Czy tylko mężczyźni potrafią mordować z zimną krwią? Czy kobiety są stereotypową słabą płcią? Można by spekulować na ten temat pod wieloma względami, jednak Tori Telfer udowadnia nam, iż stereotypy są jedynie namiastką czegoś, co jest znikome, a bohaterki tej książki potrafią dorównywać największym zbrodniarzom w dziejach.
Z kim na pierwszy rzut oka kojarzy nam się zabójca lub seryjny morderca? Choć są to dwa różne, lecz oscylujące w tym samym wymiarze stwierdzenia, nie da się ukryć, że pierwszym, co nam przyjdzie do głowy, będzie słowo mężczyzna. Prawie każdy z nas słyszał kiedyś o Kubie Rozpruwaczu, Teddy’m Bundy’m, Charlesie Mansonie lub Davidzie Berkowitzu. Czy poza Elżbietą Batory słyszeliśmy o innych morderczyniach? Owszem, niektórzy z nas zapewne słyszeli, lecz nie da się ukryć, że ten brutalny świat zdominowany jest przez mężczyzn, a o kobietach w tym fachu wiele się nie mówi.
„Bywały psychopatkami i morderczyniami dzieci. Ale nie były wilkołakami. Nie były wampirami. Nie były też mężczyznami. Kroniki raz po raz to potwierdzają: w sposób przerażający były nieuchronnie i niepodważalnie istotami ludzkimi.” Książka Tori Telfer „Seryjne zabójczynie. Najsławniejsze morderczynie w dziejach” to zbiór kilkunastu historii o kobietach, które swoją drogę przez życie wyznaczyły poprzez zmienne wartości, dając pole manewru do czynów opisywanych zazwyczaj na łamach powieści kryminalnych. Zasadniczą różnicą jest jednak to, iż kobiety te, to nie mary senne, to nie wymyślone postacie na potrzeby makabrycznych baśni. To ludzie, żywe istoty – matki, żony, kochanki, czyjeś dzieci…
„Czemu właściwie można snuć na temat tych ludzi tak liczne teorie? Czy nie powinniśmy po prostu ograniczyć się do umycia rąk i jak najszybciej o nich zapomnieć? Dlaczego mamy na ich punkcje obsesję?” Autorka przede wszystkim stara się ukazać historie morderczyń, opierając się na faktach, kronikach oraz wyszukanych wiadomościach, bardzo dogłębnie analizując postawę tych kobiet, szukając informacji, które pozwoliłyby nam otrzymać odpowiedź. Dlaczego? Co je do tego skłoniło? Jak odnosiły się do własnych czynów? Książka ukazuje seryjne zabójczynie jako osoby o skomplikowanej psychice – niewątpliwie każda z nich potrafiła być wyśmienitą manipulatorką, która dokładnie wiedziała co robić oraz w jaki sposób. Nie od dziś wiadomo, iż seryjni mordercy charakteryzują się wyjątkowym sprytem oraz otwartym umysłem. Mamy tutaj do czynienia z Elżbietą Batory, o której wciąż krąży plotka na temat tego, jakoby miała się ona kąpać we krwi zamordowanych dziewic. Tori Telfer dokładnie opisuje nam postać krwawej hrabiny, podając w wątpliwość huczącą o niej brutalną plotkę, lecz nie dementując tego, iż zasłużyła ona sobie na miano, którym ją obarczono. Niewątpliwie każda z bohaterek tutaj opisanych zasłużyła sobie na to, by nazywać się „seryjną zabójczynią”. Od krwi niemowląt, po zabójstwa mężów, kochanków, matki, czy zwykłe prostytutki. Nie ma tutaj miejsca na lekką lekturę, która sprawiłaby przyjemność czytelnikowi, jak robią to na przykład kryminały. Trzeba pamiętać, że takie osoby istniały, istnieją i będą istnieć. Warto o tym wspominać, by wiedzieć, kogo się wystrzegać, by zobaczyć, że człowiek pod postacią zwykłej miłej osóbki, może być kimś zupełnie innym. Autorka przede wszystkim stara się ukazać bohaterki tej książki jako osoby rozumne, w niektórych przypadkach pokrzywdzone, lecz opierające swoje czyny na wydarzeniach z przeszłości – analizuje portret psychologiczny każdej z nich – Nannie Doss, Lizzy Halliday, Mary Ann Cotton oraz pozostałych znanych morderczyń. „Seryjne zabójczynie. Najsławniejsze morderczynie w dziejach” polecam przede wszystkim osobom, które interesują się tą tematyką. Nie jest to książka lekka i przyjemna i trzeba o tym pamiętać.
www.marionetkaliteracka.com