„A tu ani się obejrzysz i już starość, koniec.” […]a teraz widzę, życie to pyk, i już, tyle co otwarcie i zamknięcie drzwi. „
Wiara w zjawiska paranormalne w dzisiejszych czasach, dla niektórych są bzdurą wywołującą jedynie uśmiech i politowanie. Z podobnymi reakcjami można się spotkać, gdy mowa o cudach. A jednak faktem jest, że stale stykamy się z przypadkami, które są niewytłumaczalne z naukowego punktu widzenia. Człowiek posłuszny swej naturze stara się wyjaśnić niewytłumaczalne zjawiska na płaszczyźnie logiki i rozumu, ale niektóre z nich pozostają tajemnicą.
Strzelmieszyce Wielkie, to mała miejscowość, jakich w Polsce wiele, tutaj żyje zwyczajna para pięćdziesiątaków ze swoimi problemami. Jolanta oczekuje narodzin dziecka, chociaż w tym wieku zupełnie się tego nie spodziewała i ciąża jest dla niej kompletnym zaskoczeniem. Obawia się, o przyszłość potomka, ponieważ jedno dziecko już stracili. Pewnego dnia syn wyszedł do szkoły i już nigdy nie wrócił. Mały Jasio od samego początku zawładnął całym jej światem i spowodował, że nowa nadzieja wkrada się w serce zmęczonej życiem kobiety. Mały radosny promyczek z niecodziennymi zdolnościami połączy losy kilku osób i całkowicie odmieni ich życie na zawsze.
Bardzo dobra powieść, bardzo dobrze napisana, wyróżnia się ciekawą fabułą oraz szczegółowymi portretami postaci, myślę, że to zasługa niekwestionowanej wiedzy z pola zawodowego, która pomogła autorce w stworzeniu realistycznych bohaterów. Jest przyjemną lekturą dla tych, którzy chcieliby w szarej rzeczywistości dostać odrobinę magii. Pełna zagadek i niedopowiedzeń. Realizm pomieszany z fantastyką. Autorka opisuje specyficzne problemy, z którymi boryka się ludność małej miejscowości. Począwszy od elementów stylu życia i obyczajowości, przez kwestie światopoglądowe i religijne, po preferencje polityczne. Marzena Orczyk – Wiczkowska napisała nieśpieszną, poruszającą, ciepłą powieść o zwyczajnych ludziach ich kłopotach, przywarach, radościach i smutkach. O cudach w zwykłym codziennym życiu, których zazwyczaj nie dostrzegamy. Powieść, którą należy smakować i delektować się jej treścią.
Dałam się ponieść aurze roztoczonej piórem autorki. Nie do wiary, że "Ostatni cud" jest jej debiutem. Przemyślana, pięknie opowiedziana historia z ogromną znajomością szczegółów, napisana pięknym językiem. Wyborne portrety psychologiczne bohaterów, wspaniale przedstawiona małomiasteczkowa rzeczywistość.
Na koniec warto dodać, że książka jest bardzo starannie wydana. Wydawnictwo Lira postarało się o piękną oprawę. Estetyczna szata graficzna, twarda oprawa oraz porządne szycie sprawiają, że ta powieść wyróżnia się na tle innych. Pomimo zachwytu nad piękną prozą Orczyk i magicznym przekazem tej powieści, ciepłym i dobrym, od połowy książki, a może już wcześniej miałam cały czas wrażenie, że autorka w bardzo zawoalowany sposób porównuje wiarę katolicką z hinduizmem, chociaż zrobiła to bardzo delikatnie, w przemyślany sposób, wykazując się przy tym niezwykłą wiedzą w tym temacie. Owszem księży katolickich obowiązuje dyscyplina kościelna, podobnie jak żołnierzy we wojsku, także osoby wierzące podlegają przykazaniom, a hinduizm według autorki to wolność. Nie będę się na ten temat rozpisywać, wystarczy samemu o tym poczytać i wtedy się okaże, że wyznawców tej wiary obowiązuje jeszcze większy reżim niż katolików. Imię Hindusa pojawiającego się w powieści raczej też nie jest przypadkowe. Balaram w religii hinduistycznej jest imieniem starszego brata bóstwa Kriszny.
Bez względu jednak na to, w co, czy w kogo się wierzy, każdy potrzebuje uśmiechu, życzliwości, miłości i dobra i to jest właśnie cud, którym mogą się dzielić wszyscy, wierzący z niewierzącymi. Najważniejsze, żeby na wszystko patrzeć przez pryzmat miłości i dobra, bo to ono ma największy potencjał.
Fantastyczna opowieść o potędze miłości i wszechobecnym dobru. Polecam każdemu, kto szuka wytchnienia. Wszystkim nam są potrzebne słowa otuchy, a kiedy już te ludzkie nie wystarczą, szukamy tej nadziei w innych wymiarach. Potrzebny nam jest cud, ale czasami ten cud to po prostu dobry człowiek z wrażliwym sercem, który wyciągnie do nas rękę.
„Lęk wielokrotnie wypowiadany maleje, a wydarzenia – nawet te najcięższe czy nieprawdopodobne – jeśli się ciągle opowiada, z każdym powtórzeniem tracą na znaczeniu, łatwiej je zaakceptować.
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Lira i Kindze Mrugalskiej z Bologa Przeczytane.Napisane
Strzemieszyce Wielkie to miejsce, gdzie wszystko może się wydarzyć. Tutaj mieszkają Jolanta i Janusz Łapkowie, małżeństwo pięćdziesięciolatków. Los niespodziewanie obdarowuje ich dzieckiem, a leniwą ...
Strzemieszyce Wielkie to miejsce, gdzie wszystko może się wydarzyć. Tutaj mieszkają Jolanta i Janusz Łapkowie, małżeństwo pięćdziesięciolatków. Los niespodziewanie obdarowuje ich dzieckiem, a leniwą ...
„Ostatni cud” trafił w moje ręce… cudem. Okładka przemykała mi wcześniej przed oczami. Mam wrażenie, że ta książka sobie mnie upatrzyła. Czaiła się niczym puma wypatrująca zwierzynę na niedzielny obi...
@ksiazkadokawy
Pozostałe recenzje @gala26
𝗭𝗮𝗴𝗺𝗮𝘁𝘄𝗮𝗻𝗲 𝗿𝗲𝗹𝗮𝗰𝗷𝗲
Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że Małgorzata Rogala należy do grona moich ulubionych autorek. Uwielbiam jej styl pisania i historie, które tworzy. W każdej z nich ...
𝑅𝑎𝑘 to historia stalkera z Tindera, który przez czternaście lat oszukiwał i wykorzystywał kobiety, czując się całkowicie bezkarny. Manipulował ludźmi, aż do momentu, gdy...