Śnieg – to dramat Stanisława Przybyszewskiego, autora, który tworzył w czasach młodopolskich. Jego dramat to połączenie realizmu
i symbolizmu. W utworze bardzo ważną rolę odgrywa śnieg, który utożsamiany jest z jedną postacią, kobietą aniołem, która tak jak on, otula ciepłem.
Dramat rozpoczyna się od rozmowy Bronki i Kazimierza, którzy czekają na powrót do domu Tadeusza. Kobieta obawia się o swojego męża, by nie stało mu się nic pod czas śnieżycy i zawieruchy. Młodzi małżonkowie cieszą się, że znów są razem.
Gdy zaczęłam czytać, zastanawiałam się, co takiego może się wydarzyć, że taka piękna miłość zostanie rozbita. Nikt z bohaterów nie może przewidzieć tego, co wydarzy się na końcu. Czytelnik może mieć wrażenie, że nad bohaterem ciąży fatum, jak w starożytnych dramatach greckich. Tym złem okazuje się być, osoba uważana za bardzo bliską. Przyjaciółka i ... . Femme fatale. Dla mnie ona była jak punkt kulminacyjny w utworach.
Bardzo podobał mi się klimat, który stworzył w dramacie Przybyszewski, do tego ta niejednoznaczność. Metafizyczność jednej postaci, która w pewnym sensie zmienia bieg wydarzeń. W pewnym momencie akcji można zastanawiać się, czy to wszystko, co dzieje się
z bohaterami to nie jest sen. Który zaraz może się odmienić, zmienić widzenie osób dramatu.
Jednak nie, to co się dzieje to nie oniryczna kraina snu. Dla bohaterów to jest ich życie, ich realność.
Nie jestem osobą, która utożsamiałaby się z Przybyszewskim, otwarcie przyznaję się do tego, że jestem przeciwna takiej życiowej postawie jaką miał autor Śniegu. To jednak nie oznacza tego, że mam nie czytać jego utworów.
Śnieg bardzo mi się podobał, dramat czytało mi się dość lekko i szybko. Nie jest też zbyt wielki. Ma swoje plusy, na pewno jest w nich wykorzystanie przez pisarza symboliki śniegu.
Zresztą, co ja się będę rozpisywać, po prostu proszę Was sięgnijcie, jeśli interesuje Was taka tematyka, albo lubicie dramaty.