Znacie to uczucie, kiedy czytacie powieść, która kompletnie wbija Was w fotel i sprawia, że z jednej strony chcecie poznać zakończenie jak najszybciej, ale z drugiej się tego boicie? Ja mam takie odczucia niestety dość rzadko, ale ostatnio zdarzyło mi się to z powieścią Ellen Marie Wiseman, czyli Dla jej dobra. Jak można się domyślić, pokochałam tę historię całym sercem.
Mała Lilly Blackwood zdecydowanie różni się od innych dzieci. Jej rodzice pod pretekstem dbania o jej bezpieczeństwo, trzymają ją w odosobnionym pokoju na poddaszu, z którego nie wolno jej wychodzić. Wkrótce nadchodzi jednak dzień, w którym dziewczynka może opuścić swój schron. Powodem tego jest fakt, że jej własna matka postanawia sprzedać ją do cyrku... Dwadzieścia lat później Julia Blackwood otrzymuje w spadku posiadłość rodziców. Miejsce to zawsze było dla niej miejscem zakazów i licznych awantur, więc ma nadzieję, że powrót pomoże ukoić bolesne wspomnienia. Na strychu znajduje fotografie, na których pojawia się tajemnicza dziewczyna. Julia będzie musiała odkryć prawdę o Lilly i poznać na nowo swoją historię.
Przyznam szczerze, że nadal mam problem z pozbieraniem swoich myśli po skończeniu tej pozycji. Zaczęłabym od plusów, ale... ta książka ma same plusy. Jest to taka historia, jakiej potrzebowałam i która dostarczyła mi mnóstwa przemyśleń i emocji. No ale dobrze, może zacznę opowiadać wszystko po kolei.
Pierwsza z głównych bohaterek, Lilly, wzbudziła we mnie całe morze współczucia oraz podziwu. Została ona świetnie wykreowana, a podczas lektury czułam dokładnie to, co ona, więc tutaj autorka zasługuje na gromkie brawa. Podobnie z resztą sprawa wygląda z Julią, której także nie zabrakło niczego. Jestem w stanie nawet napisać, że te postacie trafiły do grona moich ulubionych i najukochańszych postaci książkowych.
Historia, którą przedstawia tutaj Ellen Marie Wiseman, jest okrutnie wzruszająca, bolesna oraz poruszająca. Dawno nie czytałam takiej książki, którą musiałam odkładać co jakiś czas, bo nie mogłam znieść tego, jak mocno ona na mnie wpływa. Autorce udało się mnie wciągnąć, przerazić ludzkim okrucieństwem oraz całkowicie podbić moje serce miłością do zwierząt, jaką sama tutaj przedstawia. Czy brzmię trochę nieobiektywnie? Być może, ale nic na to nie poradzę. Ta powieść to prawdziwa petarda.
Styl pisania autorki również jest bez zarzutu, nie rzucały mi się w oczy żadne niedociągnięcia czy brak logiki, więc mogę śmiało uznać, że ta pozycja została po prostu bardzo dobrze napisana (i przetłumaczona, ponieważ to prawdopodobnie również miało wpływ na mój odbiór). Wątek nietolerancji dla niepełnosprawności i robienie z tego sposobu na łatwy zarobek mnie przeraził, poruszył niesamowicie i pozostawił rozbitą na setki kawałków. Pewne jest jedno: osoby wysoko wrażliwe mogą czuć się tą historią przytłoczone.
Nie wiem, co jeszcze mogłabym tutaj napisać. Dla jej dobra to powieść, którą będę wspominać bardzo dobrze i do której na pewno jeszcze wrócę. Zresztą, po jej skończeniu miałam ochotę przeczytać ją jeszcze raz – to już powinien być wystarczający dowód na to, jak dobra jest to książka. Jeżeli lubicie powieści obyczajowe, dramaty lub powieści, których akcja toczy się w latach 30. to musicie poznać tę książkę. Koniecznie!