Podobno najważniejsze jest pierwsze zdanie. Nie wiem czy ta zasada obowiązuje również w recenzjach, ale z pierwszym zdaniem zawsze mam problem. Bo z jednej strony nie może brzmieć zbyt pompatycznie, z drugiej nie chciałbym, abyście odnieśli wrażenie, że czytacie opinię podchmielonego Pana Gienka z ławeczki za śmietnikiem. Choć, przyznam, że czasami, aż się w palce gryzę, aby nie wystukać siarczystego epitetu. Ale nie tym razem, bo dziś chciałbym Wam polecić książkę, a nie do niej zniechęcać. Tą książką jest "Rykowisko" debiutującej Julii Halladin, a Jej powieść to mieszanka kryminału i thrillera psychologicznego.
Akcja osadzona została w niewielkiej górskiej miejscowości Czarna Góra, którą spowija jednocześnie mgła tajemniczości i senna aura rodem z lynchowskiego Twin Peaks. Niemalże hermetyczna mała społeczność, w "Rykowisku" została pomniejszona jeszcze bardziej i zamknięta w murach internatu. Internatu, który pewnej nocy staje w płomieniach. W pogorzelisku strażacy znajdują ciało woźnego, jednak facet nie zginął w pożarze, bo gdy ten wybuchł, już nie żył. Został zamordowany. Rozpoczyna się więc policyjne śledztwo. Tymczasem znika jedna z uczennic, ale bardzo szybko zostaje odnaleziona w tunelach pod szkołą. Odnaleziona martwa, dyndająca w jednym z mrocznych korytarzy. Ktoś nieudolnie próbował upozorować samobójstwo. Mamy więc dwa morderstwa. Policja próbuje znaleźć sprawcę, bądź sprawców, a niezależnie od niej, swoje własne śledztwo rozpoczyna nauczyciel - religioznawca Darek Moskal, któremu pomaga Hania - jedna z uczennic. Tropy niechybnie prowadzą do serii zaginięć, które od lat '80 powtarzają się z kalendarzową wręcz regularnością...
No właśnie, czy to w kryminałach czy thrillerach, bardzo często przeszłość oddziałuje na teraźniejszość. Nierozwiązane sprawy, skrywane tajemnice po latach ponownie dają o sobie znać. Motyw ten bardzo często powtarza się chociażby w twórczości Harlana Cobena, Camilli Läckberg czy - bardziej z naszego podwórka - Roberta Małeckiego. U Julii Halladin cofamy się do lat '90, do spraw tajemniczego zaginięcia czworga przyjaciół biwakujących w Rogatym Lesie w 1998 roku oraz leśniczego, który przepadł sześć lat wcześniej. Tej czwórki nigdy nie znaleziono, z kolei na leśniczego natrafiono trzy miesiące po jego zniknięciu. Żyje do dziś, choć nigdy nie powiedział, co mu się przytrafiło i od trzech dekad przebywa w zakładzie psychiatrycznym. Te i jeszcze kilka innych tajemniczych spraw związanych z okolicznymi lasami, zdają się być bardzo powiązane z współczesnymi morderstwami, które jednocześnie bada policja i wspomniany już dociekliwy belfer wspierany przez bystrą uczennicę. Akcja więc biegnie dwutorowo, choć w tej samej - że tak to ujmę - strefie czasowej. Powiem szczerze, zdecydowanie bardziej przekonali mnie do siebie detektywi-amatorzy niż zawodowcy. Może dlatego, że kryminał stricte policyjny już mi się przejadł, ale na szczęście w "Rykowisku" nie gliniarze grają tu pierwsze skrzypce. Głównymi bohaterkami są dwie przyjaciółki: Ines i Hania - obie to uczennice liceum i współlokatorki tego samego pokoju w internacie.
Wspominałem, że "Rykowisko" to thriller psychologiczny? Może nie jest to rasowy przedstawiciel tego gatunku, ale znajdziecie tu kilku bohaterów pogłębionych o warstwę psychologiczną właśnie, jak choćby Ines, dręczoną w snach przez kobietę bez twarzy. I Ines, i Hania, to sieroty, które z racji tego, że musiały wychowywać się bez rodziców, żyją z poczuciem, że odebrano im coś, co nigdy nie powinno być odebrane dziecku. Nieprzepracowane traumy, wciąż na nie oddziałują i bynajmniej nie stają się przez to silniejsze. Julia Halladin stworzyła swoje bohaterki w sposób przemyślany i dojrzały. To nie są kolejne głupie nastolatki, jakie często znaleźć można w powieściach young adult, gdzie tak do końca nigdy nie wiesz, czy Autor jest idiotą, czy tylko Ciebie, jako czytelnika, ma za łykającego każdą bzdurę kretyna. Inna rzecz, że "Rykowisko" to nie jest YA, tylko opowieść jak najbardziej dla dorosłych, rozsmakowanych w literaturze mocnej, mrocznej, wielowątkowej i pełnej sekretów.
No właśnie, bo ta wielowątkowość, w "Rykowisku" również się wybija. Wspomniałem już o tajemnicach z przeszłości, o motywie koszmarów, o zaginięciach. Ale właściwie wszystko kręci się wokół tematów religijnych. Z jednej strony, po tym jak internat zamienia się w popiół, dziewczyny przenoszą się to internatu dla zakonnych adeptek, z drugiej zaś od początku przewija się bliżej nieokreślona słowiańska sekta, składająca ofiary z... ludzi. W "Rykowisku" również osoby duchowne skrywają mroczne sekrety: stara zakonnica, podejrzany ksiądz, młodziutka postulantka. A niemałą rolę pełni również samo otoczenie i kolejne lokacje: górskie tereny, ogromny stary las czy sieć tuneli pamiętających czasy II wojny światowej.
Wartka akcja, ciekawa historia i bohaterowie, jak i sama tematyka - wszystko to sprawiło, że od "Rykowiska" ciężko mi się było oderwać. Julia Halladin debiutuje mocną i bardzo dobrą powieścią; powieścią, która skłania do myślenia i do zastanowienia się nad tym, co Ty byś poświęcił dla... Tu muszę wcisnął pauzę, aby przypadkiem Wam nie spoilerować. ;) W każdym razie powieść gorąco Wam polecam. To zdecydowanie jedna z najgorętszych polskich premier stycznia, na którą warto się skusić.
© by MROCZNE STRONY | 2024