Za opowiadania, jak już wspominałem, płacę krwią.
Zazdroszczę ludziom, którzy potrafią je pisać z łatwością, a przynajmniej z czymś, co wygląda na łatwość.
Wątpię, czy przez całe życie napisałem więcej niż piętnaście.
Świat Dysku zaczęłam czytać jeszcze w podstawówce od „Pomniejszych bóstw” – do dziś mojej ulubionej książki z serii, w której mam nawet autograf autora. Jednak wraz z pójściem na studia zostawiłam Pratchetta za sobą, ale zostawiłam kolekcję książek ze Świata Dysku w dobrych rękach – mojego brata. Właściwie nie wiem dlaczego tak się stało. Dlatego gdy zobaczyłam zbiór opowiadań Terry’ego Pratchetta poczułam nostalgię i tęsknotę za żółwiem i czterema słoniami. I z przyjemnością do tego świata powróciłam.
„Mgnienie ekranu” składa się z dwóch części – opowiadań przeróżnych i tych rozgrywających się w Świecie Dysku. Każde z opowiadań opatrzone jest odautorskim komentarzem – Pratchett tłumaczy, skąd wziął się pomysł na dany tekst lub w co się dany pomysł z czasem przerodził. I tak przykładowo „Rincemangle, gnom z suchych mokradeł” to późniejsza „Nomów księga wyjścia” – przy okazji można się dowiedzieć skąd wzięło się imię Rincewind. Przy każdym tekście jest też podana oryginalna data powstania lub publikacji i czasopismo/antologia, z której pochodzi. Zbiorek otwiera jednak debiut autora, „Piekielny interes”. Pratchett napisał to opowiadanie w 1963 r., gdy miał trzynaście lat. Sam autor kaja się, że jest ono dziecinne i wymaga poprawek, ale jak na debiut nastolatka okazuje się być zaskakująco dobre. Marketingowe sztuczki, reklama i działalność nastawiona na maksymalizację zysku sprawiają, że piekło staje się miejscem tak popularnym, że sam Szatan ma dość tłumów ludzi. Całość kończy się niespodziewanym zakończeniem.
W zbiorze zgromadzony jest cały szereg pomniejszych utworów, wśród których jest na przykład drabble zatytułowany „Inkublamaż”. Drabble to króciutki utwór długości 100 słów. Z kolei „Książę i Kupopatwa” przypomina bajkę dla dzieci (nawet ma ilustracje), bo i na dziecięcym wierszyku się opiera. „Prosimy o oddychanie krótkimi, mocnymi sapnięciami” i „Nie ma większego durnia niż stary dureń stojący w angielskiej kolejce” to prześmiewcze reakcje na głupie i nieżyciowe propozycje polityków. Takich drobnych, dowcipnych tekstów jest tu masa – nawiązujących do wiktoriańskich opowieści grozy, opowieści o Królu Arturze czy komedii slapstickowych. Trudno o nich wszystkich wspomnieć, ale kilka jest naprawdę dobrych.
„Wysokie megi” to wczesna wersja „Długiej Ziemi”. To fantastyka bardziej naukowa, w której ludzie znaleźli sposób na podróżowanie pomiędzy kolejnymi, „przesuniętymi” wymiarami, które zawierają inne wersje Ziemi. Główny bohater Larry Linsay musi zdecydować, które z dwojga ludzi ścigających się przez kolejne wymiary mówi prawdę. Opowiadanie jest jednak napisane trochę chaotycznie i na początku trudno się połapać, o co chodzi w zasadach podróżowania i jak właściwie wygląda świat przedstawiony. Tym chętniej sięgnęłabym po „Długą Ziemię”, by przeczytać tę historię lepiej napisaną.
Wspomnę jeszcze o opowiadaniu „Hollywoodzkie kurczaki”, które podobno opiera się na prawdziwej historii, ale głównie – na pytaniu, po co kura przeszła na drugą stronę. Tekst pisany jest z punktu widzenia naukowców, którzy badają grupę kur mieszkającą na polanie koło autostrady i starają się wyjaśnić dziwne zjawiska, jak pojawianie się tajemniczych budowli. To co zwróciło moją uwagę w tym opowiadaniu to niepokojący klimat – a trudno to osiągnąć za pomocą paru kurczaków. Kurczaków, które za pomocą gdakania i skrzeczenia rozwijają własną naukę i system religijny.
Jeśli chodzi o teksty ze Świata Dysku, to są to bardziej różnego rodzaju dodatki niż prawdziwe opowiadania. To krótkie teksty pisane np. przy okazji konwentów. Znajdziemy tu takie perełki jak „Karty kolekcjonerskie z gwiazdami ankhmorporskiego związku piłki kopanej” czy „Protokół zebrania założycielskiego Federacji Skautów Ankh-Morpork”. Zbiorek zawiera też hymn Ankh-Morpork wraz z genezą jego powstania – został napisany dla stacji BBC Radio 4 i zagrany przez Szkocką Orkiestrę Symfoniczną BBC w audycji poświęconej rzeczywistym hymnom państwowym.
Można go znaleźć na YouTube, choć sam autor napisał, iż ze względu na „skomplikowane powody związane z pieniędzmi i prawami autorskimi” nie został już nigdy więcej zagrany.
Natomiast „Rybki małe ze wszystkich mórz” to już normalne opowiadanie ze Świata Dysku, które mogło stać się powieścią, ale się nie stało. Przedstawia ono krótki epizod z życia babci Wheaterwax, twardej i dumnej czarownicy, która udowadnia, że nawet będąc miłą(,) potrafi być przerażająca. Na samym końcu zbiorku umieszczony jest dodatek w postaci usuniętej z oryginalnego tekstu sceny. Szczerze mówiąc dziwi mnie, dlaczego fragment ten nie następuje zaraz po opowiadaniu właściwym albo nie jest do niego włączony.
„Trollowy most” został zawarty w antologii składającej hołd Tolkienowi i jest pełna tego absurdalnego humoru, który najbardziej u Pratchetta kocham. Zresztą każdy fan wie, w jaki sposób Pratchett przetwarza rzeczywistość, wyolbrzymiając popularne elementy kultury do niedorzecznych rozmiarów. Czytając zbiorek, widać ewolucję tego humoru i spojrzenia na świat. To też opowiadanie pełne nostalgii za przemijającym światem, który uległ zbyt dużym zmianom, byśmy potrafili się w nim jeszcze odnaleźć.
„Mgnienie ekranu” to zdecydowanie obowiązkowa pozycja dla fanów Terry’ego Pratchetta – gromadzi teksty autora od debiutu po opowiadania pisane na różne okazje, różnego rodzaju eksperymenty i pisarskie zabawy, a także szereg dodatków ze Świata Dysku, które dla fana będą ciekawymi smaczkami. Komentarze odautorskie umieszczają zaś teksty w kontekście, dzięki czemu są lepiej zrozumiałe. Jeśli jednak ktoś chce dopiero zacząć czytać Pratchetta, powinien sięgnąć po „Kolor Magii”.