"W moich rodzinnych stronach ludzie powiadali, że kto zaznał śmierci, bardziej życie cenić umie, więc teraz żyj, żyj za dziś i za wczoraj”
Dziś recenzja książki, którą jestem niesamowicie zachwycona, ale zawsze tak jest po każdej kolejnej powieści pani Marii, bo od lat jej historie, budzą mój podziw i uznanie. Lektura książek Marii Paszyńskiej, to dla mnie gwarantowana moc pozytywnych emocji i dużo niezapomnianych wrażeń. Autorka już nie raz udowodniła, że potrafi pięknie pisać. Jestem oczarowana tą niesamowitą historią, o wspaniałej i kochającej się rodzinie, której niestraszne są zawieruchy wojenne ani trud codziennego życia. „Skrawki nadziei” to fantastyczna powieść o miłości, szacunku i niezłomności w walce o marzenia. Maria Paszyńska w posłowiu wspomniała, że nie była gotowa na rozstanie się z rodziną Ciszaków i dlatego postanowiła napisać kontynuację „Cudów codzienności”, żeby przedstawić w niej ich dalsze losy. Powiem Wam więcej, teraz to ja nie byłam gotowa, żeby już rozstać się z bohaterami „Skrawków nadziei”, myślę, że jeszcze będzie nam dane poczytać o Ciszakach, wspaniałych, niezłomnych i wielkim sercu ludziach. Czytajcie kochani, bo to piękna, ciepła opowieść działająca niczym plasterek na bolące serce.
Kiedyś ludzie żyli w biedzie, musieli borykać się z trudami, o jakich dziś nie mamy pojęcia, ale wszystko było wtedy dużo prostsze. Nikt nie zastanawiał się nad tym, czy relacje dzieci z rodzicami są skomplikowane, czy też nie. Nie dzieliło się włosa na czworo. Nie było znane takie słowo, jak samotność wśród najbliższych. Nikt nie gonił za mrzonkami, bogactwem i zapewnianiu dzieciom przyszłości. Nie pracował wielu godzin, by mieć usprawiedliwienie na to, że zamiast zwyczajnie być ze swoimi dziećmi, ciężko pracuje, żeby zapewnić im przyszłość. A te dzieci tak naprawdę potrzebują tylko domu i tego by rodzice, wykazali im choć trochę zainteresowania i otoczyli je miłością. Smutny jest fakt, że w imię troski o najbliższych każdy robi wszystko by z nimi tak naprawdę nie być. Kiedyś wszystko było proste i oczywiste, jak miało się rodzinę, było pewne, że można na nią liczyć o każdej porze dnia i nocy.
Ciszakowie poznani w „Cudach codzienności” nie mają łatwo. Nie opływają w luksusy ani w bogactwa, ale za to posiadają coś o wiele ważniejszego niż klejnoty, bo mają siebie, dom i rodzinę. Maciej i Staszka zaczynają niedomagać, gdyż upływające lata i troski zrobiły swoje. Ich dzieci dorosły i zaczynają żyć po swojemu, ale doskonale wiedzą, że gdy spotka je coś złego, zawsze i wciąż mogą wrócić do domu, żeby w nim zaznać spokoju i wyprostować ścieżki. Dla całej rodziny Ciszaków nieodmiennie od lat dom i rodzina były ostoją, twardą opoką, na której wszyscy mogli się oprzeć gdy zaszła taka potrzeba.
Cudownie było czytać o tym jak wszyscy wzajemnie się kochają, szanują i w każdym momencie służą pomocą, dobrym słowem. Każdy przecież wie, że dobre słowa mają wielką moc i wszyscy ich potrzebujemy niezależnie od wieku i okoliczności.
Pojawiają się jednak w życiu młodych Ciszaków takie sprawy i sekrety, którymi nie mogą i nie chcą obciążać leciwych rodziców, żeby nie dokładać im dodatkowych trosk. Starają się wspólnie coś zaradzić i uporać z konsekwencjami złych wyborów. Rodzeństwo jest ze sobą bardzo zżyte i choć każde z nich przedstawia inny światopogląd, to w chwilach niepowodzeń wspaniale się rozumieją i potrafią służyć sobie pomocą.
Bogna realistka zakłada rodzinę i marzy o licznym potomstwie, które niestety się nie pojawia. Nawojka nieustannie głodna wiedzy i zdeterminowana jak matka i przepełniona ambicją, jakiej nie miał nikt z ich rodziny, postanawia zostać lekarką i na przekór całemu światu wiąże się z naukowcem pochodzenia żydowskiego. Michał, który od powrotu z wojny tkwił w letargu, nieoczekiwanie w niemal cudowny sposób się zbudził, kiedy wszyscy stracili już nadzieję na odzyskanie go, teraz żyje lekkomyślnie i mało odpowiedzialnie. Amelka najmłodsza latorośl natomiast cieszy się życiem, rodziną i każdym dniem, ale chociaż spotka miłość swego życia, to niedane jej będzie, zaznać szczęścia. I wtedy okazuje się, jak wielka siła tkwi w rodzinie, ile miłości i dobra można otrzymać od bliskich, że ta wzajemna życzliwość i domowe ciepło pozwoli im przetrwać najtrudniejsze chwile.
W „Skrawkach nadziei” podobnie jak w poprzedniej części, to dom i rodzina są główną osią powieści. Autorka przedstawiła losy zwyczajnej polskiej rodziny z ich codziennymi problemami i kłopotami, na tle burzliwych losów naszej ojczyzny. Ciszakowie, to rodzina, która przetrwała i przetrwa jeszcze niejedno, bo mają siebie.
Taki obraz rodziny i ich sposobu bycia, dla nas współczesnych jawi się jako coś wyjątkowego. Ciszakowie mimo bagażu trosk, z jakimi muszą się zmagać, zawsze znajdują dla siebie czas, potrafią pokrzepić się wzajemnie dobrym słowem, uśmiechem. Zawsze stoją za sobą murem, dodają sobie wzajemnie sił i nie tracą nigdy nadziei. To wspaniali ludzie, do których przylgnęłam całym sercem i zupełnie nie miałam ochoty się z nimi rozstawać.
Każda książka Marii Paszyńskiej nieodmiennie mnie zachwyca i dostarcza głębokich przeżyć. Kolejny raz autorka utwierdziła mnie w przekonaniu, że potrafi świetnie pisać. Tworzyć niezwykłe historie, pozostające na długo po zakończeniu lektury w mojej głowie. Czarować pięknym słowem i snuć wspaniałe opowieści oparte na kanwie historii naszego kraju. „Skrawki nadziei”, to powieść szczególna nie tylko dla autorki. To bardzo interesująco przedstawiona historia Polski w okresie wiosny 1920 r. aż do wiosny 1938 r., kiedy to na nasz kraj stoi już w obliczu wojny. Ta historia jest widziana oczami zwyczajnych ludzi, którym przyszło żyć w tamtym okresie. Martwili się wtedy podobnie jak my teraz, co przyniesie los, co się z nimi stanie i z ojczyzną, ale w takich czasach jedyną spokojną przystanią jest dom. Dom i rodzina zapewnią nam wsparcie i schronienie, nawet wtedy gdy pozostanie tylko nadzieja, albo już tylko jej skrawki.
[…]była pewna, że świat stworzony został po to, by sprawić jej radość. Bardzo wyraźnie czuła, że jest fragmentem doskonałej całości. Niezbędnym elementem swojej rodziny, przyrody, miasta, kraju. Była małym odłamkiem cudu, jakim było wszystko, co kochała”.
Tę książkę przeczytałam dzięki współpracy z Wydawnictwem Książnica
Dalsze losy rodziny Ciszaków, kontynuacja "Cudów codzienności" Ciszakowie wiodą spokojne życie w warszawskiej kamienicy na Smolnej. Wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości we wszystkich wstęp...
Dalsze losy rodziny Ciszaków, kontynuacja "Cudów codzienności" Ciszakowie wiodą spokojne życie w warszawskiej kamienicy na Smolnej. Wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości we wszystkich wstęp...
„ Choć mamy dwudziesty wiek, telefony, samoloty, wciąż dajemy się plątać gmatwaninie średniowiecznych konwenansów.” (str.171) Jest to druga część sagi o historii rodziny Ciszaków, która była wspan...
„Wszystko przemija, a po nim nadchodzi nowe. Czyjś świat się kończy, żeby czyjaś historia mogła się rozpocząć, tak było i będzie.” Radość na wieść, że Autorka postanowiła napisać dalsze losy rodziny...
@tatiaszaaleksiej
Pozostałe recenzje @gala26
𝗭𝗮𝗴𝗺𝗮𝘁𝘄𝗮𝗻𝗲 𝗿𝗲𝗹𝗮𝗰𝗷𝗲
Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że Małgorzata Rogala należy do grona moich ulubionych autorek. Uwielbiam jej styl pisania i historie, które tworzy. W każdej z nich ...
𝑅𝑎𝑘 to historia stalkera z Tindera, który przez czternaście lat oszukiwał i wykorzystywał kobiety, czując się całkowicie bezkarny. Manipulował ludźmi, aż do momentu, gdy...