Siedem śmierci Evelyn Hardcastle Stuarta Turtona wydana w Polsce w 2019 roku, rzuca czytelnikom wyzwanie w postaci niebanalnego kryminału, umykającego zwyczajnej klasyfikacji genologicznej oraz zagadki, której rozwiązanie wymaga nie tylko wysoce rozwiniętej paranoi, ale również ogromnego oczytania.
Przyczynił się do tego również wydawca (Albatros), który dość swawolnie potraktował oryginalny tytuł, The 7½ Deaths of Evelyn Hardcastle, będący dość wyraźną wskazówką. Książka zdobyła nagrodę za pierwszą powieść w konkursie Costa Book Awards 2018 i osiągnęła pierwsze miejsce na liście bestsellerów The Saturday Times. Nierzadko bywa również porównywana do twórczości Christie.
Należy zwrócić na nią uwagę w szczególności fantastów, jako że jest to dzieło szkatułkowe, posiada kilka warstw. Na samym wierzchu znajduje się warstwa SF, ze światem i technologią przyszłości, pytaniami o moralność i człowieczeństwo, pod nią dopiero znajduje się kryminał, który stanowi główną oś akcji. Jednak i ten w rękach Turtona staje się jedynie pretekstem do niejako powieści psychologicznej, w której czytelnik otrzymuje wgląd do myśli, życia i wizji społeczeństwa każdej z postaci, nawet tych, które nie należą do kręgu głównego bohatera.
Cała fabuła opiera się na wyjaśnieniu morderstwa Evelyn Hardcstle, postacie mają do swojej dyspozycji osiem powtórzeń dnia i osiem następujących po sobie szans. Jeśli im się nie uda, to nigdy nie opuszczą zaklętego kręgu przeklętej posiadłości, wraz z jej sekretami, zdradami i kłamstwami. Głównym bohaterem i postacią odgrywającą detektywa jest Aiden Bishop, który codziennie budzi się w innej z siedmiu wybranych osób związanych ze sprawą morderstwa w ustalonej kolejności. I przeżywa jeden i ten sam dzień, mając do dyspozycji umysł i możliwości danej postaci.
Akcja pełznie poprzez ciemne, rozpadające się mury posiadłości Blackheath, przyczajonej w środku głębokiego lasu. Każdego wieczoru, gdy zegar wybije jedenastą, ginie Evelyn Hardcastle, piękna i dumna córka właścicieli rezydencji. Dzięki zapętlającej się koncepcji Evelyn ginie w nieskończoność, jednak za każdym razem widziana przez tego samego bohatera z innej perspektywy. To ta sztuczka strukturalna pozwala na mówienie o nowym kierunku w kryminale.
Autorska koncepcja powoduje, że czytelnik, wraz z głównym bohaterem jest zmuszony do obserwowania zbrodni i wydarzeń tego samego dnia z różnych perspektyw. Akcję dodatkowo gmatwa fakt, że każda z postaci ma dokładnie 24 godziny, a Aiden musi przeżyć je wszystkie, jedynym sposobem na zmianę postaci jest utrata przytomności lub śmierć danej postaci. Pozostali więźniowie również starają się mu przeszkodzić, ponieważ jedna z zasad świata, w jakim się znajdują, mówi, że wyłącznie jedna osoba może opuścić Blackheath, o ile wskaże mordercę Evelyn. Choć detektyw jest jeden, to przemieszczając się pomiędzy postaciami, otrzymuje również ich rozum, reputację i wspomnienia, co nie tylko pozwala mu złożyć razem poszczególne narracje, ale również otworzyć zamknięte dla poprzedniego wcielenia drzwi.
Sama intryga nie jest aż tak nowatorska, ponieważ, morderca jest dość oczywisty, kiedy tylko ułoży się wszystkie fakty, jednak ciągła zmiana punktu widzenia, a także liczne zmyłki nie pozwalają na to, żeby odbiorca doszedł do tego zbyt szybko. Miłym akcentem jest kilka faktycznych poziomów zbrodni oraz to, że pod świeżą krwią znajduje się też tajemnica starszej tragedii, której rozwiązanie staje się niezbędne do wytłumaczenia zdarzeń.
Mimo to powieść spełnia założenia doskonałej darwinowskiej hybrydy, która łączy w sobie tylko te elementy, które czynią ją lepiej przystosowaną do oczekiwań. Jednocześnie porzuca znany i szablonowy motyw gry intelektualnej między mordercą i śledczym, obala podstawy kryminału, w którym zbrodnię definiują zwłoki, roznosi w miriady gwiazd usystematyzowany i wydawałoby się monolityczny schemat prowadzenia dochodzenia. Jednak odrobinę szkoda, że żeruje ona wyłącznie na doskonale opracowanych schematach Chriestie i sztuczkach narracyjnych, lecąc wysoko, lecz nigdy nie osiągając gwiazd.