Proza Gabrieli Gargaś towarzyszy mi od kilku lat, jednak nie zdążyłam jeszcze zapoznać się ze wszystkimi napisanymi przez nią powieściami. Zdecydowanie częściej wybieram jej książki świąteczne, jednak nie ukrywam, że chciałabym to odrobinę zmienić. W każdym razie – ostatnio udało mi się przeczytać jej kolejną powieść, jaką jest Dobrze, że jesteś. Czy tytuł, który tak wielu doprowadził do łez i u mnie wywołał taki stan? O tym w tej recenzji.
Borys jest tym typem, który nie cierpi świątecznej atmosfery i uważa ją za zbędną — zdecydowanie bardziej od tego woli poświęcać się pracy, bycie produktywnym, a święta tylko mu w tym przeszkadzają. Kiedy postanawia poszukać kogoś do pomocy, na jego drodze staje Zoja – otwarta, uśmiechnięta i nade wszystko kochająca świąteczny czas kobieta. Kiedy między nimi rodzi się uczucie, szybko zdają sobie sprawę z tego, że pomimo wszystko pochodzą z dwóch różnych światów, a wspólne życie tylko rodzi frustrację. Przy pożegnaniu obiecują sobie jedno – kiedy za dwa lata dalej będą tęsknić, spotkają się ponownie i dadzą sobie jeszcze jedną szansę. Jednak, gdy nadchodzi czas spotkania – zamiast Borysa kobieta zastaje zupełnie kogoś innego...
Powiem Wam szczerze, że kiedy zaczynałam lekturę tej powieści, nie byłam nastawiona jakoś przesadnie entuzjastycznie. Nauczyłam się już, że wolę podejść do książki z małym dystansem, by oszczędzić sobie ewentualnego rozczarowania. Takim oto sposobem, pierwsze strony książki były dla mnie dość... powolne. Jednak z czasem szybko zaczęłam sobie zdawać sprawę z tego, że ta historia zaczyna się wprowadzać na stałe do mojego serca.
Główna bohaterka to absolutna miłość i szczerze? Gdybym tylko mogła wybrać sobie kogoś, z kim chciałabym spędzić jeden dzień — byłaby to właśnie Zoja. Uważam tę bohaterkę za naprawdę dobrze wykreowaną, która mimo swojej bardzo pozytywnej strony, nie jest wyidealizowana i autorka momentami dość... brutalnie ją traktuje. Aczkolwiek, myślę, że to dobrze – podczas lektury nawet przez chwilę nie miałam takiej myśli, że Zoja jest za bardzo idealna i wszystko jej się udaje, wręcz przeciwnie. Kobieta dostaje od życia wielokrotnie, podobnie zresztą jak każdy z nas.
Borys to z kolei bohater, który został stworzony na typowy czarny charakter, który nie lubi niczego, co miłe i bardzo racjonalnie i chłodno podchodzi do życia. Mogłabym napisać, że jest on idealnym przeciwieństwem dla Zoi (a w końcu przeciwieństwa się przyciągają), ale... w tym wszystkim trzeba też być odrobinę do siebie podobnym. Autorka za pomocą dwójki głównych bohaterów pokazała, że nawet tak szalony związek, choć piękny, może po prostu nie mieć racji bytu – i to sobie wzięłam głęboko do serca.
Sama historia ze słodkiej, trochę łamiącej serce szybko przeistoczyła się w brutalnie raniącą, a jednocześnie dającą nadzieję na nowe jutro. Czytanie o tym, jakie przeszkody los rzucał pod nogi zarówno Borysowi, jak i Zojce, było z jednej strony ciekawe (no bo, jak bohaterowie sobie z nimi poradzą), ale z drugiej po prostu ciężkie. Jedno jest pewne: Gabriela Gargaś nie oszczędza swoich bohaterów ani trochę i skutecznie za pomocą ich przeżyć pokazuje, jak życie potrafi człowieka dojechać, by zaraz ofiarować mu szansę na coś pięknego i niepowtarzalnego.
Dobrze, że jesteś to pozycja, po której skończeniu nie potrafiłam opanować łez i takiego poczucia pustki w sercu. Choć nie jest to książka idealna, to w tym swoim braku idealności jest coś perfekcyjnego – i z tego niesamowicie się cieszę. Po raz kolejny trafiłam na świąteczną pozycję, która potrafi rozbawić, ale i wzruszyć (odrobinę też przeorać człowieka, ale to drobny szczegół). Jeżeli takie książki czytacie najchętniej, to koniecznie zwróćcie uwagę na ten tytuł.