Lena żyje w świecie, w którym miłość określa się mianem delirium uznawanym za śmiertelną chorobę. Po skończeniu osiemnastego roku życia, wszystkim mieszkańcom Ameryki podawany jest lek, który ją zwalcza. Jej ojciec zmarł na raka kiedy miała zaledwie 8 miesięcy, a matka popełniła samobójstwo, kiedy dziewczyna skończyła 6 lat. Od tego czasu Lena mieszka z wujostwem i kuzynkami, a jej życie przepełnione jest rutyną. Dziewczyna nie może doczekać się ukończenia osiemnastu lat i pozbycia się choroby. Jednak w trakcie egzaminu kwalifikacyjnego ma miejsce pewien incydent, który zmienia życie Leny nie do poznania.
Zachęcona okładką oraz pozytywnymi recenzjami skusiłam się na zakupienie "Delirium". Duży wpływ miało również zafascynowanie powieściami dystopicznymi.Ostatnio zapanował lekki szał na tego typu książki, a ja się przed nim nie uchroniłam. Szczerze mówiąc, spodziewałam się dosyć ambitnej, mocno psychologicznej powieści, ale zdawałam sobie sprawę z przedziału wiekowego, dla którego przeznaczono tę książkę, toteż nie oczekiwałam bardzo dojrzałych rozważań. Na książce trochę się zawiodłam, jednak miała ona swoje plusy.
Lena to jednak z niewielu bohaterek, z którymi potrafiłam się utożsamić. Jest przeciętną, dosyć nudną nastolatką, której każdy dzień wygląda dokładnie tak samo. Robi to, co powinna i nigdy nie łamie zasad. Jednak taką Lenę znamy bardzo krótko, ponieważ spotkanie Alexa zmienia ją o 180 stopni. Praktycznie z dnia na dzień zmienia się w buntowniczkę i naraża się na poważne problemy. Biorąc pod uwagę jej przeżycia z czasów dzieciństwa, taka przemiana nie powinna nas w ogólnie dziwić, jednak ja miałam wrażenie, że jest w niej coś nienaturalnego. Miłość posiada niezwykłą moc i potrafi odebrać nam resztki rozumu, ale przemiana Leny nie przemawiała do mnie.
Jak to bywa w książce młodzieżowej, nie obyło się bez wątku romansowego. Lena poznaje Alexa w bardzo niecodziennych okolicznościach i można powiedzieć, że od razu przypada on jej do gustu. Rzeczywiście, Alexa nie da się nie lubić. Jest zabawny, szarmancki i niezwykle przystojny, a do tego zakochany w Lenie po uszy. I gdyby nie to, że przez właściwie 3/4 objętości książki, autorka skupia się właśnie na tym wątku, to z pewnością pokochałabym tę parę. Dla mnie, tej miłości było po prostu zbyt dużo. Oczywiście, w międzyczasie dzieje się bardzo dużo wydarzeń, które podnoszą nam poziom adrenaliny we krwi i stawiają bohaterów w problematycznych sytuacjach, jednak nadal wszystko kręci się wokół relacji tych dwojga.
Postacią, która zdecydowanie przypadła mi do gustu, była Hana, spontaniczna, uczuciowa i piękna przyjaciółka Leny. Hana starała się oderwać od codziennego życia i wszystkim zakazom nałożonym przez państwo, co sprawiało, że w moich oczach była niezwykle autentyczna. Od samego początku widzimy, że stara się znaleźć mnóstwo sposobów, aby zasmakować trochę szaleństwa i zabawy.
Początek lektury wywarł na mnie niesamowicie pozytywne wrażenie i liczyłam na niezapomnianą historię. Zawiodłam się na "Delirium", ponieważ okazało się kolejną powieścią dystopiczna, która w większości opiera się na zakochanych nastolatkach. Tak, jak w "Igrzyskach śmierci" nie przeszkadzały mi rozterki uczuciowe Katniss, tak tutaj właściwie zmęczyłam połowę książki. To, co podobało mi się w "Delirium", to bardzo przemyślane rozwiązanie jeśli chodzi o działanie państwa i wszystkie procedury. Brutalność i bezuczuciowość ludzi wyleczonych z miłości robi ogromne wrażenie.
Mimo wszystko, zapamiętam tę książkę na długi czas, ponieważ zmusza czytelnika do pomyślenia nad własnych życiem. Myślę, że sięgnę po drugą część, czyli "Pandemonium" ze względu na Hanę. Książkę polecam tym, którzy szukają dystopii zawierającej rozbudowany wątek romansowy i niewymagającej powieści na zimny i leniwy wieczór.