Lęk recenzja

Hubert Hender swoje opowieści kryminalne osadza w realiach Dolnego Śląska, zwykle w Jeleniej Górze i jej okolicach – stąd zresztą pochodzi i tę znajomość miejsca widać w jego książkach.

W Jeleniej Górze rozgrywa się też akcja „Lęku”. Książka opowiada o poszukiwaniach zaginionej czternastolatki – Patrycji. Czy dziewczyna uciekła, czy raczej było to porwanie? Może ktoś ją namówił do opuszczenia domu? A może zrobił jej krzywdę? Tylko dlaczego? Gdy matka Patrycji przychodzi na komendę jeleniogórskiej policji zgłosić zaginięcie, nikt nawet nie przypuszcza, co się za nim kryje i dokąd śledztwo zaprowadzi komisarza Iwanowicza i podkomisarza Gawłowskiego. Tym bardziej, że na samym początku obawy matki zostają odebrane jako przesadne, nadmierne i zupełnie niepotrzebne. Przecież wszyscy wiedzą, że młodzież ma różne pomysły i czasami po prostu nie wraca na noc do domu. Zwłaszcza, gdy są wakacje. No chyba że takich zaginięć jest więcej, wtedy problem zyskuje inną rangę.

U Hendera, poza naprawdę interesującą intrygą i ciekawą fabułą, mamy oddaną ze szczegółami uciążliwą, żmudną pracę policjantów. Autor pokazuje też, jak osobiste przeżycia wpływają na podejmowane przez policjantów działania – bez względu na to, jak bardzo profesjonalnymi i obiektywnymi chcą pozostać. Dobrze pokazuje także rodzicielskie emocje i próby radzenia sobie z nimi.

Poza tym znajdziemy dużo szczegółów topograficznych, co z pewnością stanowi zachętę do sięgnięcia po tę książkę (i inne tego Autora) dla miłośników regionu.

Przystępny język, nieprzesadzone wydarzenia, wyraziści – ale na szczęście nie przerysowani - bohaterowie i mocne zakorzenienie w jeleniogórskich realiach uprawdopodobniają historię, która tak naprawdę mogła się przecież wydarzyć. I to tylko wzmaga lęk – odczuwany ze strony na stronę coraz bardziej, wzmagający się z każdym kolejnym odnalezionym śladem zaginionej. Nie jest to kryminalny majstersztyk, raczej standard gatunku. Ale to na pewno dobra, trzymająca w napięciu do ostatniej strony lektura.