Jacek Nitecki po kilku latach spędzonych w Argentynie powraca do Warszawy. Jest rok 2020. Polska wchodzi w kolejny etap pandemii Covid-19. Lockdown zamyka ludzi w domach. Szkoły i biurowce przechodzą na tryb zdalny. Limity w sklepach, obowiązkowe maseczki. Marta Pazińska prowadzi „Azyl” – ośrodek dla osób LGBT, które zostały wyrzucone z domów lub samodzielnie podjęły decyzję o opuszczeniu swojego miejsca zamieszkania. Pazina za wszelką cenę pragnie pomagać młodym prześladowanym. To bardzo trudny okres nie tylko dla warszawiaków. Przymusowe zamknięcia powodują wzrost zainteresowania nielegalnymi używkami. Branża narkotykowa zaczyna odżywać. Na rynek po cichu, powoli i niewinnie wkracza nowy, groźny dla zdrowia narkotyk. Dystrybucją „świetlików” zajmuje się niebezpieczny i nieprzewidywalny Dario i jego mafia. Jacek vel Duch ponownie trafił do kręgu ludzi Daria. Teraz to on jest głową i szyją interesu narkotykowego. To na Jacku Dario opiera najnowsze pomysły i inwestycje. Niestety dla Niteckiego jest to czas, kiedy sam popada w coraz większy mrok i ciemność. Duch realnie staje się duchem. Jakie losy czekają bohaterów książki? Czy Marcie uda się stworzyć miejsce bezpieczne dla mniejszości LGBT i sama zazna spokoju? Czy Jacek wyrwie się z rąk samego diabła i zemści się za rodzinną tragedię? Co czeka Daria, Kurtkę?
„Dawno temu w Warszawie” Jakuba Żulczyka to kontynuacja rewelacyjnej książki „Ślepnąc od świateł". Fabuła w znacznym stopniu opiera się na poprzedniej części, więc koniecznie należy sięgnąć po pierwszy tom, żeby odpowiednio poznać bohaterów i wydarzenia. Dosyć długo zwlekałam z przeczytaniem tej książki, bo trochę przeraziła mnie jej objętość. Jednak kiedy w końcu się zdecydowałam, aby poznać dalsze losy bohaterów, nie mogłam oderwać się od niej. Zostałam wręcz wciągnięta w świat przedstawiony przez autora. Każdą kolejną stronę chłonęłam z coraz większy zainteresowaniem i ciekawością. Książka rozkręca się od samego początku — może momentami opisy były zbyt długie, ale mi to w ogóle nie przeszkadzało. Polityka, porwania, handel narkotykami, gwałty, Głównym tematem były ówczesne problemy. Koronawirus, lockdown, łamanie praw kobiet czy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. W całym kraju panował strach i lęk. Ludzie byli bardziej podatni na depresje i zaburzenia, które niestety odcisną swój ślad w przyszłości. Rozdziały napisane z perspektywy bohaterów dodają książce realizmu. Na niektóre wydarzenia i sytuacje możemy spojrzeć oczami Paziny, Jacka, Daria, Kurtki czy Umara. Oczywiście postaci zostały rewelacyjnie wykreowane (jedynie postać Daria i Kurtki czasami sprawiały wrażenie przerysowanych). Dopasowane do każdej osoby opisów i charakterystycznych dla nich dialogów, sprawiają, że książkę czyta się niezwykle szybko. Należy również zaznaczyć, że każda z postaci przeszła przez ten czas wewnętrzną przemianę. Po wydarzeniach z pierwszej części, życie bohaterów zmieniło się o 360 stopni. Każdy z nich zmaga się ze swoimi potworami. Niekiedy bezradność prowadząca do akceptacji brutalnej rzeczywistości niosła za sobą coś w rodzaju żalu i współczucia. Pogodzeni ze swoim losem próbowali walczyć. Po trupach do celu. Jednym się to udało, a inni skończyli tragicznie. Kto zna twórczość Żulczyka, ten wie, że wulgaryzmy, brutalne sceny i narkotyki pojawiają się bardzo często w jego powieściach. „Dawno temu w Warszawie” to książka dla czytelników o mocnych nerwach.