Samotność jest zawsze tak samo przykra, bez względu na to kogo dotyczy. Bez względu na to skąd pochodzimy, jaki mamy kolor skóry, gdzie mieszkamy, gdzie pracujemy i jaki mamy status społeczny - boli tak samo. Początkowo udajemy sami przed sobą, że tak jest nam dobrze, że jesteśmy "ponad to" i że świetnie bawimy się w swoim towarzystwie. Nikt nas nie rozlicza z czasu, nikt nie mówimy co mamy robić, nie zmienia naszych planów, nie zawodzi nas i w każdej sytuacji możemy być sobą, bo nie trzeba się dla nikogo starać. W pewnym momencie uświadamiamy sobie, że prawda jest inna. Pierwsze co robimy po powrocie z pracy to włączenie radia lub telewizji - by nie czuć tej dołującej ciszy. Niestety oglądając komedię nie mamy z kim się śmiać, przy horrorze do kogo się przytulić. Uświadamiamy sobie, że tak naprawdę w ogóle nie mamy do kogo się odezwać. Nie ma komu relacjonować na gorąco przebiegu rozmowy z szefem, dziwnych zdarzeń na mieście, nieprzyjemnej sytuacji w sklepie... Odczuwamy dojmującą samotność. Przeraża nas fakt, że gdy po którejś nocy po prostu się nie obudzimy to zanim ktoś się zorientuje, może minąć nawet kilka dni. Brakuje nam kogoś w prozie życia codziennego.
Te same odczucia mieli bohaterowie książki "Facet z grobu obok". Desiree i Benny pochodzą z dwóch różnych światów. Można rzec, że dzieli ich niebo i ziemia... ale łączy samotność. Poznają się w najmniej romantycznym miejscu jakie można sobie wyobrazić - cmentarzu. On odwiedza grób rodziców, ona przychodzi do męża. Wydawać by się mogło, że ta historia nie może się wydarzyć! Ona - wykształcona, "ułożona" bibliotekarka. Mieszka w mieście, uwielbia teatr i operę, interesuje się filozofią i ma wszechstronną wiedzę w wielu dziedzinach. On - prosty rolnik (by nie powiedzieć prostacki...), "jak mnie Panie Boże stworzyłeś, tak mnie masz" - nie troszczący się o wygląd zewnętrzny i wewnętrzny, nie dbający o ład i porządek. Działający schematycznie, prostolinijny i nie wymagający zbyt wiele od życia. Ważne by krowy wydoić na czas, potem coś zjeść i iść spać. Mimo to, tych dwoje desperacko szukając bliskości łączy się. Nie jest to łatwy związek, właściwie z góry skazany na porażkę. Czy tej dwójce jednak się uda? Hmmm...
W życiu układa nam się bardzo różnie. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego co los dla nas szykuje. Można pomyśleć, że autorka stworzyła niemożliwą historię, ale... mnie i mojego męża też w zasadzie dzieli wszystko: wykształcenie, model rodziny, osobowość, charakter, poglądy, potrzeby, zainteresowania, marzenia. My nawet wszystkie potrawy i napoje lubimy inne! Wszystko nas dzieli! A mimo to jesteśmy ze sobą 10 lat, a - uwaga! - zamieszkaliśmy ze sobą po 17 dniach znajomości!!! Da się? Da się! Czy naszym bohaterom też się uda? Tego nie zdradzę, ale byłam mocno zaskoczona. Natomiast samo zakończenie książki wywołało we mnie niedosyt. Bo jak to tak? Niedokończona historia???
Bardzo podoba mi się historia, w której bohaterami są osoby niedoskonałe, niewyidealizowane tylko zwyczajne, można nawet powiedzieć nudne :) Prostota Benny`ego mnie... urzekła! Poważnie! Autorka zastosowała ciekawy zabieg naprzemiennego monologu bohaterów, poznaliśmy więc punkt widzenia i Desiree, i Benny`ego w każdej sytuacji. Odtwarzali oni w myślach swoje rozmowy, przebieg dnia. Analizowali swoje oczekiwania, rozczarowania, potrzeby i rzeczywistość. Świetnie pokazano dylematy związane z różnicami między kochankami. Z pozoru banalna historia wcale taką nie jest. Autorka spojrzała w duszę swym bohaterom i świetnie pokazała ich uczucia i wątpliwości w treści. Tylko to zakończenie... Dla mnie ta historia jest niedokończona, a więc i nie zamknięta. Czuję się oszukana, bo nie wiem wszystkiego (uff ładnie wybrnęłam nie nazywając rzeczy po imieniu :p).