Powieści kryminalne, jakby nie patrzeć zaliczamy do literatury rozrywkowej, choć tematyka jaką zazwyczaj poruszają, nie należy do najprzyjemniejszych, jak i najłatwiejszych. I choć książki z tego gatunku potrafią być mniej lub bardziej brutalne, tak poza samą akcją, można się wiele z nich dowiedzieć, a i nieco nauczyć.
Juliette Lafayette to młoda studentka psychologii, która cudem uniknęła śmierci z rąk szaleńca. Rok później, w rocznicę tego wydarzenia portlandzka policja otrzymuje informacje o makabrycznym znalezisku. Znalezione zwłoki noszą charakterystyczne ślady, którymi oznaczał swe ofiary Kat z Portland. Problem jednak w tym, iż rok wcześniej morderca został zastrzelony przez policję. Czy aby na pewno?
„Życie spędzone na cięciu istot ludzkich, jakby to były kawałki zwykłego mięsa, musi zostawić ślady. Te ślady to stygmaty śmierci.” „Otchłań zła” to powieść, na którą polowałam od dłuższego czasu, ze względu na bardzo pochlebne opinie oraz przyrównywanie twórczości autora, do książek Chrisa Cartera. Czy wiele z tego, co słyszałam, odpowiada rzeczywistości? Poniekąd. Z jednej strony poziom brutalności w powieściach obu panów jest porównywalny. Oboje piszą fachowo, co odnosi się do wykształcenia pisarzy. Zauważam jednak tutaj sporo różnic i spokojnie mogę powiedzieć, iż cieszę się, że poznałam twórczość Maxime Chattama oraz Chrisa Cartera.
„Pragnę śmierci samolubnej, egocentrycznej. Żeby ten moment był tylko moim momentem, a towarzyszący mi ludzie wraz ze mną uświadamiali sobie, że śmierć się zbliża, że odchodzę. Nie chcę śmierci profesjonalnej, w szpitalu, gdzie ludzie na nią zobojętnieli.” Powieść ta jest thrillerem.
Dlaczego więc odnoszę się w stosunku do niej per powieść kryminalna? W zasadzie dlatego, iż cała historia opiera się na motywach z tego właśnie gatunku. Co więcej, dużo w niej informacji związanych z kryminologią, którą studiował sam autor „Otchłani zła”. Całość naszpikowana została specjalistycznymi informacjami dotyczącymi pracy policji, czy lekarza medycyny sądowej. Jest tego tak dużo, iż w pewnych momentach czułam się tak, jakbym nie czytała książki dla rozrywki, a podręcznik studenta kryminologii. Dla mnie jest to ogromny plus, ponieważ wiele na ten temat chciałabym się dowiedzieć. Jeśli jednak czytelnik chce przeczytać książkę wyłącznie dla przyjemności, może to być nieco męczące. Nadrabiają to jednak bohaterowie: inspektor portlandzkiej policji Brolin – człowiek stanowczy i konsekwentny oraz Juliette. Z przyjemnością czytałam o relacjach, które ze względu na wydarzenia były skomplikowane, a w głowach obojga panował chaos. Mam wrażenie, że Brolin jest postacią, która pomimo tego, iż odgrywa tutaj pierwsze skrzypce, jest taką ciepłą kluską, jeśli mówimy o relacjach wykraczających poza te związane z zawodem. Dlatego też, pomimo tego, iż historia jest dosyć ponura, to i tak można się kilka razy uśmiechnąć. Nie uważam tego za minus, lecz za ciekawe urozmaicenie, które w powieściach kryminalnych czy thrillerach nie zdarza się na porządku dziennym. Gdy sięgnęłam po tę historię, miałam wrażenie, że akcja rozwinie się w nieco innym kierunku, niż jest tutaj ukazana. Samego końca możemy się stosunkowo łatwo domyślić. Motyw bowiem zastosowany przez autora nie jest czymś do końca nowym, czego nie ma w żadnej innej książce. Nie powiem, lekko się zawiodłam z tego powodu. Za to ogromnym atutem jest wplątana tutaj wiedza ściśle dotycząca zawodu kryminologa, brutalność powieści oraz bohaterowie. Jednak ostatnie strony mnie rozczarowały. Po tym, jak autor poprowadził całą historię, na końcu spodziewałam się czegoś mocniejszego, mówiąc w przenośni „wybuchu”, którego dla mnie tutaj nie było. Po kolejnych tomach tej trylogii spodziewam się czegoś więcej i mam nadzieję, że autor mnie nie zawiedzie. Z mojej strony pozostaje tylko polecić „Otchłań zła” czytelnikom o mocnych nerwach, zainteresowanych tematem kryminologii, medycyny sądowej oraz ukazanej szerokiej gamy opisów specjalistycznych.
www.marionetkaliteracka.com