Poszukując pisarza o 22 lata starszego niż ja, natrafiłam na Marka Hłasko. Dawno temu przeczytałam dwa jego opowiadania. Teraz z dość mieszanymi uczuciami powróciłam do lektury opowiadań Hłaski. Pod względem literackim są to perełki. Hłasko potrafił w prostym, czasami lapidarnym językiem i takich samych dialogach świetnie oddać atmosferę tamtych lat i stworzyć ciekawe postacie. Autor był naprawdę doskonałym obserwatorem, oddając przytłaczającą atmosferę tamtych lat. Ja jednak starałam się odkryć, w jakim stopniu te opowiadania są nadal aktualne, czyli w jakim stopniu ukazują nasz dzisiejszy świat.
Najbardziej zanurzone w tamtych czasach jest opowiadanie „Baza sokołowska”. Chyba Aleksander Watt kiedyś napisał, że najgorszym wyzwiskiem w gułagach było „ty inteligencie”. W opowiadaniu główny bohater ma przezwisko „student”, trafia, jako kierowca do bazy transportowej i staje się pośmiewiskiem wszystkich kierowców i obsługi bazy. Czy uda mu się kiedykolwiek dorównac klasie robotniczej, którą tworzą kierowcy tej bazy?
Niestety ciągle aktualny jest temat opowiadania „Pętla”. Nadal często słyszymy: „W Polsce pijak jest traktowany na prawach specjalnych, pijaństwo stało się czymś w rodzaju nowej, specjalnej moralności. Wiadomo, że jak pije, to go coś gryzie.” Autor przedstawia nam studium psychologiczne alkoholika, mieszankę wstydu, srachu i agresywności. Człowiek, który z miłości do kobiety pragnie zerwać z nałogiem. Co okaże się silniejsze miłość czy nałóg?
Interesującym opowiadaniem jest „Robotnicy” , gdzie grupa robotników na zapadłej prowincji, w podłych warunkach buduje most, marząc o tym aby wreszcie budowa się skończyła. Jednak, gdy budowa kończy się icj nastoje zmieniają się. Dlaczego?
Dwa opowiadania „Pierwszy krok w chmurach” i „Ósmy dzień tygodnia” opowiadają o brutalnym zderzeniu młodzieńczego idealizmu i pragnieniu miłości z szarą, pełną cynizmu rzeczywistością. W obu przypadkach młode pary pragną przeżyć swój pierwszy raz, ale świat zewnętrzny uniemożliwia im to. Przygnębiające jest to, że młodzi nie potrafią walczyć o swoją miłość i łatwo z niej rezygnują. Ja się zastanawiałam, czy to była miłość, a może tylko kochanie. W pierwszym opowiadaniu świat zewnętrzny stanowi grupa znudzony mężczyzn, dla których jedyną rozrywką jest podglądanie i wyśmiewanie się z innych. W drugim opowiadaniu „Ósmym dniu tygodnia” opowiada o szażyźnie dotykającej wszystkich z której nie potrafią się wyrwać. Każdy z bohaterów ma jakieś marzenia, choćby najprostsze, jak pójście na ryby. Każdy z bohaterów na coś czeka, jednocześnie nic nie robiąc w tym kierunku i nie mając nadziei na spełnienie tych marzeń. Ich życie mija na oczekiwaniu na coś, co najprawdopodobniej nie nadejdzie. W tych opowiadaniach autor opowiada nie tylko o klęsce miłosci, ale o klęsce całego życia. Czy świat i ludzie od tamtych lat się zmienili. Według mnie, dalej część z nas żyje w w oczekiwaniu na ósmy dzień tygodnia. Te opowiadania bardziej niż komunizm, obnażają niedoskonałości natury ludzkiej i szarzyznę codziennego dnia. Mnie zaskoczył, przedstawiany przez autora wizerunek kobiet. Żadna z bohaterek nie wzbudziła mojej sympatii.
Cały zbiór opowiadań przestawia świat przygnębiający, brudny, nie dający bohaterom opowiadań żadnej nadziei. Dlatego też miałam mieszane uczucia, gdy sięgałam po tę książkę.
Książka kwalifikuje się do „Czeskiego wyzwania na rok 2022”, punkt 7. „.”Książka autora, który jest starszy ode mnie o 22 lata.”