Magiczne historie fantasy wciągają mnie coraz bardziej. Literatura młodzieżowa gości na mojej półce dosyć często, a ponieważ od dawna spoglądałam na „Różdżkę z Fershey”, a koniec roku skłania mnie do odrabiania zaległości czytelniczych, z radością zagłębiłam się w historię, którą stworzył Marcin Hybel. Książka nie należy do najświeższych nowości, jednak warto wspomnieć o niej w kontekście potencjalnych prezentów dla nastoletnich wielbicieli magicznych historii.
„Różdżka z Fershey” opowiada o młodym czarodzieju Magnusie, któremu udaje się stworzyć niezwykłą rzecz – różdżkę, dzięki której może czarować bez konsekwencji. W czasach średniowiecznych, kiedy żyje, magia jest sprawą powszechną – wszędzie można spotkać krasnoludy, gnomy, elfy i mnóstwo innych stworzeń, a czarować może każdy bez wyjątku, wystarczy umiejętność określonego koncentrowania się. Jest jednak pewien problem – magia nie pozostawia korzystającego z niej człowieka bez konsekwencji. Każde zaklęcie wywołuje określoną reakcję – moc szybkości powoduje wkrótce całkowity bezruch, nadludzka siła skończy się chwilami zupełnego jej braku. Tylko rzucanie zaklęć za pomocą różdżki pozwala uniknąć tych następstw, ale nawet ona nie jest pozbawiona wad, bo jej moc nie jest wieczna, wyczerpuje się po kilku zaklęciach.
Magnus właśnie wpadł w kłopoty. Musi oddać strasznej Gwen i Finleyowi pieniądze, jednak chwilowo nadal ich nie ma. Wykorzystuje więc magię oraz stworzoną właśnie różdżkę, aby ratować się przed bezwzględnymi opryszkami i przenosi się w czasie, jednak niedoskonałe narzędzie zamiast cofnąć go do przeszłości, sprawia, że odnajduje się w XXI wieku, a jego różdżkę porywa pies. Idąc jego śladem Magnus trafia do rodziny Patricka i Megan – dwójki nastolatków. Różdżka, używana nieświadomie, sprawia, że ich tata zamienia się w psa, a mama znika. Cała trójka młodych ludzi podejmuje więc próby przywrócenia normalności.
Dawno nie czytałam tak szalonej, tak szybkiej i nieprzewidywalnej historii. Autor wykazał się niezwykłą wyobraźnią, stwarzając dynamiczną, zaskakującą na każdym kroku opowieść, gdzie dosyć jednak zawiła fabuła układa się w niesamowitą całość, łączącą czasy średniowieczne ze współczesnością. Konsekwencje czarów rzuconych bezmyślnie w przeszłości ciągle są widoczne w teraźniejszości. Wszelkie ryzykowne działania podejmowane przez rodzeństwo, aby odzyskać rodziców, niesamowite przygody, prowadzące nawet do zatargów z policją, przybieranie cudzych postaci, wykorzystywanie niewidzialności, ohydny potwór pustoszący miasto, wszystko to sprawiło, że „Różdżka z Fershey” to po prostu jazda bez trzymanki, a to jeszcze w zawrotnym tempie. Warto się przekonać, czy trójce młodych ludzi uda się przywrócić normalność i odzyskać rodziców, a gwarantuję, ze zakończenie książki na pewno was zaskoczy.
Korzystałam z wersji elektronicznej książki, którą otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, nie mogę więc ocenić jakości wydania powieści, choć skądinąd wiem, że jest całkiem przyzwoita. W publikacji można też znaleźć kilka ilustracji ukazujących fabułę, są staranne i przejrzyste, choć również wolałabym je oglądać w wersji papierowej, aby z czystym sumieniem móc się o nich wypowiadać. Jednak tempo akcji, zaskakujące zwroty akcji, wariackie przygody, a wreszcie morał, by uważać na swoje słowa, myśli i pragnienia, sprawiają, że jest to pozycja konieczna dla wielbicieli magii i niesamowitych doznań.