zapomniany. Wszyscy jesteśmy winni choć tyle ofiarom, pamięć... nic innego zrobić już nie możemy, w żaden sposób im pomóc nie jesteśmy już w stanie... możemy 'jedynie" pamiętać, lub "aż" pamiętać.
Mogłabym o tej książce napisać wiele, o wiele więcej niż napisałam, streszczać jej jednakże nie mam zamiaru, jeśli zechcecie sami po nią sięgniecie. Jeżeli chodzi o mnie to na pewno jeszcze nie jeden i nie dwa razy ją przeczytam, by móc lepiej zrozumieć, odkryć jak najwięcej, dowiedzieć się, poznać prawdę, chociaż nigdy nie dowiemy się wszystkiego, niestety. Szkoda, że nie mamy wehikułu, nie możemy się przenieść w przeszłość, poznać dawnych czasów, zagłębić się w historii, mogłoby to być takie interesujące, może moglibyśmy odwrócić bieg wydarzeń?
Książka ta i historie w niej opisane powinny dać nam do myślenia, byśmy nigdy nie pozwolili na kolejne takie tragiczne zdarzenia, byśmy nie popełniali błędów, jakie przed nami popełnili inni ludzie, bo człowiek powinien być drugiemu przyjacielem, nie wilkiem...