Mamy tutaj dwie pary - jedna para adoptowała niedawno syna, drudzy – oczekują na narodziny. Pary te są spokrewnione, ale mieszkają dość daleko od siebie.
Już od początku czujemy, że wydarzy się coś niedobrego – ktoś regularnie obserwuje dziecko na szkolnym boisku. Ta sama osoba obserwuje też jego przybraną mamę. W pewnym momencie oboje znikają. Znika też ich pies. Ten tytułowy pies, który nie odstępował swoich bliskich nagle, po paru dniach pojawia się. Sam. Poraniony. Wygłodzony i odwodniony. Na krawędzi przeżycia.
Książka kończy się w momencie, gdy nic nie wiemy. Tzn wiemy, że będzie kontynuacja. Musi być. Bo sama część 1 nie ma sensu. Jest jak Julia bez Romea, jak keczup bez frytek ;)
W pierwszej części mamy pokazanego męża wracającego do domu po podróży służbowej. Zastaje on pusty dom i tak do końca nie jest tym zdziwiony. Pokłócił się z żoną i chwilowo mieli ciche dni. Potem zaczyna podejrzewać, że coś jest nie halo – zaczyna szukać pomocy wśród życzliwych mu mężczyzn – szwagra i policjanta. Pierwsza część to taka powiedziałabym część z dominacją męską.
Według blurba jest to: „połączenie powieści obyczajowej i trzymającego w napięciu thrillera”.
Czy jest to trzymający w napięciu thriller?
Trudno powiedzieć. Owszem, jestem ciekawa dlaczego bohaterowie zaginęli i czy przeżyją, ale z tym trzymaniem w napięciu to lekka przesada ;)
Co mi się podoba?
Autorka ma lekkość pisania, czyta się szybko, bez rozwlekłych opisów.
Jest tu przyjaźń męska i kobieca, jest małżeńska miłość (bez lukru, ale za to ze spontanicznym seksem), jest ładnie pokazana miłość do dziecka adoptowanego. Mam wrażenie, że oni kochają to dziecko bardziej niż niejeden rodzic biologiczny swoje.
Podoba mi się poboczny wątek, wątek Justyny i jej upośledzonych rodziców.
Co mi się nie podoba?
Nie podobają mi się niedomówienia między małżonkami - on mówi jej, że jedzie na spotkanie z panem X, tymczasem pan X pojawia się w ich domu. Mąż się nie tłumaczy, żona nie drąży..
Książka należy do cyklu i przyznam się szczerze, że czytałam poprzednie części. Przyznam się też, że było to dość dawno temu i niewiele pamiętam. Myślę jednak, że śmiało można czytać same Ślady.
Książkę otrzymałam z klubu recenzenta portalu nakanapie.pl