Czy zwykła porcelanowa lalka z dzieciństwa może zburzyć czyjś spokój? Czy żółta sukienka może nieść ze sobą smutne wspomnienia? A czy brak rozliczenia z przyszłością wpływa negatywnie na teraźniejszość? Takie pytania zrodziły mi się w głowie, po przeczytaniu „Żółtej sukienki”. Odpowiedź na każde z nich brzmi: tak.
Jestem bardzo mile zaskoczona, że tak niewielka książeczka, gromadzi w sobie tyle informacji. Nie odczuwa się braku jakiegokolwiek elementu. Wszystko, co miało zostać opisane, zostało. W tak niewielu stosunkowo słowach można zawrzeć wielką, ludzką tragedię, sekret ukrywany przez lata. Nie czułam, żeby jakieś słowo było zbędne, żeby natłok szczegółów mnie przydusił. I zrozumiałam, że czasem wystarczy kilka słów, by przekazać całą historię.
Autorka opowiada o kobiecie, Annie, umykającej przed prześladującym ją wydarzeniem, które na zawsze zbrukało jej dzieciństwo i destrukcyjnie wpłynęło na jej dorosłość. Kobieta wyemigrowała do Kanady, gdzie miała nadzieję na lepsze, dostatnie życie. Jednak okazuje się, że ucieczka z kraju nie uzdrawia. Jedynie powrót do przeszłości, wizyta w rodzinnych stronach pozwala jej na uwolnienie się od ciężaru złych doświadczeń sprzed wielu lat.
Co ciekawe, historia zaczyna i kończy się motywem żółtej sukienki i porcelanowej lalki, które stają się symbolem nieszczęśliwego dzieciństwa. Z pozoru niewinna rzecz staje się ością w codziennym życiu, sekretem uwierającym przez wiele lat. Ta klamra pięknie spina całą treść, łączy przeszłość z przyszłością.
Myślę, że na uwagę zasługuje również zakończenie, które trąci optymizmem, ale nie odsłania tego, co się wydarzy. Wyobraźnia czytelnika zaczyna działać i tworzyć ciąg dalszy. Zapewne każdy będzie inny, ale myślę, że da nadzieję na lepsze jutro.
„Żółta sukienka” to lektura na jeden wieczór. To dobra książka do zastanowienia się nad własnymi problemami, które często wydają nam się nie do przeskoczenia. Nie raz nasze zmartwienia są wyimaginowane, podczas gdy niektórzy całe życie muszą zmagać się z ciężarem swojej przeszłości, wspomnień i doświadczeń. Polecam, bo czasem warto zatrzymać się na chwilę i pomyśleć.
Agnieszka Pohl