Dzisiaj mam dla was gratkę kryminalną. Jest to książka autorstwa Agnieszki Pruskiej, a jednocześnie piąty tom serii o komisarzu Uszkierze. Przyznam szczerze, że twórczość tej autorki poznałam na tyle, iż mogłabym już z zamkniętymi oczami sięgać po jej kolejne książki, bowiem mam pewność, że się nie zawiodę. “Łowca” to niezła cegiełka i niektórzy mogliby na tej podstawie już odrzucić tę powieść, a byłby to naprawdę spory błąd. Ale od początku, o czym w ogóle ta powieść jest? Otóż w Gdańsku odnalezione zostają zwłoki kobiety, która została bestialsko zamordowana. Kiedy komisarz Uszkier zostaje wezwany na miejsce zbrodni, okazuje się, że jest ona nieco nietypowa. W domu denatki bowiem przebywają dwa wielkie wilczury, które ze zmarłą właścicielką spędziły kilka dni i na domiar złego rozniosły po mieszkaniu jej krew… Zaczyna się gonitwa z czasem. Uszkier wraz z zespołem rozpoczynają śledztwo, w którym liczy się każda minuta. Kiedy po pewnym czasie pojawiają się kolejne zwłoki, komisarz już nie ma wątpliwości, że ma do czynienia z seryjnym mordercą. Czy uda się zapobiec kolejnej zbrodni? Kim okaże się sprawca? Tego dowiecie się po przeczytaniu tej powieści. Łowca mówi: prześladowca
Autorka ma niezwykle lekkie pióro, dzięki czemu lektura na żadnym etapie nie była dla mnie męcząca. Do niedawna na swoim koncie miałam jedynie książki o przygodach dwóch szalonych nauczycielek, tym razem mogłam przekonać się na czym tak naprawdę polega ciężka praca policjantów i o tym, że Agnieszka Pruska potrafi zarówno dobrą komedię kryminalną napisać, ale również coś poważniejszego i życiowego. Dobrym pomysłem było to, że Agnieszka Pruska nie skupiła się jedynie na samym śledztwie (chociaż te stanowiło główny trzon), a także ukazała życie osobiste komisarza Uszkiera. Swoją drogą, okazał się on być niezwykle ciepłym mężczyzną, bardzo rodzinnym i przyjacielskim i z pewnością gotowym zrobić wszystko dla swoich bliskich. Całość została podzielona na dość krótkie części, zatytułowane “dzień pierwszy”, “dzień drugi” i tak dalej. Dzięki takiemu zabiegowi czytelnikowi łatwiej się wczuć w akcję, w wydarzenia, rozwijające się tuż przed jego oczami; to jeszcze bardziej przypominało prawdziwe śledztwo. Zadajecie sobie pewnie pytanie, czy pojawiają się makabryczne sceny. Wszystko zależy, co kto przez to pojęcie rozumie. Owszem, u pierwszej ofiary pojawiają się chociażby odgryzione ręce (co jest sugestywnie opisane), ale czy jest to aż tak makabryczne, że można mieć potem koszmary nocne? Raczej nie.
Przyznam szczerze, że miałam swój typ na to kto jest mordercą, ale niestety nie odgadłam tego, co przygotowała dla czytelników Agnieszka Pruska. Czy było to zaskoczenie? W pewnym stopniu na pewno tak, chociaż gdzieś w głębi serca liczyłam na bardziej spektakularne zakończenie. Wiecie, takie które by wbiło mnie w fotel, o którym bym jeszcze odrobinę czasu po lekturze analizowała. W tym przypadku nie było tego wielkiego WOW, zaznajomiłam się z rozwiązaniem sprawy i patrząc na to teraz, wszystko wydaje się być logiczne i wielce prawdopodobne, ale czegoś mi zabrakło.
Trochę szkoda, że to ostatni tom serii o przesympatycznym komisarzu (chociaż mój pierwszy, który przeczytałam; wiem, odrobinę na odwrót się do tego zabrałam :D), to jestem jednocześnie bardzo ciekawa, co też jeszcze nasza autorka wymyśli i jakie losy zgotuje swoim nowym bohaterom.