[Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Mova]
„Ciche szepty wpadały przez otwarte okno. Szumiały melodią rozkołysanych drzew”
Baśka Zajda przyjeżdża do Mysłowic na pogrzeb swojej ciotki. Otrzymuje od niej w spadku mieszkanie, które postanawia wyremontować podczas swojego urlopy. Baśka obiecuje się, że skupi się tylko na urlopie i remoncie mieszkania. Jednak łamie obietnicę, kiedy znika Dagmara — nastoletnia córka Ali, przyjaciółki z dzieciństwa Baśki. Dagmara jest łudząco podobna do zabitej przed kilkoma miesiącami dziewczyny. Zabójca nie został schwytany. Baśka od razu angażuje się w pomoc Ali.
Tym razem zabieram Was „Daleko od Babiej Góry”. I muszę powiedzieć, że jestem zakochana! I właściwie na tym mogłabym zakończyć swoją opinię. Ale wiecie, że to nie w moim guście. 🤭
„Daleko od Babiej Góry” to trzeci tom przygód Barbary Zajdy. Dla mnie natomiast to było pierwsze spotkanie z piórem autorki. I jestem totalnie zauroczona. Tak bardzo spodobała mi się ta książka, że skończyłam ją w jeden dzień. Potem zaczęłam pierwszy tom i skończyłam tego samego dnia. Finalnie dwa tomy przygód z Baśką poznałam w jeden dzień. Nigdy w życiu mi się to wcześniej nie przytrafiło.
Baśka jak huragan wtargnęła do mojego serca. Zrobiła totalną rozpierduchę i zostawiła mnie ze szczęką na kolanach! Ta kobieta to istny diabeł. Kocham jej temperament i zaangażowanie. Jest to jedna z lepszych bohaterek w seriach kryminalnych, które poznałam. Uwielbiam tę kobietę. Jest silna, zaradna i samowystarczalna. Sama wyremontuje mieszkanie, odnowi szafkę i znajdzie zabójcę! Kobieta orkiestra.
Oczywiście Baśka jest głównym elementem każdej z książki. Natomiast nie byłoby jej, gdyby nie zbrodnie. W „Daleko od Babiej Góry” te zbrodnie są zbudowane na podstawie kilku autentycznych wydarzeń. Irena Małysa zaczerpnęła z historii Mysłowic i całą akcję zbudowała wokół historii. Bardzo ciekawym zabiegiem było dwutorowe prowadzenie akcji. Z jednej strony mamy teraźniejszość, która mrozi krew w żyłach. Z drugiej zaś poznajemy przeszłość. I zadaniem czytelnika jest połączenie tych dwóch wątków. I wcale to nie jest łatwe zadanie.
Autorka nie ułatwia nam zadania. Ciągle podaje nam coraz to nowe tropy. I rzuca kłody pod nogi. Nie tylko nam, ale przede wszystkim Baśce, która dwoi się i troi, żeby rozwiązać zagadkę i znaleźć Dagmarę całą i zdrową. Muszę przyznać, że do samego końca nie byłam pewna swoich podejrzeń. Finalnie się spełniły, jednak i tak na koniec Irena Małysa rzuciła na mnie bombę.
W przypadku „Daleko od Babiej Góry” tło obyczajowe jest bardzo rozbudowane. Szczególnie ten wątek historyczny. Dzięki temu książka jest tak wielowymiarowa i wielowątkowa. A autorka zręcznie te wątki, tło historyczno-obyczajowe i kryminał połączyła w jedną całość.
Zdecydowanie książka trafia do topki roku, bo wdarła się szturmem do mojego serca (a szczególnie Baśka!). Bardzo lubię, kiedy autor_ka ma umiejętność łączenia w spójną całość wątków, które pozornie się ze sobą nie łączą. Nie naciągając przy tym na siłę faktów i bez rzucania bezsensownych postaci czy historii, aby to miało ręce i nogi. Lubię, kiedy autor_ka robi to w sposób logiczny i świadomy. I tak właśnie tę historię zbudowała Irena Małysa.