Osobliwy hymn recenzja

*współpraca reklamowa z Wydawnictwem Hype*

Jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie książek w tym miesiącu. Kontynuacja losów Callypso i Desmonda, cudowne i przepełnione magią romantasy z prawdziwego zdarzenia. Ja po pierwszym tomie byłam całkowicie zakochana w tej historii, i z wielką radością muszę powiedzieć, że to uczucie ani troszeczkę nie osłabło. Jeśli Desmond Flyn poprzednio nie skradł waszego serca, teraz możecie całkowicie je stracić.

Callypso stara się oswoić ze swoją naturą i nowym wyglądem, który za każdym razem przypomina jej traumatyczne wydarzenia. Jej wsparciem jest je bratnia dusza czyli Desmond, Król Nocy, który z każdym dniem udowadnia jej głębię swojego uczucia. Para jednak nie może skupiać się tylko na sobie, wisi nad nimi zagrożenie w postaci Złodzieja Dusz, do tego zostają zaproszeni na coroczne święto Przesilenia do innego królestwa. Pobyt w innym królestwie przysparza wiele kłopotów i zmartwień, dzieją się dziwne i niebezpieczne rzeczy, a wokół krążą tajemnice, pozory i sprzeczne informacje.

Czytając kolejne tomy swoich ulubionych opowieści zawsze się boję, czy zostanie utrzymany poziom, czy kontynuacja nie popsuje dobrego wrażenia, czy będzie robiona na siłę, tutaj na szczęście się nie zawiodłam, bo historia znowu mnie urzekła i po raz kolejny dla niej przepadłam. Zacznę jednak dla odmiany od tego co mi się nie podobało, mianowicie przeciągnięty początek i zbyt długie budowanie napięcia. Niemal do połowy książki stoimy w miejscu, akcja się nie rozwija, a my skupiamy się całkowicie na poznawaniu nowego świata i romantycznej relacji. Akcja nabiera tempa gdy przenosimy się do Królestwa Flory, bo tam zaczyna się wiele dziać, atmosfera gęstnieje, nie do końca wiadomo co jest prawdą, a co kłamstwem, zaczyna się pełna pozorów gra, wchodzimy do miejsca gdzie intryga goni intrygę, a relacja Callie i Desa musi pokonywać kolejne przeszkody. Co bardzo ważne w tej części lepiej poznajemy Desa, zagłębiamy się w jego przeszłość, dowiadujemy się, że z Callypso nie łączy go tylko więź partnerska. Do tego wiele zagadek zostaje rozwiązanych, przez co trzeba się przygotować na kilka szokujących plot twistów.

Autorka w tej powieści dawkuje nam emocje. Początkowo wszytko rozgrywa się powoli, choć nie do końca mi się to podobało, to w zamian dostałam fantastyczne opisy magicznego świata, widziałam je oczyma własnej wyobraźni, do tego przepiękne opisy uczuć i rozwijającej się relacji pomiędzy głównymi bohaterami, było cudownie, słodko, czasami gorąco, a przede wszystkim romantycznie. Jak mówiłam wcześniej, Desmond w tej powieści może całkowicie zawładnąć nie jednym serduszkiem - moje skradł już w pierwszym tomie. Później kolejno akcja przybiera tempa, żeby za chwilę nieco zwolnić, mamy sporo niewiadomych, autorka mąci nam w głowach dając kolejne informacje i poszlaki, można się pogubić, w pewnym momencie nie wiadomo komu ufać. Końcówka jest bardzo intensywna i szokująca, dowiadujemy się wielu rzeczy, ja osobiście uważam, że zakończenie choć ma nieco optymistyczny wydźwięk, raczej zapowiada pełną wrażeń kontynuację.

Podsumowując, przepadłam po raz kolejny. Książkę czyta się tak lekko i przyjemnie, że ja w ogóle nie czułam upływającego czasu. Przeżyłam magiczną przygodę, pełną niebezpieczeństw i intryg, po raz kolejny spotkałam się z prawdziwą miłosną potęgą. Ta cześć otwiera oczy na wiele spraw i przygotowuje na kolejny tom, w który zapowiada ostateczną konfrontację. Już się nie mogę doczekać, a was zachęcam po lektury tej magicznej opowieści.