Wśród propozycji dla przedszkolaków, nawet tych najmłodszych, ukazała się całkiem niedawno książka Joanny Wachowiak „Długie Uszy i małe przygody”, kolejna godna polecenia pozycja, dzięki której dzieciaki będą mogły nauczyć się radzić sobie z kilkoma emocjami. Składa się na nią osiem opowiadań, których bohaterami są małe zwierzęta z lasu, przeżywające swoje przygody i uczucia.
Głównym bohaterem jest królik Długie Uszy, który razem ze swoimi przyjaciółmi spędza swoje dni w lesie i doświadcza różnych sytuacji, w których uczy się nowych rzeczy. Z punktu widzenia kilkulatka, rzeczy naprawdę istotnych. Długie Uszy dochodzi do wniosku, że każdy jest w czymś dobry i nie ma takich istot, które są dobre we wszystkim. Innym razem zaczyna rozumieć, że dla jednych może być mały, a dla innych duży, zależy od perspektywy. Przeżywa też niesamowity dzień urodzin i choć dużą jego część spędza sam i trochę smutny, to ostatecznie okazuje się, że jego bliscy pamiętali o jego szczególnym znaczeniu. Dowiaduje się, czym jest silna wola i dość pokrętnie tłumaczy jej brak. Przekonuje się, że choć wszyscy jesteśmy różni, to w gruncie rzeczy jesteśmy tacy sami. Poza tym każda pora roku ma swoje uroki, warto wsłuchiwać się w muzykę lasu, a strach ma wielkie oczy.
Opowiadania zawarte w tej książeczce są urokliwe, ciepłe i zabawne. Małe Uszy jest króliczkiem naiwnym i niedoświadczonym, ale ma wspaniałych przyjaciół, z którymi może odkrywać świat i własne wnętrze, poznając emocje. Dowiaduje się coraz więcej o otoczeniu, poznaje swoje miejsce w tym wielkim lesie i mimo niedoskonałości, czuje się dobrze we własnej skórze. Zachwyca się pięknem przyrody i przyjazną atmosferą stworzoną przez bliskich.
Wydaje mi się jednak, że niektóre opowiadania zawierają taki poziom abstrakcji, który może nie być zrozumiały dla kilkulatków, a morał nie został wskazany wprost. To niekoniecznie wada, bo może zostać potraktowane jako punkt wyjściowy do rozmowy z dzieckiem, rozwoju samodzielnego myślenia i umiejętności interpretacji wydarzeń, zatem w zależności od kreatywności rodzica, może zostać wykorzystane z pożytkiem dla dziecka. Dodam jeszcze, że właśnie te nieoczywiste fragmenty są dla dorosłego czytelnika najbardziej zabawne.
Ilustracje do książki stworzyła Anita Głowińska – ta pani od Kici Koci, która wzbudza mieszane uczucia rodziców, choć przez dzieci jest z reguły uwielbiana. Tutaj jej rysunki są proste, jakby stworzone dziecięcą, niewprawną ręką i farbami. Naiwne i słodkie – mnie się podobają. Całość składa się na sympatyczną, kolorową i mądrą książeczkę, którą warto czytać razem z dziećmi.