"Ludzkie życie jest zbudowane z czasu. Nasze dni, nasza zapłata mierzone są w godzinach, nasza wiedza wyznaczana jest przez lata".
"Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?" – tak pisał Adam Mickiewicz w znanym nam wierszu "Niepewność". Słowa te idealnie określają historię opisaną przez Cecelię Ahern, która wydana wcześniej pod tytułem "Na końcu tęczy", pokazuje jak trudno czasami zdefiniować własne uczucia. Uświadamia także, ile taki proces może trwać - czasami nawet wiele, wiele lat. Jesteście gotowi poznać historię rozwoju i transformacji uczuć, jaka może powstać pomiędzy dwoma osobami?
Cecelia Ahern – któż nie zna tej irlandzkiej pisarki, która zadebiutowała w 2004 r. powieścią pt. "PS. Kocham Cię", na podstawie której w 2007 r. powstał kasowy film z Hilary Swank i Gerardem Butlerem w rolach głównych. Książka została wydana w czterdziestu krajach świata, stając się międzynarodowym bestsellerem. Autorka jest także producentką serialu komediowego telewizji ABC – "Samantha Who?". Jest szczęśliwą mamą dwójki dzieci.
Rosie Dunne i Alex Stewart znają się od dzieciństwa, będąc niemal nierozłączna parą. Ich przyjaźń wystawia na ciężką próbę nieoczekiwany wyjazd rodziców Alexa z Irlandii do Ameryki. Przyjaciele jednak, pomimo dużej odległości nadal pielęgnują swoją więź, której rozwój przez pięćdziesiąt lat ulega znacznej metamorfozie. Rosie i Alex muszę bowiem przejść trudną drogę, by rozpoznać swoje prawdziwe uczucia.
"Love, Rosie" nie jest typową powieścią pisaną w formie narracyjnej, to bowiem książka epistolarna, składająca się z wielu tradycyjnych listów, smsów, zapisów z internetowych czatów, urzędowych pism, zaproszeń i e-maili. Struktura ta więc, zawierająca zarówno tradycyjne formy korespondencji jak i te nowoczesne, czyli elektroniczne, układa czytelnikowi całą historię Rosie i Alexa, która wydarzyła się na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Rzadko czytam epistolarne utwory, dlatego początkowo trudno było mi poczuć klimat tych wszystkich elementów. Muszę jednak przyznać, że historia przyjaźni i miłości głównych bohaterów, pochłonęła mnie całkowicie, a wplatanie w całą fabułę również korespondencji rodziny i znajomych bohaterów, dodawało niemałego uroku całej tej magicznej opowieści.
Książka Cecelii Ahern jest nieco "przegadana", bowiem niektóre jej fragmenty mogłyby zostać spokojnie wycięte bez uszczerbku dla całości. Poziom komplikacji życiowych, na jakie autorka skazuje Rosie i Alexa, wydawał mi się czasami przesadzony, nie wspominając już o tym, jak bohaterowie przez tyle lat w zasadzie mijali się będąc o krok do spełnienia swojej miłości. Myślę, że wycięcie pewnych, mało znaczących wątków, znacznie zmniejszyłoby objętość powieści, a co za tym idzie - podniosłoby jej wartość.
Podczas zgłębiania skomplikowanej historii Rosie i Alexa wielokrotnie odczuwałam wzburzenie i wściekłość. Jak bowiem można przez tyle lat popełniać liczne błędy, oszukiwać własne uczucia i nie korzystać z okazji, jakie daje nam w prezencie los! Bezsilność i gniew, takie emocje wzbudzały bowiem we mnie podchody bohaterów, którzy dopiero po tylu latach, zrozumieli co tracą. Czy taka historia mogłaby się wydarzyć naprawdę? Myślę, że jest to wielce prawdopodobne.
"Love, Rosie" to książka nie tylko o miłości. To bowiem także opowieść o dążeniu do upragnionego celu, o pokonywaniu przeciwności losu, o lojalności i uczciwości. O tym, że to właśnie przyjaźń jest fundamentem, na jakim można budować jeszcze silniejsze uczucie. Pomimo mojej irytacji zbytnim pokomplikowaniem losów Rosie i Alexa, oraz nagminnie używanym słowie "wjem", podczas tej lektury czułam niemalże, jakbym towarzyszyła bohaterom przez te wszystkie lata ich życia. Kibicowałam im aby nareszcie odnaleźli drogę do siebie. I na szczęście się to w końcu udało.