Po przeczytaniu tego komiksu miałam pewne obawy, czy będę potrafiła napisać recenzję, która odda to, jak bardzo tom "Dni utracone" przypadły mi do gustu. (Chociaż, to mało powiedziane. Ten komiks jest fenomenalny!)
Od początku. Seria komiksów "Żywe trupy" opowiada o losach Ricka, zastępcy szeryfa, który po wybudzeniu się ze śpiączki odkrywa że... świat się skończył. Okazuje się, że nastąpiła apokalipsa zombie, w której Rick próbuje odnaleźć swoją rodzinę i przetrwać. Na podstawie komiksu powstał serial "The walking dead" (którego jestem wielką fanką).
Po przeczytaniu pierwszego tomu komiksu zorientowałam się, że serial stanowi tylko luźną adaptację, nie trzyma się sztywno wydarzeń przedstawionych w komiksie. Dla mnie jest to duży plus, bo z wielkim zainteresowaniem śledzę całkiem inne losy znanych już bohaterów, porównuję je z serialem i naprawdę dobrze się przy tym bawię. Od razu po otrzymaniu komiksu zaczęłam czytać go z kuzynką, która również uwielbia serial "The walking dead". Co chwilę wymieniałyśmy ożywione uwagi i zachwycałyśmy się nowymi, nieznanymi wydarzeniami z życia bohaterów, wybuchałyśmy śmiechem lub wstrzymywałyśmy oddech, z niecierpliwością i uczuciem niedosytu przerzucając kolejne strony.
Myślę, że komiks jest efektem naprawdę dobrze wykonanej pracy, zarówno ze strony twórcy fabuły jak i rysownika. Styl rysunków bardzo przypadł mi do gustu. Początkowo zniechęcona i rozczarowana czarno-białym wydaniem teraz uważam, że to bardzo dobre rozwiązanie. Kolory nie biją po oczach, nie wprowadzają chaosu. Komiks wcale nie traci na czarno-białym wydaniu. Sama okładka moim zdaniem jest jak najbardziej trafiona i podoba mi się, że pozostałe części wyglądają pod tym względem bardzo podobnie.
W Polsce jak do tej pory wydano 16 tomów komiksu. Sam autor we wstępie podkreśla, że nastawia się na jak najdłuższą historię (co dla mnie jest absolutnie fantastyczną wiadomością). Jednocześnie dodaje, że nie ma zamiaru straszyć nikogo zombiakami. Jeśli komiks spełni taką rolę - nieźle, ale nie na to nastawia się twórca. Chce on pokazać relacje zachodzące między ludźmi, stosunki i zachowanie w ekstremalnej sytuacji.
Zapewniam, że czytelnik nie ma nawet chwili, by się ponudzić, lub choćby wziąć głębszy oddech. Komiks czyta się jednym tchem, a odłożyć go na bok nieskończonego jest po prostu rzeczą niewykonalną. Co chwilę stajemy się świadkami kolejnej sytuacji, zagrożenia, która przykuwa uwagę i nie pozwala skupić się na niczym innym, dopóki nie poznamy historii do końca.
Jeśli miałabym podać wady, to przyznam, że potencjalny czytelnik spotyka się z nimi na samym początku. Komiksy bowiem są trudno dostępne (zwłaszcza pierwszy tom) i dosyć drogie (około 40 zł plus koszty przesyłki, przy 16 tomach dają całkiem pokaźną sumę). Być może komuś przeszkadzają wulgaryzmy - dodam, że jest nich trochę w "Dniach utraconych". Moim zdaniem dodają realizmu kłótniom i nerwowej sytuacji, ale rozumiem, że inni mogą odnosić się do nich niechętnie.
Osoby, których początkowe problemy nie zniechęcą, na pewno nie będą rozczarowane. Po komiks powinni sięgnąć (jest to wtedy wręcz lektura obowiązkowa) fani serialu i zombie. Ponadto miłośnicy klimatów post-apo i ciekawych, wciągających historii z dreszczykiem również powinni być zadowoleni. Zaznaczam jednak, że nie same zombie są najstraszniejsze w serialu, tylko zachowania ludzi, zgodnie z powiedzeniem "potwory nie istnieją - ale ludzie tak".
Ja ze swej strony gorąco zachęcam do sięgnięcia po komiks - sama czytam ich naprawdę niewiele i rozumiem, że wielu moli książkowych może być nieprzekonanych do takiego rodzaju pisania historii. Może jednak czas spróbować czegoś nowego? Uważam, że nie będziecie żałować.