"Wiek dwudziesty odziedziczywszy doświadczenie wszystkich minionych wieków, zorganizował seryjną produkcję Judaszy"
Bardzo dobra to proza i mimo tego, iż w przedmowie autor został przedstawiony jako jeden z "przedstawicieli generacji frontowej", to lektura traktuje wcale nie o wojnie i nie o froncie. A jeśli nawet jest w niej kilka (jak na lekarstwo) wzmianek wojennych, to nie takich walecznych znanych z filmów z tamtego okresu. Takich co to "огонь" i "upppa". Raczej bardziej smutnych i tragicznych, jak ranny koń, którego trzeba było dobić, czy ranny boleśnie, choć nie śmiertelnie żołnierz posądzony o...samookaleczenie...
Ilya, to ten tytułowy najmłodszy z braci, były żołnierz, czynny uczestnik "wojny ojczyźnianej", a obecnie ceniony intelektualista, profesor uczący historii. Zgorzkniały i rozgoryczony na wszystko i na wszystkich, łącznie z samym sobą, opowiada o swoim życiu i swojej rodzinie.
Książka to niemal monolog, narratora. Ilya ma żonę, która jest prawdziwą "szyją, która kręci głową rodziny" i bez której nic się obejść nie może, nawet ewentualny awans jej męża. Syna, z którym się zupełnie nie rozumie, brata, z którym się nie odzywa, bo ich żony się ze sobą pokłóciły i szesnaście lat młodszą od siebie kochankę.
Z książki wyłania się doskonale znajomy portret radzieckiego inteligenta z lat 70 - tych ubiegłego wieku i całego "systemu wartości", jaki wtedy obowiązywał i jakoś dziwnie mam wrażenie, że tam obowiązuje nadal. Mężczyzna się miota między "swymi kobietami", synem i uczelnią i właściwie nigdzie nie czuje się dobrze. Wszystkim ma coś do zarzucenia, łącznie z sobą samym. Bo coś zrobił, czegoś zaniechał, a jeszcze coś innego ominął. W ZSRR lat 70 - tych króluje głównie kumoterstwo, znajomości i koligacje, że już nie wspomnę o ciągłym i wszechobecnym piciu alkoholu. Kiedy masz "znajomości", załatwisz wszystko, bez różnicy, czy to niedostępne nigdzie, lekarstwo dla chorego dziecka, czy sprawę mandatu, nawet jak zdarzenie na drodze jest ewidentnie twoją winą...
Mnie ta książka przeraziła, ponieważ tam przez ponad 40 lat nic się nie zmieniło. A przecież, jak rozmyśla nasz główny bohater:
"Do szczęścia trzeba człowiekowi właściwie niewiele, żeby spokój był w domu i na świecie, a w duszy ład"
Książka, moim zdaniem warta przeczytania.